piątek, 19 sierpnia 2016

"Wyprawa Shackletona" William Grill


Co się odwlecze, to nie uciecze, tak mówią. Prawdę mówią. "Wyprawę Shackletona" oglądałam szczegółowo w zeszłym roku na Targach Książki w Krakowie, ale zakup mi się odwlekł. W tym roku na Targach Książki w Warszawie już się udało. Pomyślałam sobie, że na polarną półkę* pasuje jak ulał.

Wiecie co nieco o wyprawie Shackletona? Jeśli nie, to posłuchajcie. W latach 1888-1914 trwała era Bohaterskich Wypraw Antarktycznych, podczas której słynni polarnicy ścigali się wręcz, by jak najprędzej postawić stopę na jednym czy drugim czubku Ziemi. Kiedy najpierw północny, a potem południowy biegun został zdobyty, Ernest Shackleton, by zaspokoić ambicje podróżniczo-naukowe, postanowił przemierzyć całą Antarktydę od morza do morza przez biegun. Wyruszył 8 sierpnia 1914 roku z Plymouth na statku Endurande wraz z  dwudziestoma sześcioma członkami załogi.


Co wyszło z jego planów? Niewiele. Statek utknął w lodzie, dryfował przez wiele miesięcy, w końcu zatonął, zostawiając ludzi na krze lodowej. Główny cel wyprawy poszedł w odstawkę, najważniejsze było teraz to, by bezpiecznie wrócić do domu. I wiecie co? Facetowi się udało! To wręcz niesłychane, ale nie stracił nikogo z załogi. Oczywiście byli wyczerpani, wygłodzeni i poodmrażani, wędrując i zimując w Arktyce kilkanaście miesięcy, ale wszyscy żywi wrócili do domów.

Wyprawa towarzysząca, czyli taka, która miała podejść do Antarktydy od drugiej strony, również miała kłopoty i niestety straciła kilku ludzi. Całe przedsięwzięcie jednak, mimo że cele wyprawy nie zostały osiągnięte, odniosło sukces. Jak mnie się to podoba!
Tak zakończyła się era Bohaterskich Wypraw Antarktycznych.



Teraz o rysunkach, bo rysunki są najważniejsze w tym komiksie. Są niezwykłe! I w treści, i w formie.
William Grill, żeby zainteresować młodszych odbiorców, opisał przygotowania do wyprawy w naprawdę ciekawy i drobiazgowy sposób. Na przykład wyposażenie Endurance: narysował przedmiot po przedmiocie, narysował wszystkie psy, jeden po drugim, narysował długą kolejkę chętnych do udziału w wyprawie. Ta dosłowność mocno przemawia do wyobraźni, o wiele bardziej, niż suche liczby.


Jednak nie myślcie sobie, że ołówek się autorowi zafiksował na drobiazgach, o nie! Wystarczy zerknąć na plansze: morze skute lodem, krajobraz podczas zamieci śnieżnej. Cudowne, oszczędne w kolory, bogate w ekspresję obrazy - oj, powiesiłabym sobie taki obraz na ścianie, naprawdę.





Ten komiks ma tylko jedną wadę: biała okładka cholernie się brudzi. Gdyby była lakierowana, byłoby lepiej? W co to obłożyć? Nie okładam książek, ale tu chyba trzeba...


* O polarnej półce jeszcze napiszę, będą na niej książki z lodem i chłodem w tle, które szczególnie lubię.


"Wyprawa Shackletona" William Grill, tłumaczenie Agata Napiórska, Krótkie Gatki - Kultura Gniewu, Warszawa 2015


2 komentarze:

  1. Rzeczywiście, niesamowite, że wyprawa zdołała cało powrócić do domu. Wręcz niespotykane (polecam gorąco relację jednego z uczestników wyprawy Roberta Scotta "Na krańcu świata. Najsłynniejsza wyprawa na biegun południowy", coś niesamowitego, zostaje w pamięci na długo). Choć to komiks dla dzieci, grafika jest obłędna, zachwycająca, miałabym ochotę go przejrzeć, a rzadko mi się to zdarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam tę relację, znakomita, bardzo przekonująca.
      A komiks mogę pożyczyć przy najbliższej okazji, tylko wiesz, trzeba mi przed okazją przypomnieć :)

      Usuń