Post tematyczny ma dotyczyć tego, jak pory roku wpływają na moje lektury. Ok. Zaczęłam się zastanawiać, czy wraz z porą roku zmieniają się moje czytelnicze upodobania. Nie, raczej nie. Miejsca, w których czytam? Też raczej nie. Hmmm... jak mam powiązać pory roku z czytaniem?
Mam! Mam przecież swoją ulubioną porę roku w literaturze - to zima! Przy czym to upodobanie nie pokrywa się z ulubioną porą roku w realnym świecie, bo uwielbiam lato, słońce, kwiaty i owoce.
Skąd mi się wzięła ta zima? Pogrzebałam w pamięci i wyszło mi, że to wystartowało przez historyjkę dla dzieci "Odarpi, syn Egigwy" Centkiewiczów. Mały chłopiec, który ubierał się w skóry i futra, polował na foki i jadł słoninę na surowo - działał małej dziewczynce na wyobraźnię. Szczególnie sposób jedzenia tej słoniny: długi pasek wsuwało się do ust i tuż przy wargach odcinało ostrym nożem. Nawet doświadczonym Eskimosom czasem obsunął się nóż i robił krechę na ustach. Wypróbowałam ten sposób. Zupełnie nie pamiętam, czego używałam zamiast słoniny (taka tłustość by mi przez gardło nie przeszła), ale odcinanie nożem szło mi całkiem nieźle.
Odarpi się mocno zakotwiczył w młodym i podatnym literacko umyśle, więc idąc za ciosem przeczytałam wszystko, co znalazłam Centkiewiczów w szkolnej bibliotece, dobrych kilkanaście pozycji. W tym rewelacyjne "Wyspy mgieł i wichrów". No i tak mi zostało. Uwielbiam "Smillę w labiryntach śniegu", "Wszystko o Wandzie Rutkiewicz", sceny z "Imperium kontratakuje" na lodowej planecie, piosenkę Kayah z tekstem "Śnieg zasypał dzisiaj wszystkie drogi" i Gałczyńskiego, gdy pisze:
Srebrną drogę przebiegł srebrny zając.
Srebrny promień podkradł się pod sowę.
Sowa patrzy. A tu płatki śniegowe
z nieba na ziemię spadają.
Jaka tam sowa -
to także księżyc.
A śnieg się ustatkował
i położył się, i leży;
patrz: promieniowanie,
blask na śnie.
Ruszają się sanie.
Leży śnieg.
Pamiętajcie, dzisiejsze posty ŚBK biorą udział w konkursie! Powodzenia!
O, "Smillę" i ja uwielbiam! A jeśli już jesteśmy w lodowo-śniegowych klimatach, to mogę Ci polecić "Na krańcu świata. Najsłynniejsza wyprawa na biegun południowy" - o wyprawie ratunkowej ekspedycji Roberta Scotta. Czytało się znakomicie!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że czytało się znakomicie :) Nawet rozmawiałyśmy pod notką :)
Usuńnaprawdę lubisz zimę w ksiązkach?
OdpowiedzUsuńja się w sumie nigdy nad tym nie zastanawiałam.. w sumie czytam dużo literatury rosyjskiej, a tak ciagle zima ^^
Pewnie, że lubię. A jeszcze czytanie o śniegach, gdy wokół słońce i ciepło, wprawia mnie w dobry nastrój .
UsuńZimy nie lubię, ale w książkach może być :)
OdpowiedzUsuńBo nie dotyka personalnie? ;)
UsuńNie czytałam żadnej z książek, o których piszesz.
OdpowiedzUsuńAle wiem, że zima w książkach może być piękna, bo tak było w "Wyśnionym szczęściu" i "Zimowej róży".
Natomiast w książce "Dziecko lodu" wszystko toczy się w Arktyce. Oprócz wątku głównego, treść przeplatana jest scenami z ekspedycji Franklina z 1847 roku (właśnie w Arktyce) oraz drogą, którą pokonuje biała niedźwiedzica ze swoim dzieckiem. Polecam.
Dzięki za polecankę, już wrzuciłam sobie książkę do poszukiwanych. Brzmi ciekawie, zwłaszcza ta ekspedycja.
Usuń