Anna Brzezińska przedstawiła nam kolejną porcję opowieści o Babuni Jagódce - czarownicy z Wilżyńskiej Doliny. Przypomnę, że wbrew pieszczotliwej nazwie Babunia wcale nie jest dobrotliwą staruszką, tylko wiedźmą, czasem złośliwą, czasem znudzoną życiem, czasem wredną, czasem zaciekawioną - ale nigdy po prostu dobrą.
Nawet wtedy, gdy wydaje się nam, czytelnikom, a takoż i samej Babuni, że rzucone czary są pozytywne, hm, zaraz, przesadziłam, raczej mało negatywne i takie... ymm... gładkie, to w ostatecznym rozrachunku zawsze mamy jakąś krzywdę czy płacz, nie zawsze w pełni zasłużone.
Toteż te opowieści na pewno nie są bajeczkami z morałem, że zła macocha trafia do gara, a brzydkie kaczątko za swoją pracowitość zostaje kopciuszkiem (czy jakoś tak). I to mi się właśnie w nich podoba, ta niejednoznaczność, jak w życiu. Brak czerni i bieli, a cała gama szarości. Plus tęcza, no oczywiście.
Nie będę streszczać opowiadań zawartych w tym tomie; uważam, że jeśli ktoś czytał już "Opowieści z Wilżyńskiej Doliny", to i po "Wiedźmę" sięgnie, a ja gwarantuję, że się nie zawiedzie.
Chciałam jeszcze tylko dodać, że w przedziwny i tajemniczy sposób autorka odsłoniła mi co nieco z przeszłości wiedźmy. Jakby wiatr na chwilę uniósł zasłonę, a tam za nią inny świat, inna Babunia, inne niebo... ale sekunda mija i zasłona opada z powrotem, a ja zostaję z powidokiem odtrąconej bogini pod powiekami.
Niesamowity tekst, który mnie zachęcił. Ogrrromne brawa :)
OdpowiedzUsuńnie znam niestety tej autorki ...
OdpowiedzUsuńWiele dobrego o tej książce słyszałam i Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że chcę ją poznać, przeczytać, zgłębić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D