niedziela, 23 stycznia 2011

"Aksamitne pazurki" E.S. Gardner (bo lubię Masona)

Rozochocona znakomitym (moim) odbiorem "Sprawy świetlistych śladów" sięgnęłam czym prędzej po inną książkę tego autora, jedną z niewielu o tytule bez słówka "sprawa".
Do Perry'ego Masona trafia klientka, Ewa, kobieta gładka i sprytna (Della od razu czuje do niej antypatię), która zleca adwokatowi ukrycie jej romansu ze znanym politykiem. Na dzień dobry ukrywa swoje prawdziwe nazwisko, zostawia za to namiary do człowieka  z gazety. Gazeta, słynny, plotkarski brukowiec, chce wywlec jej romans na wierzch, a Mason ma temu zapobiec. Okazuje się, że właścicielem tej właśnie gazety jest mąż Ewy, co zdecydowanie komplikuje sprawę, bo Ewa nie miała o tym pojęcia.
Jak widać, tajemnica tajemnicę pogania, napięcie rośnie,  a jak już urośnie jak trzymane w cieple ciasto drożdżowe, następuje wielkie bum i mamy trupa.
Ewa staje się podejrzaną, a Perry Mason podejmuje się jej obrony, chociaż ta kobieta wrednie i perfidnie rzyca na niego podejrzenia, kłamiąc mu w dodatku w żywe oczy - to trzeba mieć tupet, no. Della jest na nią wściekła. Fajnie się czyta o takiej Delli - bezgranicznie wiernej i oddanej sekretarce, zresztą, nie tylko sekretarce, kontakty pomiędzy Dellą a Perrym z pewnością wykraczają poza służbowe - kiedy jak prychająca kotka gotowa jest wydrapać oczy Ewie.
Nie wydrapuje, bo Mason trzyma ją za łapki. Ewę też, bo ma ostre pazurki, choć w aksamitnych rękawiczkach. I, do licha, wciąż staje w obronie tej nieznośnej kobiety!
Ostatecznie jak zwykle odnosi zwycięstwo, prawda triumfuje, a złoczyńca ponosi karę. To takie krzepiące.

Powyższe wcale nie jest recenzją. To opis dla mojej zawodnej pamięci, która już kiedyś miała do czynienia z "Aksamitnymi pazurkami", ale się tego faktu stanowczo wyparła. Toteż proszę, tu zamieszczam dowód.

Ocena: 4/6.

Tom 1 cyklu.

3 komentarze:

  1. Gdy przyglądałam się zdjęciu pierwszy przykuł moją uwagę Andrzej Łapicki, który ostatnio kojarzy mi się przede wszystkim z zainteresowaniem dziewczętami młodszymi niż własna córka...

    Ale po chwili pojęłam, iż nie on jest autorem "Aksamitnych pazurków", a ktoś dosyć nieumiejętnie skonstruował okładkę.

    Nie słyszałam wcześniej o Gardnerze, ani o żadnej z jego książek, więc czuję się bardzo zaskoczona i niemniej zachęcona by sprawdzić te kryminały na własnej skórze.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno się dziwić Delli wiedząc, jak Ewa odnosiła się do Masona ;-). A Perry bardzo mi zaimponował tym, jak sobie z trudną klientką poradził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Mason jest mistrzem w relacjach międzyludzkich :)

      Usuń