czwartek, 4 sierpnia 2016

"Baron drzewołaz" Italo Calvino


Gdy myślę o wybitnych włoskich pisarzach, pierwszy, jaki mi przychodzi na myśl, to Umberto Eco, a zaraz potem Italo Calvino. Calvino pisze tak różnorodnie, że za każdym razem, gdy sięgam po jego powieść, czymś mnie zaskakuje.

"Baron drzewołaz" należy do trylogii "Nasi przodkowie", do którego wchodzi też znakomity "Rycerz nieistniejący" oraz nie znany mi jeszcze "Wicehrabia przepołowiony". "Baron..." jest opowieścią o baronie Cosimo Piovasco di Rondo, który od momentu, gdy skończył dwanaście lat, porzucił wygodne życie rodzinnego domu i wszedł na drzewo, a właściwie na drzewa. Poprzysiągł, że do końca swoich dni nie dotknie stopą ziemi, i, jak pisze narrator, czyli jego brat Biagio:  
"dotrzymał słowa".[1]


Brat Cosima prowadzi opowieść o swoim bracie z pewną rezerwą i dystansem, zastrzegając się:

"[...] zaznaczam to, gwoli usprawiedliwienia, że nie wszystko, co piszę, wygląda prawdopodobnie i zgodnie  z harmonijnym obrazem ludzkiej natury i faktów".[2]
wszystko jednak, co pisze, brzmi tak wiarygodnie, że po początkowym moim wzdraganiu się (ach, przecież to niemożliwe, żeby człowiek żył na drzewie) kupiłam opowieść o baronie drzewołazie w całości. Zwłaszcza że autor tak bardzo się przykłada do drobiazgów, szczegółów i sposobów rozwiązywania problemów życia nad ziemią, że niejednokrotnie łapałam się na kiwaniu głową. Tak, schronienie przed deszczem jest potrzebne; tak, dbałość o higienę również. Polowanie na drzewach, gdy się ma strzelbę, nie jest trudne, a gdy jeszcze ma się brata dbającego o zaopatrzenie w naboje... Ba, Cosimo nawet przygarnął psa i doskonale go sobie ułożył.
Wbrew pozorom Cosimo, żyjąc na drzewach, wcale nie był samotny. Raz wybrał się z rodzinnych okolic Ombrosy, położonych nad morzem, do miasteczka Olivabassa, gdzie na drzewach zamieszkiwała cała grupa Hiszpanów, wygnana z ojczyzny przez króla Karola III. Spędził tam jakiś czas, ba, nawet się zakochał z wzajemnością. Niestety, nie było szczęśliwego zakończenia.

Przygód, jakich doświadczył Costimo di Rondo w swoim drzewnym królestwie, było mnóstwo. Zazdrościłam baronowi odwagi (przecież wszedł na drzewa mając zaledwie dwanaście lat!), konsekwencji czy wręcz uporu oraz pasji życia. Albowiem nie tylko na tych drzewach żył - także uczył się, czytał, prowadził rozległą korespondencję, pracował dla rodziny, dla mieszkańców wioski, bawił się, podróżował, kochał i nienawidził.

Wspaniała historia. Italo Calvino, dokładnie tak jak przy "Rycerzu nieistniejącym", zabrał mnie do krainy swojej wyobraźni. Oszałamiającej.Gdy pisze o rycerzu, który nie istnieje, pisze tak, że absolutnie wierzę, że on istnieje, to znaczy nie istnieje. Gdy pisze o baronie, który żyje na drzewach i nigdy nie schodzi na ziemię, wierzę absolutnie, zadzieram głowę do góry  i patrzę na drzewa mówiąc sobie: "o, tu miałby miejsce na odpoczynek, a na tamtym można by urządzić spiżarnię". Magia i tyle. O, jakże żałowałam, że to się nie ukazało w audiobooku, oczywiście z głosem Karoliny Gruszki! A może i dobrze, bo już by było za dużo tego dobrego i sama bym zaczęła przesiadywać na drzewach, zaczarowana prozą włoskiego pisarza.

Do tego pięknie pisze! Oniemiałam na widok zdania długiego na pół strony - dziś już się tak nie pisze. Te zdania, długie i rozgałęzione jak drzewa, po których biegał Cosimo, pełne wewnętrznej harmonii i wdzięku, mają w sobie siłę.

Coś mi się zdaje, że jeszcze "Wicehrabiego..." przeczytam  i gdy pomyślę o wybitnych i utalentowanych włoskich pisarzach, Italo Calvino będzie na pierwszym miejscu.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni internetowej BookMaster.pl - dziękuję!

---
[1] "Baron drzewołaz" Italo Calvino, przełożyła Barbara Sieroszewska, Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2004, s. 20
[2] Tamże, s. 182

6 komentarzy:

  1. Wstyd się przyznać, ale kompletnie nie kojarzę autora ;( Historia, jaką stworzył, brzmi niesamowicie, chętnie bym ją poznała bliżej.
    Zdania długie na pół strony - oj, zdarza mi się takie popełniać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Calvino nie jest tak popularny u nas jak Eco, a szkoda. Jeśli będziesz zerkać na jego twórczość, to jednak bardziej celuj w "Opowieści kosmikomiczne" - dla Ciebie będą idealne.

      Usuń
  2. Na razie czytałem tylko "Niewidzialne miasta", ale oczarowały mnie i na pewno jeszcze Calvino będę czytał.

    Mocno polecam też Dino Buzzatiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczarowały? No właśnie, ten autor czaruje :)
      Buzzatiego zapiszę sobie gdzieś, dziękuję!

      Usuń
  3. Chcę wreszcie poznać. Bardzo! O Calvino po raz pierwszy usłyszałem już jakiś czas temu, będzie kilka lat, pewnie gdzieś na blogu w komentarzu pod którąś z recenzji :) Te tytuły tak przyciągają, że nie wiem, dlaczego jeszcze wciąż zostają w sferze fantazji. Oczywiście najczęściej natrafiałem na "Jeśli zimową nocą podróżny", ale tę trylogię też mam w głowie. I cóż, pięknie o Calvino piszesz, widać, że bardzo na Ciebie wpływa ;)

    Nadrobię, bez dwóch zdań. I Borgesa też (którego już zaczynałem...), bo jakoś mi się ci panowie łączą w literackiej (nie)świadomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam "Jeśli zimową..." - wiem, że znana, ale na mnie aż takiego wrażenia nie zrobiła.
      Ach, Borges. Braki mam w tym zakresie :)

      Usuń