środa, 28 listopada 2012

"Obcy w obcym kraju" Robert A. Heinlein - co to znaczy grokować?


Żeby jakoś uporządkować wrażenia po lekturze, chyba muszę ją sobie wypunktować.
1. Ludzie wysyłają ekspedycję na Marsa, który okazuje się być zamieszkany przez Marsjan.
2. Kolejna ekspedycja zabiera z Marsa ludzkie szczenię (marsjańskiego Mowgli) imieniem Mike.
3. Mike wygląda jak Ziemianin, a myśli jak Marsjanin.
4. Mike jest bardzo cenny (jako właściciel Marsa z ziemskiego punktu widzenia) dla amerykańskiego rządu i dlatego jest trzymany w zamknięciu.
5. Ludzie, którym się nie podoba to przymusowe zamknięcie, porywają chłopaka i uciekają.
6. Uciekinierzy znajdują schronienie u Jubala i przebywają tam do momentu, aż Mike zaczyna rozumieć ludzi.
7. Mike z dziewczyną żyje na własny rachunek, zakłada kościół, a następnie idzie w ślady Boga.

Świetnie mi się czytało tę powieść, do mniej więcej połowy szóstego punktu. Jubal tłumaczy Mike'owi świat, obnażając wszystkie ludzkie wady, zawiłości, nonsensy, absurdy i dziwolągi. Na wszystko ma odpowiedź, wszystko analizuje, na wszystkim się zna: na polityce, socjologii, religii, historii, kulturze, sztuce*... Nie wywyższa się przy tym, nie wymądrza - ale (no właśnie, zawsze jest jakieś ale) ta wszechwiedza nagromadzona w jednym miejscu, a właściwie w jednym człowieku, przytlacza. I deprymuje. Uch.

Zaś poczynania Mike'a można rozpatrywać na... chciałam napisać: na wiele sposobów, ale zaraz się zmitygowałam, bo sposoby są dwa. Ludzki i nieludzki (marsjański). Trzy. Jeszcze boski.

Czy Mike chce zbawić ludzkość, mimo że ludzkość wcale nie ma na to ochoty? (nigdy nie miała) Czy chce zbawić samego siebie? Zgrokować świat? A co znaczy zgrokować? Doszłam do wniosku, że zgrokować to znaczy zrozumieć. Potem, że zgrokować znaczy uwierzyć. Jedno  i drugie.

Nie zgrokowałam sksiążki w obu tych znaczeniach, zabrakło mi wiary. Ale wiem, że byli tacy, którym jej nie zabrakło - "Obcy w obcym kraju" został obwołany biblią pokolenia hipisów. Na zdrowie.

* "Abstrakcja jest w porządku - o ile idzie o tapety czy wykładzinę podłogową. Ale prawdziwa sztuka jest procesem wywoływania u odbiorcy reakcji - litości czy zgrozy, które wcale nie są abstrakcjami dla żadnego człowieka. To, co robią ci samozwańczy współcześni artyści jest czymś w rodzaju pozbawionej emocji pseudointelektualnej masturbacji. Kreatywna sztuka jest jak wstęp do płciowego stosunku - zawsze i wszędzie artysta usiłuje uwieść emocjonalnie odbiorcę". [1]

---
[1] "Obcy w obcym kraju" Robert Anson Heinlein, przełożył Andrzej Sawicki, Solaris, Stawiguda 2006, s.488

8 komentarzy:

  1. Agnes wyprzedzasz mnie:)

    Właśnie sobie rankiem dzisiaj pomyślałem, że przeczytam "Obcego w obcym kraju":)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tez - przeczytalam "Smille w labiryntach sniegu", poszlam na biblionetke ocenic, a tam znalazlam, Twoja - rewelacyjna - recenzje :-)).
    (nie wiedzialam, ze Twoja - dopiero jak juz ja przeczytalam, to spojrzalam na autora i... o, Agnes ;-)) ).

    A "Obcego..." przeczytam, lubie czytac ksiazki obwolane bibliami ;-)).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem pewna, czy to lektura dla mnie. Czuję się jednak "zainteresowana":)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak chyba tak się bardzo nie wgłębiałam w treść. Ale sama powiedź, czy miejscami nie była zabawna? Na początku na przykład, kiedy rozważali ludożerstwo, po marsjańsku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i owszem, na początku było naprawdę interesująco :)

      Usuń