czwartek, 8 grudnia 2016

25 Targi Dobrych Książek we Wrocławiu - 4 grudnia 2016 - relacja

Iglica w poziomie!

Ten rok obfitował w duże i małe imprezy książkowe. Targi: Warszawa, Katowice, Kraków; także Polcon i Opolcon plus liczne wymiany książkowe organizowane przez ŚBK. Uznałam, że we godnym ukoronowaniem roku będzie udział w Targach Dobrych Książek we Wrocławiu.

Targi mieściły się w Hali Stulecia. Stoiska wydawców rozmieszczono na płycie w centrum hali. Z brzegów było dość miejsca na kawiarenki oraz na stoliki do gier planszowych dla dzieci i nie tylko. Dla dzieci przygotowano też strefę "artystyczną", gdzie można było wyżyć się z farbami, kredkami itp. Pasaż okalający halę świecił pustkami, a szkoda - tam tak pięknie prezentowałyby się stoiska antykwaryczne czy z rękodziełem "książkowym".

Przerwa na kawę



Przepiękne ilustracje z książek wydawnictwa Adamada

Stoisk wydawnictw nie było dużo, całość można było obejść w godzinę. Z prawdziwą przyjemnością zatrzymywałam się jednak przy poszczególnych wydawcach:  oczywiście Naszej Księgarni, gdzie mogłam się przywitać z Dagmarą i Jankiem, otrzymać Pucia i uzyskać na nim autograf autorki.
Zajrzałam też do Centrali mądre komiksy, na którym to stoisku spotkałam się z zupełnie nowym dla mnie systemem płatności. To znaczy nowym na targach. Otóż nie miałam gotówki, sprzedawca nie miał terminala, więc poprosił mnie o maila, na który miał przesłać dane do przelewu, po czym wręczył wypatrzony przeze mnie komiks. Ogromne brawa za zaufanie klientowi.
Czwartą Stronę reprezentował Piotr Sternal, też pierwszy raz na TK we Wrocławiu - opowiedział o przeraźliwie pustym czwartku targowym, kiedy to przez halę przewijały się tylko wycieczki szkolne.
Znalazłam też bardzo ciekawe stoisko firmy Symulti z pomocami do metody krakowskiej, obkupiłam się tam w książeczki o Pumie Pimi.

Obładowana ;)

Najlepsze jednak były odwiedziny na stoisku  wydawnictwa Vesper. Dowiedziałam się, że prace nad kolejnym tomem przygód Flawii de Luce trwają i jest już bliżej niż dalej. Dostałam atrakcyjną zniżkę na bardzo grubą i bardzo ciężką książkę dla męża. Pan Bartosz napomknął też, że Vesper zamierza wydać (wznowić) książkę, którą czytałam kiedyś i oceniłam na sześć w sześciostopniowej skali.  Fantastyczna  wiadomość dla mojej czytelniczej duszy! Już tylko dla tych wiadomości warto było pojechać do Wrocławia.

Na stoisku wydawnictwa Vesper

Poniżej nabytki z targów: dla męża opasły album, dla dzieci książeczki plus kartonowy samochodzik, którego na zdjęciu nie ma, bo Krzyś już go porwał do składania, komiks o Hildzie (Giera polecał od dawien dawna), trochę papieru czerpanego  oraz oczywiście notes. Przepiękna okładka, prawda? Włoski producent, którego jeszcze nie znam - musiałam go kupić!

I jeszcze zakładki i przypinki...
Cudowna okładka notatnika

Po targach postanowiliśmy jeszcze odwiedzić Jarmark Bożonarodzeniowy. Fantastyczne miejsce: mnóstwo jednakowych, drewnianych budek z rękodziełem, jedzeniem i piciem (grzaniec rządził!), muzyka, roześmiani ludzie, ogromna choinka z mnóstwem światełek. Doskonale się bawiliśmy.

Wrocławski Rynek

Wyjazd do Wrocławia, choć krótki, był bardzo intensywny i bardzo udany.

8 komentarzy:

  1. Czwartki zawsze były pustawe, ruch zaczynał się w piątek po południu, ale negatywnie na frekwencje mogło wpłynąć przeniesienie targów do Hali. Centrum miasta było lepsze, bo wstępowało się na imprezę po drodze z pracy, uczelni albo z zakupów.
    We Wrocławiu mamy teraz jarmark bożonarodzeniowy, dominikański był w czerwcu. Pozdrawiam z Wrocławia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz zmienię nazwę jarmarku, proszę wybaczyć pomyłkę.

      Co do czwartków, wystawcy porównywali nie do poprzednich lat w tym samym mieście, tylko do innych targów. Mówili, że tragedia. Czy mi się zdaje, czy w ogóle te targi we Wrocławiu nie mają stałego miejsca i co roku mieszczą się gdzieś indziej?

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. No niestety, po latach "zasiedzenia" w galerii BWA zaczęto targi przerzucać. Było Muzeum Architektury, Dworzec Główny, a teraz Hala Stulecia. Według mnie jest to najgorsza lokalizacja ponieważ nie jest w ścisłym centrum i nie rzuca się w oczy. Stali bywalcy tam trafią, ale nowym nie będzie się chciało. Przez wiele lat pracowałam na targach i pamiętam pustawe czwartki. Tłumy "przewalały" się od piątku. Widocznie we Wrocławiu książki kupuje się w weekendy.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Ścisłe centrum ma swoje wady i zalety - wydaje mi się jednak, że bardziej szkodzi to przerzucanie z miejsca na miejsce niż oddalenie od centrum.

      Usuń
    4. Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji. Ze wszystkich wymienionych przez Emilię lokalizacji właśnie Hala wydaje mi się najodpowiedniejsza. W pozostałych zawsze było tak ciasno, że nie było mowy o spokojnym pooglądaniu tego, co wystawcy mają na stoiskach, ba - czasem trudno było się do stosika dostać! Wychodziłam stamtąd poobijana, wymiętoszona, i przeważnie bez książek. Jedynie Dworzec Główny się obronił, tam było nieco więcej miejsca. Podejrzewam, że gdyby Hala była stałym miejscem targów, dość szybko by się wszyscy do tego przyzwyczaili. A nowych bywalców chyba bardziej zachęciłyby spore rabaty niż lokalizacja.

      Usuń
  2. Mnie się podobało, że tym razem targi są w Hali Stulecia, wreszcie nie musiałam przepychać się przez tłum ludzi i nikt mnie nie potrącał co chwila; wymarzone warunki, żeby spokojnie wszystko pooglądać :-). Poszłam niby rekreacyjnie, a też wyszłam objuczona. Żaden notes się do mnie nie uśmiechnął, ale za to nabyłam płytę ulubionego artysty ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, właśnie! Żadnych przepychanek, no dobra, zdarzyło nam się przy wychodzeniu, bo akurat napłynęła nowa fala zwiedzających. Ale to w zwężonym przejściu było, wybaczam.
      Pochwal się, co kupiłaś oprócz płyty?

      Usuń
    2. Kupiłam podręcznik do angielskiego (czasowniki złożone - czy to tylko moja zmora?...), i to chyba ta wiedza tak mi ciążyła ;-). Pani mi podokładała do niego zakładki edukacyjne, z czego jestem bardzo zadowolona. Skusiłam się też na ręcznie robioną zakładkę.

      Usuń