piątek, 22 września 2017

"Martwy błękit" Krzysztof Bochus - przedpremierowo!

Notkę o "Martwym błękicie" zacznę od narzekania.

Na co? Na tytuł! Jest taki przeciętny i nic niemówiący! Szkoda, bo książka świetna i chciałam ją sobie jakoś bardziej w pamięci umocować, a tytuł mi w tym absolutnie nie pomoże. Na szczęście to chyba jedyne, na co mogę narzekać. 

Jest rok 1933, w Sopocie właśnie znaleziono bogatego żydowskiego przedsiębiorcę martwego przy swoim biurku. Obok broń palna, list pożegnalny (napisany bez wątpienia ręką zmarłego), a w nim przyznanie się do machlojek finansowych. Wszystko jasne, prawda? Zasadniczo policja nie ma zbyt wiele do roboty poza orzeczeniem samobójstwa i zamknięciem śledztwa. Jednak Christian Abell ma wątpliwości i na tych wątpliwościach buduje całe śledztwo. Szybko okazuje się, że jego podejrzenia są słuszne. Samobójstwo to fikcja, popełniono brutalny mord (i to nie jeden), a sam Abell kilkakrotnie staje oko w oko ze śmiercią. Co więcej, policja odkrywa też, że kolekcja obrazów zmarłego, wyjątkowo unikatowa i bardzo cenna, gdzieś zniknęła. Abell ma więc nie tylko znaleźć mordercę, ale i (może nawet bardziej) zaginione dzieła sztuki.


Wiecie co? To jest świetnie napisana książka, wszystko mi się w niej podoba (oprócz jednej rzeczy, o której napiszę na końcu).

Christian Abell, bo jako śledczy przypomina mi Wallandera: łowi wszelkie poszlaki, nie daje się zastraszyć ani zmylić, niestrudzenie przesłuchuje podejrzanych, umawia się na tajne nocne spotkania, nie bacząc na niebezpieczeństwo. Dla kontrastu: nie stroni też od wielogodzinnego przesiadywania w bibliotece w poszukiwaniu interesujących go informacji. Ciekawy gość, choć nieco suchy i kostyczny. Podoba mi się też postać jego podwładnego, wachmistrza Kukulki. Ta postać jest napisana zaledwie kilkoma zdaniami, ale bardzo sugestywnie.

Szalenie podoba mi się miasto opisane w powieści, Sopot, jakiego nie znałam. Byłam oczywiście w Sopocie (niech podniesie rękę ten, kto nie był), ale prawdę mówiąc, pamiętam tylko molo. Autor zaś opisuje miasto piękne i malownicze, takie, że chciałabym pojechać tam i skonfrontować książkę z rzeczywistymi miejscami. 

"Tak, to miasto to perła. I w dodatku przyciąga jak magnes. Gdybyś spojrzał na Sopot z lotu ptaka, ujrzałbyś równą siatkę ulic wiodących ku morzu. Poprowadzono je krawędziami wzniesień i dolinami, tak aby jak najpełniej wykorzystać walory przyrody. Ujrzałbyś zróżnicowaną, ale harmonijną zabudowę mieszkaniową. Składają się na nią eleganckie rezydencje, wille, czynszowe kamienice, pensjonaty, a także budynki wielorodzinne. Wyobraź sobie, że pierwszy plan urbanistyczny Sopotu powstał już w tysiąc dziewięćset dziewiątym roku! Wymyślono sobie miasto ogród i dzięki moim wybitnym kolegom architektom, takim jak Wilhelm Lippke czy Paul Punchmüller, w dużym stopniu udało się zrealizować to założenie. Sopot ma swój architektoniczny styl. Spójrz na historyzujące dekoracje z wysokimi ceramicznymi dachami, asymetrię brył, lukarny i wieżyczki. Na tę romantyczną, często baśniową kompozycję fasad! Ta malownicza odmiana historyzmu jest do dzisiaj znakiem rozpoznawczym miasta!" [*]


Brawa dla autora za to, że tak wiele interesujących szczegółów dotyczących czy to miasta Sopot, czy sztuki, czy żydowskiego mistycyzmu zdołał zamieścić w książce, nie czyniąc z niej nudnego wykładu.

Cóż mi się więc nie podoba? Ano, moja własna pamięć, która z delikatnych nawiązań do przyszłych wydarzeń (na przykład proroctwa starszej Żydówki) robi aferę, wyobrażając sobie przyszłą okrutną wojnę.


Śmiem twierdzić, że druga książka pana Bochusa jest lepsza  od pierwszej i bardzo mnie to cieszy.  No i mamy kolejną chorągiewkę na mapie kryminałów retro, w Sopocie!

Za udostępnienie książki do recenzji bardzo dziękuję wydawnictwu Muza. Premiera powieści - 27 września 2017. Polecam, nawet niekoniecznie po kolei.

---
[*]  "Martwy błękit" Krzysztof Bochus, Wydawnictwo Muza, Warszawa, 2017, s. 32.

Martwy błękit [Krzysztof Bochus]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE


8 komentarzy:

  1. Bardzo ładny ten opis Sopotu. Byłam tam, ale swoje spacery ograniczyłam do okolic znajdujących się blisko morza. :) Będę pamiętała o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to - tak samo, spacerowałam po plaży i okolicach, gdybym wcześniej czytała tę książkę, na pewno rozejrzałabym się baczniej dookoła.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Polecam obie, drugą bardziej, ale pierwszą też :)

      Usuń
    2. Krzysztof Bochus25 września 2017 06:04

      Bardzo dziękuję za piękną i wnikliwą recenzję.

      Usuń
    3. Panie Krzysztofie, dziękuję za odwiedziny i czekam na kolejną powieść!

      Usuń
  3. Sopot zdecydowanie ma swój urok, gdy tylko skręci się nieco w bok od głównego traktu wiodącego na plażę. Polecam zwłaszcza pewną "kocią" herbaciarnię, o ile jeszcze nadal tam jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko będę się wybierać do Sopotu, z pewnością nieco szerzej otworzę oczy, a nie tylko "gdzie plaża, gdzie molo, gdzie morze?" :)

      Usuń