niedziela, 18 lutego 2018

"Magiczne lata" Robert McCammon


Jak można przeczytać tak doskonałą książkę i przez parę lat nie napisać o niej ani słówka? Głupio mi i chcę się poprawić.

"Magiczne lata" to opowieść o pewnym chłopcu mieszkającym w małym miasteczku w Alabamie i o tym, co mu się przytrafia. Mam jednak wrażenie, że ta opowieść jest tylko pretekstem do opowiedzenia czegoś więcej, ba, do opowiedzenia WSZYSTKIEGO, co tylko autor miał w głowie. Takie rozpasanie pisarskie rzadko wychodzi powieściom na dobre, tu jednak powstało arcydzieło. To WSZYSTKO bowiem jest ujęte w zgrabnych ramach miasteczka Zephyr, a Cory Mackenson prowadzi nas, czytelników, przez miasteczko ze szczerością i świeżością i jedenastolatka, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. 


Dlatego razem z nim doświadczałam obezwładniającej lekkości latania, bałam się jak cholera podczas wielkiej powodzi i sama nie wiedziałam co myśleć, gdy pies Cory'ego zmartwychwstał. Szaleństwo, prawda? Że już nie wspomnę o triceratopsie czy duchach, wreszcie o wpadającym do jeziora samochodzie, od którego wszystko się zaczęło. To, czego doświadcza Cory, jest oczywiście najbardziej żywe, ale książka ma bardzo solidną podbudowę, czyli obraz małego amerykańskiego miasteczka lat sześćdziesiątych. Znajdziemy tu całą strukturę miasteczka, mocny wciąż podział na białych i kolorowych, wszystkie te zależności oplatające Zefir, od sklepikarza po szeryfa. Nie spodziewajcie się, że to będzie wszystko przewidywalne jak w książeczce dla dzieci, ten świat nie jest czarno-biały, jest pełen niuansów i wciąż się zmienia. Pewnie dlatego tak dobrze mi się to czytało, bo wciąż byłam ciekawa, co zdarzy się za zakrętem: raz autor uczęstował mnie nieprawdopodobną historią, innym razem zakręcił fabułą, a w kolejnym rozdziale nie zrobił nic, i to też było mega fajne.

Mnie osobiście książka kupiła w momencie, gdy trafiłam na zdanie, po którym momentalnie oczy powędrowały mi w stronę półki z komiksami, gdzie stoi cała seria mojego ukochanego Calvina ("Calvin i Hobbes") Billa Wattersona i jeden z tomów ma właśnie tytuł "Dni są po prostu za krótkie".
"Mówiliśmy o rzeczach, które zaplanowaliśmy sobie na lato, a było ich tak wiele, że dni zdawały nam się stanowczo zbyt krótkie". [1]
Ach, przypominam sobie ten opis co roku w sierpniu, gdy kończą się wakacje:
"Lato już bez wątpienia zbliżało się do końca.
Poranki wydawały się jakby odrobinę chłodniejsze. Noce nabrały apetytu i zjadały coraz więcej dnia". [2]
W ogóle to jest kopalnia cudownych cytatów! Przytoczę jeszcze jeden, już ostatni:
" - Pamiętaj.
- Pamiętaj? Co mam pamiętać?
- Wszystko - powiedziała. - Każdą najdrobniejszą rzecz. Nie pozwól, by choć jeden dzień umknął ci bez wspomnień i zbieraj je jak cenne skarby. Bo to są skarby. Wspomnienia to cudowne drzwi, Cory. One uczą, pomagają i strzegą. Kiedy na coś patrzysz, nie ograniczaj się tylko do patrzenia. Zobacz to. Naprawdę zobacz. A jeśli to zapiszesz, ktoś inny też będzie miał szansę to zobaczyć". [3]
No i proszę, właśnie zobaczyłam książkę!
Może i wy ją zobaczycie?  Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, przeczytajcie "Magiczne lata", gwarantuję, że będziecie od tego odrobinę szczęśliwsi.




Wpis dedykowany Piotrowi, Michałowi, Adrianowi
---
[1] "Magiczne lata" Robert McCammon, przełożyła Maria Grabska-Ryńska, Papierowy Księżyc, Słupsk 2012, s. 167
[2] Tamże, s. 269
[3] Tamże, s. 259-260 

17 komentarzy:

  1. Lepiej późno niż wcale :D Bo ja cały czas twierdzę, że to od Ciebie się dowiedziałem o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiające. Wspominałam o niej tylko raz, w podsumowaniu któregoś roku, fakt, że napisałam, że mi wyskoczyła poza skalę ocen, ale czy to wystarczyło, byś po nią sięgnął?

      Usuń
    2. Jak widać. Dowiedziałem się, że takie cudo w ogóle istnieje, a potem nabierałem coraz większej ochoty, żeby przeczytać.

      Usuń
    3. No tak, bo potem, zdaje się, napisał o niej Adrian, fantastyczną, długą recenzję (której mu szalenie zazdrościłam, bo umiał ubrać w słowa to, co mnie samej tłukło się po głowie i nie umiało wyjść).

      Usuń
    4. Całkiem możliwe, ale to już tylko przypieczętowało decyzję :)

      Usuń
    5. Ja na pewno usłyszałem o niej i przeczytałem z polecenia Piotra i też zasadniczo pluję sobie w brodę, że choć kilku zdań o niej nie skrobnąłem (ale to u mnie ostatnio stan permanentny :P ). Natomiast niesiony falą, może nie zachwytu, ale solidnego podobaniamisie, sięgnąłem po postapokaliptyczny "Łabędzi śpiew" i srogo się zawiodłem. Przegadana powieść drogi z wątkami nadprzyrodzonymi, niby przypowieść o walce dobra ze złem, ale zbyt rozwleczona (2 tomy) i momentami po prostu nudna :(

      Usuń
    6. Tu mnie zasmuciłeś, bo od jakichś dwóch lat przymierzam się do "Łabędziego śpiewu" i liczę na solidne postapo od gościa, który wie, jak pisać i tworzyć ciekawe historie. Przekonam się może niedługo :)

      Usuń
    7. Akurat w postapo McCammon ma silną konkurencję, więc ja się nawet do tego "Łabędziego śpiewu" nie przymierzałam i nie przymierzam.

      Usuń
    8. @Adrian Przymierz się i napisz, chętnie skonfrontuję, póki resztki wrażeń gdzieś się tam pod kopułą poniewierają :P
      @Agnes Tu nawet nie chodzi o konkurencję. Po prostu uważam, że książka jest zbyt "rozmyta" w tym co chce przekazać :)

      Usuń
  2. Trzeci cytat jest jednym z moich ulubionych :) Trafne spostrzeżenie, że McCammon opowiedział o wszystkim, co miał w głowie – dość trudno to dostrzec, skoro autor tak dobrze poradził sobie z tym, by ten rozrzut tematyczny nie uwierał.

    Za dedykację bardzo dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę! Jesteś jednym z tych, którzy po cichutki szeptali mi nad głową "napisz, napisz". :)
      Znakomity jest też wątek autoironiczny, o pisarzu, nie sądzisz? Jeden z lepszych w całej książce, tyle że przykryty nieco innymi, bardziej spektakularnymi zdarzeniami.

      Usuń
    2. Ponoć to właśnie Vernon jest postacią najbliższą autorowi - zresztą to widać.

      Ja akurat zawdzięczam lekturę Matce Polce Czytającej, ale pamiętam tą wzmiankę Agnieszti, dopiero potem też odkryłem, że wszyscy już znają tą książkę, tylko ja spóźniony :) Piękna, piękna lektura. W wakacje powtórka jak nic.

      Usuń
    3. Tak! Zresztą tutaj Michał dobrze powiedział o tym autobiografizmie w postaci Vernona, o którym McCammon wspomina bodaj we wstępie do wydania z Papierowego Księżyca. To pewnie stąd ten wątek jest tak poruszający, ale w specyficzny sposób. Poza tym to też takie kingowskie pisanie pisarza o pisaniu i pisarzach, które na takim poziomie zawsze ma moje poparcie :)

      I to racja, że ten wątek przyćmiewają wątki barwniejsze, ale ze swoją głębią w moim rankingu wychodzi na jedno z czołowych miejsc.

      Usuń
    4. Chyba to dobry pomysł, żeby w wakacje zrobić sobie powtórkę :)

      Usuń
  3. Ja też dzięki Wam wszystkim mam ją wysoko na liście. Swoją drogą to ciekawe, jak niektóre książki krążą od bloga do bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ustaw sobie na wakacje czytanie, my będziemy powtarzać i będziemy na bieżąco komentować wpis :)

      Usuń