Intryga w tym kryminale wygląda jak w innych: klientka Masona popada w tarapaty, on zaś rzuca wszystko na szalę, by ją ocalić przed skazaniem. Myślałam, że to już czytałam, ze względu na znajomy motyw eksperymentowania z okularami świadka na sali sądowej. Myliłam się, wcześniej adwokat udowadniał, że świadek bez okularów nie byłby w stanie zapamiętać żadnej twarzy. Tutaj natomiast manipulacja okularami służyła do podpuszczenia świadka, by przyznał, że był tam, gdzie być nie powinien. I wiadomo, jak gdzieś coś puszcza, to cała linia prokuratora się sypie.
Zainteresowały mnie delikatne akcenty, świadczące o tym, że uprzedzenia rasowe w Ameryce są "żywe". No tak, książka została napisana w 1950 roku.
"- Jestem wolna, biała, pełnoletnia i samodzielna." [1]
"Ludzie nie chcieliby wydawać swoich synów za dziewczyny pochodzenia azjatyckiego, a miłe dziewczęta nie chciałyby wychodzić za chłopców z mieszaną krwią w żyłach." [2]
Interesujące.
---
[1] "Sprawa jednookiego świadka" Erle Stanley Gardner, tłumaczyła Magda Białoń-Chalecka, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1997, s. 129
[2] Tamże, s. 233-234
Uprzedzenia te są nadal żywe, ale nie przedostają się tak często do literatury. Wystarczy poczytać nieco o policyjnej brutalności w USA.
OdpowiedzUsuńGdzie poczytać, co poczytać? Ale nie, nie odpowiadaj mi. Umrę kiedyś z zaczytania.
Usuń