Mowa o "Strzałach nad jeziorem", czyli najnowszej książce Marty Matyszczak. Zanim przejdę do wrażeń z lektury, muszę pochwalić okładkę. Jest świetna, spójna koncepcyjnie z poprzednimi i zawiera charakterystyczne elementy dla serii. Świetnie to wymyśliła autorka okładek, pani Ilona Gostyńska-Rymkiewicz, brawo!
Bohaterowie serii "Kryminał pod psem" nie mogą usiedzieć na miejscu. Poznałam ich w Chorzowie, w następnej książce wywędrowali do Irlandii, a teraz znów znaleźli się w Barlinku. Róża Kwiatkowska, której ciągoty w stronę Szymona są widoczne na kilometr (i tylko Szymon ich nie widzi), postanawia się odchudzić i wyjeżdża do Barlinka w województwie zachodniopomorskim. To miejscowość słynna z deski barlineckiej, jeśli ktoś jest na etapie wykańczania mieszkania czy domu, to na pewno wie, o co chodzi.
Turnus odchudzający spełnia swoje zadanie, dziewczyna traci potężne gabaryty, jednak spotyka ją coś nieprzewidzianego: oto zostaje zatrzymana jako podejrzana o morderstwo.
Ofiarą jest profesor archeologii podwodnej. Zastrzelono go z broni palnej, którą dopiero co miała w rękach Róża. Dzięki Szymonowi dziennikarka zostaje wypuszczona z aresztu za kaucją. Prowadzi razem z Szymonem śledztwo, przypominające bardziej rzucanie na oślep sieci w nadziei, że coś się złapie. Stawka jest wysoka, jeśli nic nie znajdą żadnych śladów, dziewczynie grozi proces.
Po skończonej lekturze zdałam sobie sprawę, że przy czytaniu mało mnie interesowało, kto zabił. W książce dzieją się bowiem daleko ciekawsze rzeczy niż poszukiwanie przestępcy. W książce, czyli w Barlinku: zaglądałam na posterunek policji, schodziłam na dno jeziora, odwiedziłam tartak deski barlineckiej, zajrzałam do kościoła, do domu kultury i kilku restauracji. To były fantastyczne odwiedziny, bardzo barwne, plastyczne i bogate w szczegóły. Niektóre zaś były mocno zabawne, inne znów mocne (oj, było grubo!). Co tam zabójstwo! Ba, nawet zabitego nie bardzo szkoda, bo niezbyt dobry człowiek z niego był. Ja tam na dwa dni przeniosłam się do Barlinka i dobrze mi tam było.
Zostały mi dwie refleksje po przeczytaniu książki.
Pierwsza to akurat banał, ale i tak napiszę: że pieniądze szczęścia nie dają, ale cholernie ułatwiają życie.
Druga myśl: odchudzanie koszmarnie psuje charakter, zauważyłam, że Róża wciąż warczy!
" - Skurwysynu! - warknęła Róża, drąc "Bez ściemy" na drobne kawałki i rozrzucając je po pokoju."[1]
" - Nadęta zdzira - warknęła Róża przez zęby, gdy tylko adwokatka opuściła jej pokój."[2]
" Ty! - wyrzęziła Kwiatkowska. - Zafajdany gnoju! - sprecyzowała myśl. - To twoja sprawka!"[3]
Niewątpliwie brak ulubionego pożywienia wpływa strasznie na samopoczucie Róży, jest to mocno widoczne (choć i wcześniej była z niej choleryczka) i bardzo niepokojące. Mój mąż właśnie zaczyna odchudzanie i już zaczynam się obawiać.
A teraz do brzegu. To książka, która bardzo szybko mi się przeczytała (sama!), świetna w kolejnych czytaniach, zupełnie jak przy starej dobrej Chmielewskiej. Można ją czytać w kółko i się nie nudzi. Podoba mi się to nadzwyczajnie i już wiem, że książki Marty będę czytać w ciemno.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości autorki oraz Wydawnictwa Dolnośląskiego, za co serdecznie dziękuję! Dawno aż tak mnie nie ucieszyła przesyłka z książką!
---
[1] "Strzały nad jeziorem" Marta Matyszczak, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław, 2018, s. 21
[2] Tamże, s. 75
[3] Tamże, s. 232
Od razu zajrzałam do katalogu Legimi "Strzałów" jeszcze nie ma, ale ściągnęłam na półkę dwa poprzednie "Kryminały pod psem".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jest na Legimi? To polecam gorąco :)
UsuńSą. Obydwa już za mną, a teraz zaczął Kitek. Koleżanka w pracy też, tylko że w papierze. Skończyła i podobało się. Czeka na trzecią. Trochę rażą stereotypy, czasem humor po bandzie (nawet psi), ale ogólnie niezły fan i też czekam na Strzały :D
UsuńA potem na kolejne i kolejne... bo się piszą albo i są już napisane :)
Usuń