"Czarny manuskrypt" Krzysztofa Bochusa sprawia wrażenie, jakby bardzo chciał wymościć sobie wygodne gniazdko wśród kryminałów retro. Lublin i Kraków zajęty, Wrocław oblężony od dawna przez Mocka, po Wielkopolsce krąży Jan Morawski, a Poznań zajął komisarz Kaczmarek. Nie kojarzę takiego kryminału w Warszawie, ale czyż stolica nie jest zbyt oczywista? Bochus wybrał więc Kwidzyn. Miasto niezbyt duże, ale za to z ciekawą historią (którą autor w pełni wykorzystał) oraz wspaniałym malborskim zamkiem w pobliżu (też wykorzystanym).
Głównym bohaterem "Czarnego manuskryptu" jest Christian Abell, radca kryminalny. Przeniesiony do Kwidzyna z Gdańska (po grubej aferze, którą na szczęście poznajemy podczas lektury, a nie zostajemy tak zawieszeni w niepewności) i przydzielony do rozwiązania zagadki krwawego morderstwa.
Kto zginął? Ksiądz z kwidzyńskiej parafii, Gerhard Platzek. Jego okrutnie zmasakrowane zwłoki znaleziono rozciągnięte na kościelnym dzwonie. Gdy po niedługim czasie ginie jeszcze jeden ksiądz z tej samej parafii, w mieście zaczyna być gęsto od domysłów. Abell naciskany z góry przez szefa, antypatycznego komisarza von Bocka, ma te domysły rozwiać i szybko ująć przestępcę.
To powyżej to szkic, zarys fabuły. W książce zmieściło się zaskakująco dużo tropów i wątków: ksiądz uwodzący mężatki, ksiądz korzystający z usług prostytutek, homoseksualizm, tajne bractwa krzyżackie, niemieccy narodowcy z NSDAP - wszystko to bogato podlane historycznym sosem. W sosie mieszają się: zamek krzyżacki; mistrzowie zakonni, zwłaszcza Hermann von Salza; historia świętej Doroty Schwartze... Żaden z tych wątków nie jest zlekceważony, wszystkie radca bada z jednakową starannością - i w niektórych przypadkach jego starania zostają wynagrodzone.
Podczas czytania przypomniał mi się znienacka Pan Samochodzik z książek Nienackiego. Od niego też można było dowiedzieć się wiele o historii ziem polskich. W książce taką encyklopedyczną rolę odgrywają dwie osoby: redaktor miejscowej gazety, Georg Balla (dawny przyjaciel Christiana) oraz profesor Bernhard Schmiedke z zamku malborskiego. Dzięki temu w powieści zawarto sporą porcję wiedzy, zarówno tej z czasów świetności zakonu krzyżackiego, jak i czasów, gdy dzieje się śledztwo, czyli lat trzydziestych XX wieku.
Jeśli chodzi o intrygę kryminalną, byłam w pełni usatysfakcjonowana. Odpowiednio zawikłana, bez oczywistości i cudownych przypadków. Abell siły rozkłada równo: na dedukcję i zbieranie śladów w terenie. Dzięki temu mamy emocjonujące pościgi za tajemniczą sylwetką w kapturze, wędrówki po sekretnych podziemnych przejściach, zaginione manuskrypty (och, jak ja lubię te zaginione manuskrypty!) i inne podobne atrakcje.
Jak na debiut wyszło znakomicie. Fabuła świetnie poprowadzona, warsztat literacki bez zarzutu. Naprawdę polecam. Mam tylko jeden zarzut: wątek życia osobistego radcy jest tak do bólu sztampowy, że już bardziej nie może być. Na szczęście nie jest zbyt eksponowany.
Powieść warta uwagi i z przyjemnością zobaczyłabym kolejną książkę tego autora na rynku, byle tylko Abell nie był takim wyalienowanym ponurakiem.
Dziękuję wydawnictwu Muza za możliwość przeczytania powieści!
Głównym bohaterem "Czarnego manuskryptu" jest Christian Abell, radca kryminalny. Przeniesiony do Kwidzyna z Gdańska (po grubej aferze, którą na szczęście poznajemy podczas lektury, a nie zostajemy tak zawieszeni w niepewności) i przydzielony do rozwiązania zagadki krwawego morderstwa.
Kto zginął? Ksiądz z kwidzyńskiej parafii, Gerhard Platzek. Jego okrutnie zmasakrowane zwłoki znaleziono rozciągnięte na kościelnym dzwonie. Gdy po niedługim czasie ginie jeszcze jeden ksiądz z tej samej parafii, w mieście zaczyna być gęsto od domysłów. Abell naciskany z góry przez szefa, antypatycznego komisarza von Bocka, ma te domysły rozwiać i szybko ująć przestępcę.
To powyżej to szkic, zarys fabuły. W książce zmieściło się zaskakująco dużo tropów i wątków: ksiądz uwodzący mężatki, ksiądz korzystający z usług prostytutek, homoseksualizm, tajne bractwa krzyżackie, niemieccy narodowcy z NSDAP - wszystko to bogato podlane historycznym sosem. W sosie mieszają się: zamek krzyżacki; mistrzowie zakonni, zwłaszcza Hermann von Salza; historia świętej Doroty Schwartze... Żaden z tych wątków nie jest zlekceważony, wszystkie radca bada z jednakową starannością - i w niektórych przypadkach jego starania zostają wynagrodzone.
Podczas czytania przypomniał mi się znienacka Pan Samochodzik z książek Nienackiego. Od niego też można było dowiedzieć się wiele o historii ziem polskich. W książce taką encyklopedyczną rolę odgrywają dwie osoby: redaktor miejscowej gazety, Georg Balla (dawny przyjaciel Christiana) oraz profesor Bernhard Schmiedke z zamku malborskiego. Dzięki temu w powieści zawarto sporą porcję wiedzy, zarówno tej z czasów świetności zakonu krzyżackiego, jak i czasów, gdy dzieje się śledztwo, czyli lat trzydziestych XX wieku.
Jeśli chodzi o intrygę kryminalną, byłam w pełni usatysfakcjonowana. Odpowiednio zawikłana, bez oczywistości i cudownych przypadków. Abell siły rozkłada równo: na dedukcję i zbieranie śladów w terenie. Dzięki temu mamy emocjonujące pościgi za tajemniczą sylwetką w kapturze, wędrówki po sekretnych podziemnych przejściach, zaginione manuskrypty (och, jak ja lubię te zaginione manuskrypty!) i inne podobne atrakcje.
Jak na debiut wyszło znakomicie. Fabuła świetnie poprowadzona, warsztat literacki bez zarzutu. Naprawdę polecam. Mam tylko jeden zarzut: wątek życia osobistego radcy jest tak do bólu sztampowy, że już bardziej nie może być. Na szczęście nie jest zbyt eksponowany.
Powieść warta uwagi i z przyjemnością zobaczyłabym kolejną książkę tego autora na rynku, byle tylko Abell nie był takim wyalienowanym ponurakiem.
Dziękuję wydawnictwu Muza za możliwość przeczytania powieści!
"Czarny manuskrypt" Krzysztof Bochus, Muza, Warszawa 2017.
Autorem jest Krzysztof Bochus - nie Bachus.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi, poprawiłam.
UsuńO proszę, nowe nazwisko do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńMoże Ci się spodobać! Pożyczyć? ;)
UsuńDobrze się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy autor planuje kontynuację...
UsuńKsiążka dla mnie, lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńJa też, dlatego polecam. :)
UsuńZapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńA w Warszawie to chyba Drwęcki zagadki rozwiązywał (cykl autorstwa Konrada T. Lewandowskiego).
O, właśnie czekałam na jakąś podpowiedź co do stolicy. Lewandowski, mówisz? Sprawdzę, dzięki!
UsuńPrzydałaby się jakaś kryminalno-książkowa mapa Polski.
OdpowiedzUsuńAle z kryminałami retro czy wszystkimi polskimi kryminałami?
Usuń