czwartek, 7 lipca 2016

"Niebieska Kapturka" Sztybor, Nowacki


Zrobiłam eksperyment i zaczęłam czytać "Niebieską kapturkę" synowi (7l.). Skończyłam na trzeciej stronie, he he. Po pierwszej stronie dostałam komunikat "A jak to będzie po polsku?", a po trzeciej "Nie, nie czytaj mi tego". Nawet jak obiecałam, że wszystko będę tłumaczyć na bieżąco, Krzyś odmówił słuchania.

Wniosek: to nie jest lektura dla mojego dziecka. Ja jednak się ubawiłam, bo to całkiem udana zabawa w ciuciubabkę z klasyką literatury dziecięcej. Zabawa słowem, obrazem, żarty sytuacyjne, całość mocno, mocno współczesna.



Sztybor pisze:
"Czas na dzielni płynął na czilu. Jednym słowem: kolejny dzionek bez przypału". [s.2]
A Nowacki rysuje:



Wszystko jest jak należy: dziewczynka, jej mama, babcia, wilk i leśniczy. Tylko historia nieco inna, bo nie ma żadnego pożerania, strzelania ani rozcinania brzuchów. Choćby Kapturka, właśnie ona, a nie Kapturek, bo to przecież dziewczynka, nie chłopak. I Niebieska, nieco odwrotnie i przewrotnie.

Tu dygresja: w IKEI dostępne są pluszowe zabawki, figurki wilka, któremu można wepchnąć do paszczy babcię (albo Czerwonego Kapturka, już dokładnie nie pamiętam), a potem ją wyjąć przez brzuch. Brzuch ma bowiem stosowne rozcięcie, zamaskowane sprytnie rzepem. Nie jestem zwolenniczką trzymania dzieci pod szklanym kloszem i sztucznego wygładzania bajeczki, ale dosłowność tej pluszowej zabawki zwala z nóg.

Tu nie ma takiej durnej dosłowności, tylko zabawa. Piękna pacyfa! Dobrze to napisałam w ogóle? Bo nie znam slangu. No i nie do końca wiem, czyj to slang. Młodzieżowy? Hiphopowy? Stanowczo za mały mam kontakt  z młodzieżą... ;)
Na szczęście na końcu książki jest słowniczek, objaśniający wszystkie problematyczne słowa.

Polecam, bo całość jest zwyczajnie zabawna, bez natrętnego moralizowania.

"Niebieska Kapturka" Bartosz Sztybor, ilustracje Piotr Nowacki, kolory i projekt graficzny Łukasz Mazur, Tashka, Warszawa 2016.

3 komentarze:

  1. Hmm, to może ja kupię dla mojej dziesięcioipółlatki? Część slangu powinna już łapać, humorystyczny rys chyba też. Ewentualnie dla siebie kupię, bo to w końcu mnie się podoba, a z resztą rodziny nie wiadomo. Z książkami dla dzieci zdarza mi się to coraz częściej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babcia melanżuje i klabinguje? Szacun! Myślę, że chłopakom by się spodobało :)

      Usuń
    2. Ooo, Paulino, z książkami dla dzieci mam to samo - ja czytam, a z dziećmi różnie bywa.

      Bazylu, to zerknij w wolnej chwili. Albo poczekaj na TK w Krakowie, będziesz mógł obmacać. :)

      Usuń