Podziwiam bohaterkę, ma rzadką umiejętność pakowania się w najbardziej wymyślne kłopoty. Tym razem wdaje się w korespondencyjny romans z Polakiem mieszkającym w Anglii. Adres znalazła pod podszewką jakiegoś paltcika z paczki z UNRY.
Listy pisane z zapałem i coraz większą namiętnością wędrują z Polski do Wielkiej Brytanii i z powrotem. Fotografie też wędrują, o, przepraszam, fotografia tylko jedna, Krystyny. Zwrotnej Reginald (tak naprawdę Józef, ale Reginald BRZMI) nie wysyła, ha! To powinno dać do myślenia Krystynie, zapalić jej lampkę ostrzegawczą. Nie daje i nie zapala.
Znajomość kwitnie, Reginald przesyła próbki tapet Krystynie, by wybrała, jak mają wyglądać ściany w ich domku (w Anglii oczywiście), opisuje, jak pięknie im będzie razem, przecież tak doskonale się rozumieją! No przecież to śmierdzi z daleka!
Zaślepiona Krystyna łyka to wszystko jak młoda gąska, przyjmuje zaproszenie do Anglii, szykuje się z drżeniem serca do wyprawy. Tuż przed wyjazdem Reginald łupnie jej wiadomością, od której skarpetki się rolują na kostkach. No i co teraz? Czy Krystyna mimo wszystko pojedzie?
Droga czytelniczko, a Ty byś pojechała? Z wciąż biednej i nie do końca odbudowanej Polski do świata, który wydaje się lepszy, bogatszy, pozwalający na głębszy oddech? Ja tak. Ona też.
Ojciec Krystyny też pojechał do Anglii, na zaproszenie ich krewnej. Spotykają tam się wszyscy (Krystyna, jej ojciec, Reginald, Agnisia, Piotruś), a co przeżywają, to już trzeba sobie samemu doczytać, bo to tragifarsa, a w tym kierunku Nepomucka jest wybitnie uzdolniona i czytać to warto.
Jeszcze dorzucę pierwsze zdanie, bo talent do pierwszych zdań również autorka posiada.
"- Mordy macie białe jak dupy aniołów... - ojciec popatrzył na nas z niesmakiem".*
---
* "Miłość niedoskonała" Krystyna Nepomucka, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1991, s. 5.
Pamiętam, że na początku myślałam, że Reginaldem okaże się Busio, który jakoś zmyślnie chce omotać i odzyskać małżonkę - przekombinowałam, ale Nepomucka też świetnie sprawę "Reginalda" rozgrywa :) I od pierwszego tomu zastanawiałam się, czy jeszcze pojawi się Piotruś i przyznam, że to spotkanie z nim było bardzo "filmowe" - to spojrzenie uchwycone w lustrze. Rozumiem, że planujesz czytać kolejny tom?
OdpowiedzUsuńPewnie, że planuję. Tylko czytam nie ciągiem, a dawkuję sobie powolutku, tak mi lepiej wchodzi.
UsuńPrzekombinowałaś z Busiem, faktycznie :) Ja też kombinowałam, ale bardziej zachowawczo, z jakimś hochsztaplerem. Też nie trafiłam, Nepomucka ma jednak większą wyobraźnię i rozmach.
kurczę, jak widać nie pamiętam wszystkiego, bo ten wątek dopiero po przeczytaniu u Ciebie wrócił do mnie.
OdpowiedzUsuńKasiu, to by trzeba było mieć łeb jak sklep, żeby pamiętać wszystko, tak się nie da. A jeszcze jak lektura była jakiś czas temu, to się trochę zaciera. :)
UsuńTaka Rodziewiczówna z czasów PRL-u?
OdpowiedzUsuńSłabo znam Rodziewiczównę, niestety, trudno mi powiedzieć, czy można je porównywać.
UsuńRodziewiczówny przeczytałam kilkanaście książek, Nepomuckiej tylko kilka (serię Niedoskonałe-Doskonałe), i na tej podstawie mogę powiedzieć, że różni je styl pisania. Nepomucka jest bardziej bezpośrednia i wręcz niepoprawna w opisywaniu przebiegu związków damsko-męskich, czy ich szczegółów - nie pamiętam, żeby u Rodziewiczówny opisy wyszły poza pocałunki, no i pani R. jest w ogóle elegantsza jeżeli chodzi o język. Nepomucka zdaje się głównie skupiać na tematyce około miłosnej, Rodziewiczówna jest bardziej pozytywistyczna, jest u niej nacisk na wartości takie jak rzetelna praca, patriotyzm, honor, a akcja często toczy się poza miastem, w jakimś dworku oraz całkiem często głównymi bohaterami są mężczyźni (u N. to są chyba głównie kobiety).
UsuńOne są całkiem inne
UsuńW dobie randek internetowych Krystyna nie popełniłaby takiego błędu, jak niepoproszenie o zdjęcie:). No ale to były czasy, gdzie wszystko działo się wolniej, więc człowiek wolniej też nabierał doświadczenia:).
OdpowiedzUsuńP.S. Czy gdziekolwiek jest w zasadzie wymienione imię głównej bohaterki?
Nie ma imienia, sama sobie ją nazwałam Krystyną.
UsuńA bohaterka po prostu bardzo chciała tej miłości... tak myślę.