wtorek, 24 kwietnia 2012

"Al Hakima" Claudie Fayein - poznałam tajemnice haremu!


Książka z własnej półki, jedna z tych, co to pobrane z podaja nie świecą nowością i nie przyciągają wzroku. Coś musi się stać, żeby po nie sięgnąć, w tym przypadku była to wizyta mamy, która wypatrzyła ją na regale i wzięła do czytania. po czym zostawiła na wierzchu, z komentarzem, że wcale udane.

Zaczęłam czytać i na dzień dobry zgrzyt - oczy mi zaprotestowały. Ponad czterdziestoletnie strony uczciwie już pożółkły, a do tego drobna czcionka, ach, ta oszczędność papieru w zamierzchłych czasach. O rany, jak to się źle czyta, niewygodnie, pomyślałam. No ale skoro mama dała rade, to i ja dam. Tyle że mama wspomagała się okularami do czytania, a ja niczym. Dałam radę!

Książka ma ciekawy podtytuł "Poznałam tajemnice haremu" - przyciągający, obliczony na zainteresowanie czytelników. Dziś to by było na okładce wielką czcionką i jaskrawymi literami, prawda?

Claudie Fayein to francuska lekarka, która wyjeżdża pracować do Jemenu, na kontrakt. Jej książka jest relacją z pobytu w Jemenie, naprawdę szczegółową i bogatą. Autorka pisze o wszystkim: o podróży; o tym, jak się w Jemenie mieszka; że trzeba mieć tłumacza nie tylko ze względu na barierę językową, konieczny jest też powóz z woźnicą; o ważnych ludziach, z którymi należy się poznać i utrzymywać dobre stosunki; o szpitalach, gdzie brakuje leków, ale nie brakuje chorych; o zwyczajach, obyczajach, religii, małżeństwach, o zabytkach, o haremie (ale bez pikantnych szczegółów).  Czyli rzeczywiście o wszystkim, czego doświadczyła, co widziała, słyszała i czuła. Szkoda, że całość nie jest ilustrowana zdjęciami, Fayein przyznaje, że robiła ich całkiem sporo.

Muszę bardzo pochwalić to, że autorka ustrzegła się przed manierą wyższości Europejczyka nad nie-Europejczykami. Nie ocenia, nie osądza, przyjmuje do wiadomości to, że różnice kulturowe istnieją i tyle. A jeśli już osądza, to nie kulturę, a ludzkie przywary i wady. Jak choćby to:
"Miałam więc wygłosić formalny wykład o regulacji urodzin. [...] Wiedziałam, że nie dostanie się tu krążków anglosaskich. Więc metoda Ogino?Dzięki stosowaniu jej Francji przestało niewątpliwie zagrażać wyludnienie. Ale kobiety tutejsze, mając do dyspozycji beit et me, mogłyby z łatwością stosować odpowiednie przepłukiwania. Wyjaśniłam więc moim słuchaczkom, na czym rzecz polega... ale niewiasty nie były wcale zachwycone. Przeciwnie, okazały wyraźną niechęć i rozczarowanie. To kłopotliwy zabieg, zbyt męczący dla leniwej kobiety Wschodu!" [1].

Czasem trafiałam w tekście na coś, co uderzało trafnością spostrzeżeń:
"Przydzielono mi w szpitalu jako pomocnicę młodą Francuzkę, która przeszła na wiarę mahometańską i przyjęła imię Nażiba. Mieszkała w Sanie od niedawna. Przyjechała tu, nie chcąc rozłączyć się ze swoim mężem, robotnikiem arabskim, który zatęsknił za ojczyzną. Takie sprawy zawsze źle się kończą i Nażiba była nieszczęśliwa"[2].
Ha, no proszę, pewne rzeczy się nie zmieniają, ileż to już książek napisano na ten temat, poczynając od "Tylko razem z córką". Tragedie w mieszanych małżeństwach były, są i będą.

A propos tragedii:
"Niespodziewanie doniesiono mi o śmierci dziecka. Jeszcze w przeddzień było zupełnie zdrowe. Ale ciotka, która się nim opiekowała, musiała wrócić do roboty. Trudno jej pogodzić pielęgnację noworodka z pracą w książęcym domu. Więc maluch umarł"[3].
Przeczytałam te pięć zdań, zatrzymałam się, przemyślałam je sobie i mowę mi odebrało na dłuższą chwilę. 


---
[1] "Al Hakima" Claudie Fayein, przełożyła Julia Matuszewska. Iskry 1967, s.197
[2] Tamże, s.112
[3] Tamże, s. 125

6 komentarzy:

  1. Brzmi bardzo interesująco, ale przez cytaty, które zamieściłaś w recenzji wydaje się, że to raczej nielekka książka. Ciągnie mnie bardzo w takie klimaty, ale ostatnio trudnych lektur się boję. Czy tu faktycznie jest się czego bać?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, tu nie ma się czego bać. To uczciwa, rzetelna relacja z podróży i pobytu w pewnym kraju, tylko tyle i aż tyle.

      Usuń
  2. Ostani cytat i mnie odebrał mowę...
    Lubię orientalne klimaty, i masz rację, niełatwo w tych tematach o książki obiektywne, nie powielające stereotypowaych wyobrażeń o tym czy o owym.
    Przyznam też w cichości, że kiedyś dziwiłam się Mamie, że ma trudności z czytaniem drobnych czcionek... Teraz sama trzy razy się zastanowię, zanim skażę moje też czterdziestoletnie oczęta na taką torturę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, oczy nam nie młodnieją, niestety.

      Usuń
  3. Zgadzam się z Karoliną. Nie sprawia wrażenia lekkiej książki. Brzmi ciekawie, ale ja do lektury takiego tytułu muszę się przygotowac psychicznie, bo nie sięga się po to, jak po zwykły kryminał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba się aż tak przygotowywać, zapewniam. To nie Tochman.

      Usuń