czwartek, 14 stycznia 2016

"Wiedźmin" Polch, Parowski, Sapkowski


Kolejny raz w moje ręce wpadła komiksowa cegła* - tym razem zbiorcze i odświeżone wydanie opowieści o wiedźminie Geralcie z Rivii. Twórcy komiksu oczywiście nie zilustrowali wszystkich przygód wiedźmina (boję się myśleć, ile by ważył taki komiks), tylko skupili się na kilku wybranych epizodach z jego życia.

Bardzo przekrojowe to spojrzenie, bo obejmuje zarówno czasy przed pojawieniem się Geralta na świecie (tuż przed, można by powiedzieć), jego młodość i czas szkolenia, pracę, a także burzliwy związek z czarodziejką Yennefer. Dla mnie bomba, bo chociaż znam trochę wiedźmina z książek, filmu, a właściwie serialu (o zgrozo!), czy gry (tylko poglądowo), to było to dawno temu, toteż sporo wydarzeń w komiksie było dla mnie zaskoczeniem. Ot, choćby rodzice Geralta. Nie miałam o nich pojęcia - i teraz właśnie się dowiedziałam, że to czarodziejka i uzdrowicielka Visenna oraz Korin, przystojny i umięśniony wędrowiec. Pooglądałam, jak doszło do ich spotkania - ładna to historia.



Kolejne sceny były już znajome, bo któż z miłośników Sapkowskiego nie zna opowieści o strzydze-księżniczce, czy też o rycerzu Borchu Trzy Kawki. Swoją drogą, parę dni temu na którymś kanale telewizyjnym natknęłam się na odcinek serialu (o zgrozo!) z tym właśnie rycerzem i muszę przyznać, że Andrzej Chyra świetnie go zagrał, choć twarz miał nieco za poczciwą; a jego towarzyszki, Tea i Vea, umalowane były akuratnie jak w komiksie.
Źródło: www.filmpolski.pl


Jaskier komiksowy znakomity. Utalentowany i leniwy sybaryta budzi sympatię jak kumple z "Tortilli Flat": Steinbecka.

Całość taką mi uciechę sprawiła, że na pewno jeszcze nie raz do tego komiksu sięgnę. Potem coś mnie zastanowiło. Zerknęłam na półkę, a tam stoi "Ekspedycja", rysowana przez tego samego autora, a "Ekspedycji" aż takimi ciepłymi uczuciami nie darzyłam. Coś mi tam w rysunkach nie grało, kobiety (czyli Ais) były rysowane z góra dwóch ujęć, reszta też nie powalała na kolana, błędy anatomiczne się zdarzały, niby ok, ale coś uwierało.
W "Wiedźminie" zaś nie odczuwałam żadnego dyskomfortu przy oglądaniu. Jak kobiety, to różne i z różnych perspektyw, jak tłum, to różnorodny, o bardzo fajnie przerysowanych, prawie karykaturalnych buźkach.


Bobołaki - och, bobołaki są super!


Coś tu się pozmieniało, prawda? Gdyby mi ktoś oderwał okładki, wcale bym nie postawiła tych komiksów obok siebie. Rysunki w "Wiedźminie" dużo bardziej mi się podobają, są jakby bardziej swobodne i na luzie.

Natomiast mój mąż (też lubi Sapkowskiego, może nawet bardziej niż ja) po  przeczytaniu  komiksu orzekł, że rysunki są niedorobione, jakby na odczep się. Owszem, po dokładnym przyjrzeniu się odkryłam, że rysownik często gęsto nie zawracał sobie głowy rysowaniem tła, ale mnie to jakoś nie przeszkadzało.

"Wiedźmin" komiksowy to zdecydowanie moja bajka i bardzo dziękuję wydawnictwu Prószyński za egzemplarz. Teraz się będę mocno zastanawiać nad domknięciem tryptyku...

Komiks powstał w latach 1993-1995, 2000, 2001. Zbiorcze wydanie z 2015 roku zawiera sześć części:
1. Droga bez powrotu
2. Zdrada
3. Geralt
4. Mniejsze zło
5. Ostatnie życzenie
6. Granica możliwości




* - Tak naprawdę cegła waży 3 kg, a "Wiedźmin" ledwo połowę tego. Ale i tak nie nadaje się do czytania w wannie


 "Wiedźmin" - wydanie kolekcjonerskie,  rysunki Bogusław Polch, scenariusz Maciej Parowski, Andrzej Sapkowski, Prószyński Media, Warszawa 2015.

3 komentarze:

  1. Chcę kiedyś przeczytać "Wiedźmina", ale jakoś nigdy nie ma okazji. Może dobrym rozwiązaniem byłoby zacząć od komiksu? Nie wiem... Ale niestety muszę stwierdzić, że ilustracje, które tutaj pokazałaś, mnie nie zachwyciły.

    ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś więc we frakcji mojego męża :)
      Zacznij więc od książki, bo filmu (o zgrozo!) absolutnie nie mogę polecić.

      Usuń
    2. To prawda. Już od samego patrzenia na Żebrowskiego w tej roli ciarki chodzą po plecach.

      Usuń