Zaczyna się intrygująco już od samego tytułu. Abcde - czy to będzie alfabet? A ta kropka w środku? Strona internetowa w domenie "de", czyli niemieckiej?
To słownik. Iwona Chmielewska narysowała i napisała słownik, gdzie każdej literze poświęconych jest kilka stron. Dla litery "A" mamy: der Apfel, der Adventskalender, die Autobahn i der Augenarzt. Niemieckie słowa są pięknie wypisane stalówką w obsadce, na papierze milimetrowym, pod nimi są zamieszczone ich odpowiedniki w języku angielskim, francuskim i polskim.
Dlaczego główny tekst jest po niemiecku?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iwona Chmielewska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iwona Chmielewska. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 9 stycznia 2017
sobota, 17 grudnia 2016
"Oczy" Iwona Chmielewska

Chyba stałam się fanką książek pani Iwony Chmielewskiej. Na półce stoją już: "Pamiętnik Blumki", "W kieszonce", "O tych, którzy się rozwijali", "Cztery strony czasu" i "Dwoje ludzi". "Oczy" właśnie przeczytałam, a na boku leży i czeka jeszcze "Abc.de". Skąd mi się to wzięło? Ano stąd, że one są tak przepięknie wizualnie, wysmakowane, nie przeładowane, a do tego na wizualności się nie kończy, zawsze jest tam jakaś myśl.
niedziela, 26 kwietnia 2015
"W kieszonce" Iwona Chmielewska
Do tej pory miałam do czynienia z książkami pani Iwony pisanymi i rysowanymi dla dorosłych."W kieszonce" jest pozycją dla dzieci.
Opowiem, jak czytaliśmy to z Krzysiem. Pierwsze zapoznanie się z książką było... linearne. Oglądaliśmy obrazek dwóch "cosiów" wystających z kieszonki, po czym odwracałam stronę i pokazywałam, co też kryje się w kieszonce. Kolejne "cosie" i kolejne odkrycie.
Drugie czytanie to już była próba podjęta przez Krzysztofa przypomnienia sobie, co też autorka umieściła w kieszonkach, czyli jak to było po kolei. Nie da się jednak zapamiętać kolejności po pierwszym razie, nie tędy droga.
Toteż kolejnym etapem była improwizacja. Właśnie! Improwizacja! Pozwoliliśmy sobie myśleć przed przewróceniem i podawać swoje rozwiązania. Dwa "cosie" kryją w sobie milion możliwości. To fantastyczne.
A na dokładkę kieszonki jak żywe.
![]() |
Źródło zdjęcia - polskailustracjadladzieci.pl |
Kolejna świetna książka pani Iwony.
Dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz.
"W kieszonce" Iwona Chmielewska, Media Rodzina, 2015.
piątek, 20 marca 2015
"Cztery strony czasu" Iwona Chmielewska
O Iwonie Chmielewskiej wielokrotnie już tu pisałam. Uważam, że to wyjątkowa artystka - w mistrzowski sposób potrafi wyrazić całą gamę uczuć, wrażeń, pojęć, posługując się oszczędnie słowem i bogato obrazem.
"Cztery strony czasu" tylko mnie utwierdziło w przekonaniu, że jest genialna. Pani Chmielewska przedstawiła mi swoje miasto, Toruń. Jednak w przeciwieństwie do typowych przewodników (ale tych ludzkich, nie takich książeczek w formacie kieszonkowym), którzy wskazują, że w centrum rynek, na prawo zamek, na lewo rzeka - rozciągnęła swoją opowieść nie w przestrzeni, a w czasie. Miejsce jest zawsze to samo, a raczej cztery miejsca, czyli cztery mieszkania, jak cztery strony świata.
Zaglądam do tych mieszkań, przedstawionych przez autorkę pięćset lat temu, potem czterysta , znów skok o sto lat. Czasy się zmieniają, a pewne rzeczy pozostają niezmienne od setek czy tysięcy lat. Ludzie rodzą się i umierają, kochają i nienawidzą. Troszczą się o swoje rodziny, pracują, z radością celebrują święta. Bardzo lubię, gdy mam możliwość spojrzenia wstecz, na życie naszych przodków, toteż ta książka bardzo przypadła mi do serca (wiecie, zaczynam po troszeczku interesować się genealogią). Cenię pamięć i przeszłość, pani Iwona też.

szufladkami, a każda opisana nazwą mieszkania. Z szufladek wyglądają obrazki, z innego pudełka wychylają się głowy i ręce. To świadczy o starannym i długim przygotowywaniu się do pracy.
Wspaniała książka. Trafiła na podium w 2014 roku, pisałam o tym tutaj - jak chyba każda książka Iwony Chmielewskiej, jaką miałam okazję przeczytać.
A na koniec fragmencik:
"W tym samym czasie w pracowni autorki książek obrazkowych zza zamkniętego okna słychać huk petard. Przed chwilą przyszedł mejl z życzeniami noworocznymi z kraju, gdzie Nowy Rok trwa już od siedmiu godzin, a także z kraju, w którym Nowy Rok dopiero za siedem godzin nadejdzie. Mały piesek, który boi się wybuchów i błysku petard, co roku bardzo przeżywa sylwestra. Książka, którą jego pani właśnie kończy, musi jeszcze poczekać... Autorka nie wie, że książka ta będzie kiedyś wydana w dalekim kraju, a dzieci z tego kraju po raz pierwszy usłyszą nazwę jej miasta.""Cztery strony czasu" zostały wydane najpierw w Korei, a dopiero po trzech latach w Polsce - dodam gwoli wyjaśnienia. Ale chciałam zwrócić uwagę na coś innego. Oto kawałek ilustracji z pracowni autorki.
Stół, a na nim herbata, zeszyt z wycinkami, nożyczki, klej, kredki i pudełko. Wiecie, co jest w pudełku? Nie wiedziałam, ale pogrzebałam w pamięci i trafiłam na wspomnienie z Targów Książki w Krakowie, kiedy to pani Iwona podpisywała mi książkę. Sami zobaczcie:
Jest zeszyt z wycinkami, klej i pudełko. W pudełku mieszczą się długopisy, kredki, ołówki, mazaki - taki miniwarsztat pracy grafika.
Bardzo dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Media Rodzina.
"Cztery strony czasu" Iwona Chmielewska, Media Rodzina, Poznań 2013.
niedziela, 18 stycznia 2015
"Pamiętnik Blumki" Iwona Chmielewska
Każdy wie, kim był Janusz Korczak (a jak nie wie, to niech się dowie). Wiemy, że prowadził Dom Sierot i że kochał dzieci. Do samego końca.
"Pamiętnik Blumki" daje nowe spojrzenie na Dom Sierot, bo to takie dziecięce spojrzenie. Blumka pisze pamiętnik, za punkt wyjścia obierając zdjęcie Doktora z dwanaściorgiem dzieci. Pisze o tych dzieciach, o sobie, o wakacjach, o rozmowach z Doktorem, o wzajemnych relacjach między dziećmi. Pisze o życiu.
Blumka pisze tak, że z kartek pamiętnika wygląda jej charakter: spokojny, poważny i uczciwy. Dla dziewczynki ważni są inni, nie ona sama - nie zdziwiło mnie jej marzenie, by zostać wychowawczynią w domu takim jak Dom Sierot.
W pamiętniku nie ma wojny, strachu, gniewu. Nie ma, ale przecież wiem, że potem... wszyscy wiemy. Ta wiedza zasłania nam życie w Domu Sierot przed wywózką, a to było szczęśliwe życie. Doktor umiał uleczyć każdą dziecięcą duszę:
"Pan Doktor jej do niczego nie zmuszał, tylko dużo z nią rozmawiał, ale tak, żebyśmy nie słyszeli. I Hanna się zmieniła".A także naprostować krzywe dziecięce ścieżki
"Kiedyś, gdy rozwalił kijem mrowisko, Pan Doktor bardzo się pogniewał i podał go do naszego dziecięcego sądu. Chaimek płakał i żałował, więc sąd mu wybaczył, a Pan Doktor go mocno przytulił".
Doktor uczył dzieci szacunku dla innych, poczucia własnej godności, uczył, że warto jest być dobrym, że lepiej jest przebaczać niż karać. Uczył samych dobrych rzeczy, a do tego miał serce pełne miłości. Można pozazdrościć dzieciom takiego Doktora, co?
Wizualnie "Pamiętnik Blumki" jest ucztą dla oczu (zresztą, która książka pani Iwony nie jest). Na dzień dobry dostałam pióro: przepięknie pomalowaną obsadkę ze stalówką, do tego kałamarz obok. Miód na moje serce. Dalej zdjęcie. Narysowane, ale jak pięknie! Potem dzieci ze zdjęcia - historia każdego z nich jest inna, więc i ilustracje niepowtarzalne. Ale jest jeden element wspólny dla każdej opowieści, dla każdej strony tej książki. To zeszyt w linie, w jakim zapewne pisała Blumka. Właściwie nawet nie zeszyt, tylko kartki z niego. Pocięte i starannie ułożone stają się belką, obrusem, termometrem, wodą z prysznica, kaloryferem, stosem książek i zeszytów, siedmioramiennym świecznikiem, plastrem na skaleczenia i sznurkiem na pranie. Kartki są całym światem.
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony Media Rodzina |
Przecież można na kartkach zeszytu czy książki zmieścić cały świat, prawda? My, mole książkowe, doskonale o tym wiemy.
Pani Iwono, dziękuję, że napisała pani "Pamiętnik Blumki". Pamiętnik jest od pamiętania, a pamiętać trzeba...
Wydawnictwu Media Rodzina dziękuję za egzemplarz książki.
P.S. A teraz zerknijcie do poprzedniej notki, "O tych, którzy się rozwijali" i obejrzyjcie stronę, którą tam zamieściłam. Pan Doktor? Łączą się te książki, prawda? A jeszcze z półki zerka na mnie "Korczak. Próba biografii", a pod łokciem leży "Ostatnie przedstawienie panny Esterki".
"Pamiętnik Blumki" Iwona Chmielewska, Media Rodzina, Poznań 2011.
piątek, 16 stycznia 2015
"O tych, którzy się rozwijali" Iwona Chmielewska - o niciach, o ludziach
Zaskakująca książka - jak zresztą wszystkie książki Chmielewskiej, na jakie miałam okazję trafić.
Kanwą opowieści są... nici. Motki nici, które zostały znalezione gdzieś w szufladzie. Zwykłe, niezwykłe nici. Wiecie, że nici, sznurki, szpagaty przydają się wszędzie? Można nimi związać rozsypujące się włosy, zrobić uchwyt do sanek, wędkę czy sznur do prania. Można, po połączeniu sił (spleceniu kilku nici razem) uratować tonącego czy zrobić hamak. Ale można też wykorzystać nici w mniej chwalebnych celach: złapać konia na lasso czy motyla w siatkę. Ani koń, ani motyl, ani choćby ryba złapana na wędkę z pewnością nie są zadowolone z takiego obrotu sprawy.
W książkach Chmielewskiej jest tak, że pod bogatą formą ukrywa się równie bogata treść. Dziecko mi to uświadomiło - Krzyś oglądał razem ze mną, ja mu czytałam, a potem odpowiadałam na pytania: a dlaczego, a po co, a skąd to? Proste nici stały się ludźmi, którzy pomagają w przeróżnych aspektach życia. Rozwijają się przy tym i jest ich coraz mniej. Ale przecież słowo "rozwijać się" ma dwojakie znaczenie, to także pogłębianie swoich zainteresowań, poszerzanie horyzontów, słowem ulepszanie.
Czyli jest ich coraz mniej, ale jednocześnie są coraz lepsi. Docelowo znikną, ale jako ideały. Kto? Ludzie? Nici? A któż by chciał to jednoznacznie rozstrzygać, skoro tak jak jest, niejednoznacznie, jest dobrze?
Warstwa wizualna książek pani Iwony mnie zachwyca. To kolaże złożone z przeróżnych materiałów: nici, włóczek, zdjęć, rysunków. Wszystko skomponowane subtelnie i ze smakiem. Tekst do tego jest oszczędny i bardzo, mam wrażenie, przemyślany. Można skupić się na rysunkach, a ja to bardzo lubię. Nie mam zbyt wielu zdolności twórczych, toteż czasem lubię pogapić się w zachwycie na dzieło kogoś wyjątkowo utalentowanego. Wzdycham sobie, do licha, nigdy bym nie wpadła na to, że można tak ująć to, tak narysować tamto, tak przedstawić to i owo.
![]() |
Źródło zdjęcia - mediarodzina.pl |
Iwona Chmielewska wydaje u nas coraz więcej książek i bardzo się z tego cieszę. Z autografu (nie w tej książce, w innej) też. Bardzo mi się też podobało pudełko, które pani Iwona położyła na stoliczku na stoisku Media Rodzina - zerknęłam do środka, a tam całe mnóstwo piór, długopisów, ołówków, mazaków. Miniwarsztat grafika. Śliczny.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za książkę!
"O tych, którzy się rozwijali" Iwona Chmielewska, Media Rodzina, Poznań 2014.
wtorek, 28 października 2014
Targi Książki w Krakowie 2014 - mój drugi raz
Pierwszy raz był bardzo udany, co można sprawdzić tutaj, toteż bez wahania zdecydowałam się na powtórny przyjazd do Krakowa na Targi Książki. I jak było? Doskonale!
Do hali EXPO dotarliśmy (ja, mój mąż i Magda) punkt dziesiąta, dzięki temu w kolejce spędziliśmy jedynie 10 minut, potem tam były jakieś horrendalne kolejki, facebook zasypywany jest zdjęciami tłumów przed wejściem. Też zrobiłam zdjęcie tłumu, ale mój tłum był tylko małym tłumkiem:
Przy kawie ustaliliśmy z mężem, co najpierw, co potem, gdzie koniecznie, a gdzie można by, ale to jak starczy czasu (dzięki, Magda, za kolorowy plan):
Po kawie udaliśmy się na halę, oddałam książki na akcję "książka za książkę"- świetna ta akcja, upłynniłam kolejne tomy z półek, a w zamian pobrałam ebooka z publio.pl. Potem planowaliśmy zwiedzać sobie stoiska od A do D. Nie mogłam się jednak powstrzymać, żeby tu i ówdzie nie uciąć sobie pogawędki: a to na stoisku Vesper, które wydało właśnie najnowszą Flawię, a to w Centrali, gdzie już prawie kupiłam Chestera Browna, ale odstraszyła mnie czcionka, a to na stoisku Egmontu, gdzie wybór lektur był wielki. Udało nam się trafić na Agnieszkę Frączek, której opowiedziałam, jak czytałam dzieciom w przedszkolu jej wierszyki. Była szczerze ucieszona i zostawiła Krzysiowi autograf (pisze wiecznym piórem z pięknym atramentem w kolorze lilaróż):
Potem zabrnęliśmy w okolice stoiska wydawnictwa Media Rodzina, gdzie kłębił się podejrzanie dziki tłumek. Dziki tłumek okazał się panią prezydentową ze świtą, trzeba było przeczekać lekkie zamieszanie i już mogłam wyrazić swoje słowa uznania pani Iwonie Chmielewskiej, która w zamian podpisała mi się na książce "Dwoje ludzi":
Żeby złapać oddech, bo na halach robiło się coraz tłoczniej, znów pokrzepiliśmy się kawą, przy okazji zarejestrowaliśmy ze zdumieniem, że kolejka do kas rozrosła się dziesięciokrotnie. Ludzie walili tłumnie na targi, nie bacząc, że rzekomo nikt nic nie czyta.
Kolejnym punktem programu było spotkanie blogerów. Na spotkaniu ogłoszono wyniki tegorocznej eBuki, rozlosowano kilka książek. Poza tym panował rozgardiasz. No cóż. Ale można było poznać blogerów i blogerki, znane tylko z bloga - teraz zyskali oni twarze. :) Przyznam się, że gdy dorwałam się do mikrofonu, wykorzystałam okazję do zareklamowania grupy ŚBK - zwłaszcza że grupa planuje aktywnie uczestniczyć w Targach Książki w Katowicach. Poza tym można było posłuchać autorów oraz przedstawicieli wydawnictw, którzy przedstawiali swoje opinie na temat współpracy z blogerami.
Po spotkaniu udałam się na dalsze zwiedzanie hali - ooooo, przede wszystkim na stoisko, które mnie szczególnie interesowało, czyli Leuchtturm1917. Przywitałam się serdecznie z panem, którego pamiętałam z poprzedniego roku, przywitałam się z przedstawicielem firmy przybyłym z Niemiec (to niemiecka firma), i przeoglądałam stoisko wzdłuż i wszerz. Chciałam zakupić czarny Ex Libris dla kolegi, niestety, czarnych zabrakło! Czyżby cieszyły się dużą popularnością? A może nie zabrano ich za wiele? Zostały szare i błękitne, zakupiłam szary. Chciałam pomacać Das Lesejournal, nie było! Pan mnie jednakże upewnił, że różnią się niewiele, przede wszystkim okładką (Das Lesejournal ma płócienną), w środku też są różnice, ale niewielkie. Obejrzałam notatnik "Some lines a day -5 Year Memory Book" - ależ grubasek! Dla osób, które cenią codzienne, albo po prostu systematyczne zapiski, idealny. No i oczywiście Whitelines Link, na który ostrzyłam sobie zęby od dawna, w końcu! Pomacałam, pootwierałam, niemalże obwąchałam :) Oczywiście, że zakupiłam! Wybrałam Whitelines Link Notebook Medium. Do tego wszystkiego dołożyłam jeszcze kalendarzyk na przyszły rok, a miły pan ze swojej strony dołożył mi pen loopy (szlufki) do wszystkich zakupionych notesów, dopasowane kolorystycznie, mini kalendarzyk urodzinowo/imieninowy oraz katalog produktów firmy. Wyszłam stamtąd uboższa o blisko stówę, ale zachwycona.
Równie zachwycona byłam, gdy dotarłam do stoiska dużeKa, gdzie rezydowała właśnie Marta Kisiel. Zachwycona, bo spotkałam tam samych znajomych: Janka Oko, któremu mocno kibicuję - zakłada antykwariat, wiecie? Łukasza, męża Marty - przyznał się do fascynacji skrzatami. Popieram. Bazyla spotkałam! Ukłony, Bazylu, było mi niezmiernie miło Cię w końcu poznać, bo wirtualna znajomość trwa już ładnych parę lat. Zaprawdę powiadam wam, Bazyl jest wielki.
No i w końcu miałam okazję uściskać się serdecznie z Martą, za którą przepadam i za książkami jej też przepadam. W końcu podpisała mi się na książce (mam już wpis Marty, ale w notesie), dostałam do tego piękne zakładki. Mniam.
Uff, ta relacja niebezpiecznie się rozrasta, komu się będzie chciało czytać tyle, to może jeszcze tylko skrótowo. Dokupiłam "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk dla siebie oraz "Taka jestem i już" Magdaleny Zawadzkiej - ta druga dla mamy i specjalnie dla mamy stanęłam w kolejce po podpis autorki.
Dokupiłam sobie "Terapię logopedyczną...", a z wydawnictwa Nasza Księgarnia dostałam dla dzieci "Co robią pająki" i "Co robią żaby" oraz Fistaszki.
Na stoisku gildii.pl porozmawiałam trochę o komiksach.
Dopchałam się też do Czułego Barbarzyńcy, gdzie wypatrzyłam "Paryż" (Sempe), który urzekł mnie kreską. Potargowałam się i zakupiłam za w miarę korzystną cenę.
Odwiedziłam też stoisko Prime Line, gdzie była masa notesów Moleskine w cenach niekonkurencyjnych zupełnie (nie kupiłam nic). Myślałam, że będą mieli atramenty Caran d'Ache, ale z tej firmy mieli tylko długopisy. A z piór - Lamy. Fajne, ale już mam.
Jeszcze tylko poczekałam na podpis od autorów "Opowiem ci mamo...", czyli Katarzyny Bajerowicz , Daniela de Latour i Marcina Brykczyńskiego - i uznałam, że już chyba mam dość na ten jeden dzień i pora udać się na spotkanie potargowe.
Odbyło się w Kolanku i było świetne. Przyszło całe mnóstwo ludzi, część już znałam, część jeszcze nie i miałam okazję poznać. Od Janka (Tramwaj nr 4) pożyczyłam sobie komiks. Aktywnie brałam udział w losowaniach książek (hej, a w ogóle skąd te książki były?). Brawa dla Kasi, organizatorki, że to ogarnęła. Super. Pamiątkowa fotka - pożyczona od AnnRK:
No i oczywiście obowiązkowa fotka przywiezionych z Targów różności, brak jedynie "Yansa" pożyczonego od Janka oraz "Rozgwiazdy" Wattsa, ebooka pobranego już po przyjeździe do domu:
Targi Książki w Krakowie, do zobaczenia za rok!
Do hali EXPO dotarliśmy (ja, mój mąż i Magda) punkt dziesiąta, dzięki temu w kolejce spędziliśmy jedynie 10 minut, potem tam były jakieś horrendalne kolejki, facebook zasypywany jest zdjęciami tłumów przed wejściem. Też zrobiłam zdjęcie tłumu, ale mój tłum był tylko małym tłumkiem:
Przy kawie ustaliliśmy z mężem, co najpierw, co potem, gdzie koniecznie, a gdzie można by, ale to jak starczy czasu (dzięki, Magda, za kolorowy plan):
Po kawie udaliśmy się na halę, oddałam książki na akcję "książka za książkę"- świetna ta akcja, upłynniłam kolejne tomy z półek, a w zamian pobrałam ebooka z publio.pl. Potem planowaliśmy zwiedzać sobie stoiska od A do D. Nie mogłam się jednak powstrzymać, żeby tu i ówdzie nie uciąć sobie pogawędki: a to na stoisku Vesper, które wydało właśnie najnowszą Flawię, a to w Centrali, gdzie już prawie kupiłam Chestera Browna, ale odstraszyła mnie czcionka, a to na stoisku Egmontu, gdzie wybór lektur był wielki. Udało nam się trafić na Agnieszkę Frączek, której opowiedziałam, jak czytałam dzieciom w przedszkolu jej wierszyki. Była szczerze ucieszona i zostawiła Krzysiowi autograf (pisze wiecznym piórem z pięknym atramentem w kolorze lilaróż):
Potem zabrnęliśmy w okolice stoiska wydawnictwa Media Rodzina, gdzie kłębił się podejrzanie dziki tłumek. Dziki tłumek okazał się panią prezydentową ze świtą, trzeba było przeczekać lekkie zamieszanie i już mogłam wyrazić swoje słowa uznania pani Iwonie Chmielewskiej, która w zamian podpisała mi się na książce "Dwoje ludzi":
Żeby złapać oddech, bo na halach robiło się coraz tłoczniej, znów pokrzepiliśmy się kawą, przy okazji zarejestrowaliśmy ze zdumieniem, że kolejka do kas rozrosła się dziesięciokrotnie. Ludzie walili tłumnie na targi, nie bacząc, że rzekomo nikt nic nie czyta.
Kolejnym punktem programu było spotkanie blogerów. Na spotkaniu ogłoszono wyniki tegorocznej eBuki, rozlosowano kilka książek. Poza tym panował rozgardiasz. No cóż. Ale można było poznać blogerów i blogerki, znane tylko z bloga - teraz zyskali oni twarze. :) Przyznam się, że gdy dorwałam się do mikrofonu, wykorzystałam okazję do zareklamowania grupy ŚBK - zwłaszcza że grupa planuje aktywnie uczestniczyć w Targach Książki w Katowicach. Poza tym można było posłuchać autorów oraz przedstawicieli wydawnictw, którzy przedstawiali swoje opinie na temat współpracy z blogerami.
Po spotkaniu udałam się na dalsze zwiedzanie hali - ooooo, przede wszystkim na stoisko, które mnie szczególnie interesowało, czyli Leuchtturm1917. Przywitałam się serdecznie z panem, którego pamiętałam z poprzedniego roku, przywitałam się z przedstawicielem firmy przybyłym z Niemiec (to niemiecka firma), i przeoglądałam stoisko wzdłuż i wszerz. Chciałam zakupić czarny Ex Libris dla kolegi, niestety, czarnych zabrakło! Czyżby cieszyły się dużą popularnością? A może nie zabrano ich za wiele? Zostały szare i błękitne, zakupiłam szary. Chciałam pomacać Das Lesejournal, nie było! Pan mnie jednakże upewnił, że różnią się niewiele, przede wszystkim okładką (Das Lesejournal ma płócienną), w środku też są różnice, ale niewielkie. Obejrzałam notatnik "Some lines a day -5 Year Memory Book" - ależ grubasek! Dla osób, które cenią codzienne, albo po prostu systematyczne zapiski, idealny. No i oczywiście Whitelines Link, na który ostrzyłam sobie zęby od dawna, w końcu! Pomacałam, pootwierałam, niemalże obwąchałam :) Oczywiście, że zakupiłam! Wybrałam Whitelines Link Notebook Medium. Do tego wszystkiego dołożyłam jeszcze kalendarzyk na przyszły rok, a miły pan ze swojej strony dołożył mi pen loopy (szlufki) do wszystkich zakupionych notesów, dopasowane kolorystycznie, mini kalendarzyk urodzinowo/imieninowy oraz katalog produktów firmy. Wyszłam stamtąd uboższa o blisko stówę, ale zachwycona.
Równie zachwycona byłam, gdy dotarłam do stoiska dużeKa, gdzie rezydowała właśnie Marta Kisiel. Zachwycona, bo spotkałam tam samych znajomych: Janka Oko, któremu mocno kibicuję - zakłada antykwariat, wiecie? Łukasza, męża Marty - przyznał się do fascynacji skrzatami. Popieram. Bazyla spotkałam! Ukłony, Bazylu, było mi niezmiernie miło Cię w końcu poznać, bo wirtualna znajomość trwa już ładnych parę lat. Zaprawdę powiadam wam, Bazyl jest wielki.
No i w końcu miałam okazję uściskać się serdecznie z Martą, za którą przepadam i za książkami jej też przepadam. W końcu podpisała mi się na książce (mam już wpis Marty, ale w notesie), dostałam do tego piękne zakładki. Mniam.
Uff, ta relacja niebezpiecznie się rozrasta, komu się będzie chciało czytać tyle, to może jeszcze tylko skrótowo. Dokupiłam "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk dla siebie oraz "Taka jestem i już" Magdaleny Zawadzkiej - ta druga dla mamy i specjalnie dla mamy stanęłam w kolejce po podpis autorki.
Dokupiłam sobie "Terapię logopedyczną...", a z wydawnictwa Nasza Księgarnia dostałam dla dzieci "Co robią pająki" i "Co robią żaby" oraz Fistaszki.
Na stoisku gildii.pl porozmawiałam trochę o komiksach.
Dopchałam się też do Czułego Barbarzyńcy, gdzie wypatrzyłam "Paryż" (Sempe), który urzekł mnie kreską. Potargowałam się i zakupiłam za w miarę korzystną cenę.
Odwiedziłam też stoisko Prime Line, gdzie była masa notesów Moleskine w cenach niekonkurencyjnych zupełnie (nie kupiłam nic). Myślałam, że będą mieli atramenty Caran d'Ache, ale z tej firmy mieli tylko długopisy. A z piór - Lamy. Fajne, ale już mam.
Jeszcze tylko poczekałam na podpis od autorów "Opowiem ci mamo...", czyli Katarzyny Bajerowicz , Daniela de Latour i Marcina Brykczyńskiego - i uznałam, że już chyba mam dość na ten jeden dzień i pora udać się na spotkanie potargowe.
Odbyło się w Kolanku i było świetne. Przyszło całe mnóstwo ludzi, część już znałam, część jeszcze nie i miałam okazję poznać. Od Janka (Tramwaj nr 4) pożyczyłam sobie komiks. Aktywnie brałam udział w losowaniach książek (hej, a w ogóle skąd te książki były?). Brawa dla Kasi, organizatorki, że to ogarnęła. Super. Pamiątkowa fotka - pożyczona od AnnRK:
No i oczywiście obowiązkowa fotka przywiezionych z Targów różności, brak jedynie "Yansa" pożyczonego od Janka oraz "Rozgwiazdy" Wattsa, ebooka pobranego już po przyjeździe do domu:
Targi Książki w Krakowie, do zobaczenia za rok!
środa, 23 kwietnia 2014
"Dwoje ludzi" Iwona Chmielewska - picturebook
U momarty przeczytałam o Iwonie Chmielewskiej i zainteresowała mnie ta autorka. Kiedy wzięłam do ręki "Dwoje ludzi", zachwyciłam się. Unikalne rysunki, hm, to nawet nie rysunki, to kolaże, obrazy, wizje, zwieńczone oszczędnym i zwięzłym, bardzo emocjonalnym tekstem.
"Dwoje ludzi" opowiada o związkach (i rozwiązkach, chciałoby się dodać), które mogą być bardzo różne: gorące, namiętne, chłodne, odległe, skostniałe, solidne... wymieniać by można jeszcze długo.
Kiedy czytałam, uważnie, strona po stronie, książkę pani Chmielewskiej, natrafiłam nagle na ilustrację, gdzie narysowany był mój związek. Trafiło mnie jak błyskawicą i oniemiałam - no skąd ona wiedziała, jak to wygląda? Nie zdradzę, która z ilustracji tak do mnie przemówiła, przeczytajcie sami i wybierzcie własną.
Urzekła mnie warstwa wizualna, wykorzystująca papier pakowy, akwarele, fakturę materiału czy drewna, papier milimetrowy - bogactwo, prawda? Przy tym wszystko to jest wysmakowane kolorystycznie, pastelowe i delikatne.
Jeśli chodzi o tekst, uwielbiam taką zwięzłość i przejrzystość myśli, bo trafia w samo sedno, w samo serce.
Pięknie. Iwona Chmielewska to wielka artystka, a książkę "Dwoje ludzi" powinna dostawać każda para wstępująca w związek małżeński. Z przykazaniem czytania od czasu do czasu. Bo "gdy dwoje ludzi żyje razem" - może im być różnie, lepiej lub gorzej, więc należy szybko rozpoznawać symptomy gorszego, by zareagować i popracować nad lepszym.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Media Rodzina za książkę!
"Dwoje ludzi" Iwona Chmielewska, Media Rodzina, Poznań 2014.
Subskrybuj:
Posty (Atom)