[Wakacyjna lektura = krótka notka]
Chcielibyście nauczyć się chińskiego i pomieszkać trochę w najludniejszym kraju na świecie?
Katarzyna Pawlak chciała, nauczyła się, wyjechała i pomieszkała. W książce "Za Chiny Ludowe" opisała swoje wrażenia z pobytu w Chińskiej Republice Ludowej. Opisała je w ciekawy sposób - kompletnie nie licząc się z czytelnikiem. Uwaga, wcale nie uważam, że to błąd czy zła droga. Autorka po prostu skupiła się mocno na sobie, na tym, co widziała, oglądała, co myślała i na co się wściekała (a to umie). Jest dociekliwa, szuka odpowiedzi, stara się zrozumieć.
Jednak nie zawsze da się zrozumieć to państwo i ludzi w nim żyjących - i pani Katarzyna bez ogródek się do tego przyznaje. Szacuneczek.
Książkę czytałam nocami, na czytniku, bardzo często nad nią usypiałam, ale nie mogę powiedzieć, że się nudziłam.
"Za Chiny ludowe. Zapiski z codzienności Państwa Środka" Katarzyna Pawlak, PWN, 2013
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
czwartek, 25 sierpnia 2016
Weekend z kaligrafią i Polconem - 20-21.08.2016
Czasem tak bywa, że zbiegają się imprezy - mnie to właśnie spotkało w miniony weekend. W sobotę od rana do wieczora uczyłam się kaligrafować, w niedzielę pojechałam na Polcon 2016.
Odbyły się w Katowicach, w kinie Kosmos na Sokolskiej - to miejsce jest już dość mocno związane z piórami i ich miłośnikami, odbywa się tam corocznie Pen Show Poland, czasem warsztaty, a czasem konkursy ładnego pisania.
Warsztaty prowadziła Ewa Landowska, absolutnie cudowna osoba, nieskończenie cierpliwa i z fantastycznym podejściem do nauczania. Ćwiczyliśmy italikę. Poniżej kilka zdjęć (autorstwa Marcina Pateli i Joanny Długajczyk):
Warsztaty kaligraficzne 20.08.2016
Odbyły się w Katowicach, w kinie Kosmos na Sokolskiej - to miejsce jest już dość mocno związane z piórami i ich miłośnikami, odbywa się tam corocznie Pen Show Poland, czasem warsztaty, a czasem konkursy ładnego pisania.
Warsztaty prowadziła Ewa Landowska, absolutnie cudowna osoba, nieskończenie cierpliwa i z fantastycznym podejściem do nauczania. Ćwiczyliśmy italikę. Poniżej kilka zdjęć (autorstwa Marcina Pateli i Joanny Długajczyk):
niedziela, 21 sierpnia 2016
"Natalii 5" Olga Rudnicka
Będzie krótko, bo to taka niespodziewana, nieplanowana, szybka lektura wakacyjna. Sporo już słyszałam o tej książce, że zabawna, że fani Chmielewskiej będą zadowoleni... Rzeczywiście, klimat książki nieco przypomina Chmielewską, ale późniejszą, mocno roztrzepaną i chaotyczną - stopniem zamieszania i nagromadzeniem karkołomnych sytuacji.
Bohaterkami jest pięć kobiet, które widzą się po raz pierwszy u notariusza. Wszystkie zostają ogłuszone wiadomością, że:
a) mają wspólnego ojca, który właśnie zmarł,
b) mają to samo imię i nazwisko,
c) mają od zmarłego tatusia po milionie PLN na koncie
d) dostały także od niego dom.
sobota, 20 sierpnia 2016
"Liliowy autobus" Maeve Binchy
Książka wypożyczona z biblioteki w zastępstwie Domenica Jordana Anny Kańtoch (ani Domenica, ani żadnej innej książki tej autorki w dwóch gminnych bibliotekach nie znalazłam, zasmuciło mnie to wielce), nie mogła wydać mi się dobra i się nie wydała.
Liliowy autobus to nie wesoły autobus, to prywatny busik jeżdżący do tydzień z Dublina do małego miasteczka Rathdoon na zachodzie Irlandii.
Mieści się w nim osiem osób razem z kierowcą. Każda z nich ma jakieś kłopoty i egzystencjalne problemy.
piątek, 19 sierpnia 2016
"Wyprawa Shackletona" William Grill
Co się odwlecze, to nie uciecze, tak mówią. Prawdę mówią. "Wyprawę Shackletona" oglądałam szczegółowo w zeszłym roku na Targach Książki w Krakowie, ale zakup mi się odwlekł. W tym roku na Targach Książki w Warszawie już się udało. Pomyślałam sobie, że na polarną półkę* pasuje jak ulał.
Wiecie co nieco o wyprawie Shackletona? Jeśli nie, to posłuchajcie. W latach 1888-1914 trwała era Bohaterskich Wypraw Antarktycznych, podczas której słynni polarnicy ścigali się wręcz, by jak najprędzej postawić stopę na jednym czy drugim czubku Ziemi. Kiedy najpierw północny, a potem południowy biegun został zdobyty, Ernest Shackleton, by zaspokoić ambicje podróżniczo-naukowe, postanowił przemierzyć całą Antarktydę od morza do morza przez biegun. Wyruszył 8 sierpnia 1914 roku z Plymouth na statku Endurande wraz z dwudziestoma sześcioma członkami załogi.
Etykiety:
5.5/6,
angielska,
dziecięca,
komiks,
książka obrazkowa,
młodzieżowa,
podróże,
powieść graficzna,
Przeczytane w 2016,
William Grill,
zimne książki
środa, 17 sierpnia 2016
"Przepaść czasu" Jeanette Winterson - projekt Szekspir
"Przepaść czasu", czyli opowiedziana na nowo "Zimowa opowieść", to pierwsza z powieści tworzących "Projekt Szekspir". Niestety, nie udało mi się przed lekturą przeczytać "Zimowej opowieści" (na wakacje trudno ciągać olbrzymi i ciężki tom dzieł zebranych Szekspira), opierałam się więc tylko na streszczeniu zamieszczonym na początku książki.
"Przepaść czasu" jest opowieścią o rodzinie londyńskiego bankiera, Leo. Finansista wkracza na scenę z hukiem. Patrzę na bogatego faceta, który ma przepiękną, utalentowaną muzycznie żonę (aktualnie spodziewającą się ich drugiego dziecka); faceta, który mocno kocha swojego pierworodnego syna Milo; faceta, który wciąż korzystnie prowadzi swoje interesy - i co widzę? Scenę, gdy Leo wzywa szefa ochrony, by ten zainstalował kamerę w sypialni żony. Podejrzewa ją bowiem o romans ze swoim najlepszym przyjacielem, Ksenem.
sobota, 13 sierpnia 2016
[Notes] Ciak - włoski design
Od pewnego czasu mój proces decyzyjny w sprawie wyboru kolejnego
notatnika do recenzji wygląda tak: wyjmuję notesy z półki i rozkładam na
kupki. Te mają twardą okładkę, tamte miękką, tam grube, tu cienkie,
osobno linie, osobno kropki, przekładam, mieszam. Ustalam, co mi się
najbardziej przyda, pytam sama siebie, czy mam ochotę na sprawdzone
rozwiązania, czy też wolę spróbować nowości.
W wyniku tych zabiegów na stole zostaje kilka zeszytów, a wtedy wyciągam pióra i robię testy pisma. Sprawdzam, jak się pisze, czy pióro gładko sunie po papierze, czy atrament się nie rozlewa lub przebija na drugą stronę. Lubię, jak nie przebija. Ciak okazał się w tej konkurencji naprawdę dobry, toteż w maju mój wybór padł właśnie na niego. Teraz prawie się kończy i mogę napisać o nim rzetelną opinię.
W wyniku tych zabiegów na stole zostaje kilka zeszytów, a wtedy wyciągam pióra i robię testy pisma. Sprawdzam, jak się pisze, czy pióro gładko sunie po papierze, czy atrament się nie rozlewa lub przebija na drugą stronę. Lubię, jak nie przebija. Ciak okazał się w tej konkurencji naprawdę dobry, toteż w maju mój wybór padł właśnie na niego. Teraz prawie się kończy i mogę napisać o nim rzetelną opinię.
czwartek, 11 sierpnia 2016
"Funky Koval" Parowski, Rodek, Polch - integral
Jeju, jeju, jakże żałuję, że nie czytałam opowieści o Kovalu, jak byłam nieco młodsza! Niechybnie obdarzyłabym go gorącym uczuciem. Przystojny, męski, wysportowany, no i oczywiście stojący zawsze po słusznej stronie dobra.
Kim właściwie jest Funky Koval? Wiem, że mnóstwo osób, zwłaszcza z mojej grupy wiekowej (40+) prychnie ze wzgardą i powie "Też coś, nie znać Kovala!", ale trudno. Nie dane mi było.
Funky Koval jest idealistą, takim jak James Bond. Zawsze niezłomnie stoi po jasnej stronie mocy, nie daje się uwikłać w jakieś brudne gierki czy szantaże.
Kim właściwie jest Funky Koval? Wiem, że mnóstwo osób, zwłaszcza z mojej grupy wiekowej (40+) prychnie ze wzgardą i powie "Też coś, nie znać Kovala!", ale trudno. Nie dane mi było.
Funky Koval jest idealistą, takim jak James Bond. Zawsze niezłomnie stoi po jasnej stronie mocy, nie daje się uwikłać w jakieś brudne gierki czy szantaże.
wtorek, 9 sierpnia 2016
"Rycerze na rozdrożach" Kirył Bułyczow (powinno być Kir)
Na sto procent czytałam to już wcześniej, na szczęście tak dawno, że zdążyłam zapomnieć. Dzięki zapominaniu mam kolejną w życiu frajdę z lektury powieści ulubionego autora.
Kir (nie Kirył, jak stoi na okładce!) Bułyczow z Wielkim Guslarem miał rewelacyjny pomysł. Zwyczajne rosyjskie miasteczko, mogłoby się zdawać, ale wciąż przytrafia się tam mieszkańcom coś niezwykłego. W "Rycerzach na rozdrożach" jest to zapadlisko, w którym, w starej piwnicy, odnaleziono tajemnicze księgi oraz zakurzone butle z niewiadomą zawartością. Znalezisko komisyjnie powędrowało do muzeum, urzędowo i z wszelkimi honorami. Tyle tylko, że w nocy ktoś się do muzeum włamał i świeżo znalezione eksponaty ukradł.
sobota, 6 sierpnia 2016
[Notes] Reflexa - fioletowe mięciutkie nie-do-końca-cudo
Dane techniczne:
1. 240 stron.
2. Miękka, skórzana (lub podobna) fioletowa okładka bez wyklejki.
3. Wymiary: 10x18 cm.
4. Notes jest klejony.
5. Czarna poprzeczna gumka z fioletową zawieszką.
6. Linie co 7 mm z niewielkim górnym i dolnym marginesem.
7. Zaokrąglone brzegi kartek i okładki.
8. Made in Italy: www.reflexacollection.com
czwartek, 4 sierpnia 2016
"Baron drzewołaz" Italo Calvino
Gdy myślę o wybitnych włoskich pisarzach, pierwszy, jaki mi przychodzi na myśl, to Umberto Eco, a zaraz potem Italo Calvino. Calvino pisze tak różnorodnie, że za każdym razem, gdy sięgam po jego powieść, czymś mnie zaskakuje.
"Baron drzewołaz" należy do trylogii "Nasi przodkowie", do którego wchodzi też znakomity "Rycerz nieistniejący" oraz nie znany mi jeszcze "Wicehrabia przepołowiony". "Baron..." jest opowieścią o baronie Cosimo Piovasco di Rondo, który od momentu, gdy skończył dwanaście lat, porzucił wygodne życie rodzinnego domu i wszedł na drzewo, a właściwie na drzewa. Poprzysiągł, że do końca swoich dni nie dotknie stopą ziemi, i, jak pisze narrator, czyli jego brat Biagio:
"dotrzymał słowa".[1]
wtorek, 2 sierpnia 2016
"Robot Robert" Zofia Stanecka, Emilia Dziubak
Seria "Czytam sobie" Egmontu to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Małe książeczki o zróżnicowanym stopniu trudności, porządnie oznakowane kolorami poziomy, barwne ilustracje oraz to, co dzieci uwielbiają, czyli naklejki. Bardzo podoba mi się też symbol wspólny dla całej serii: dziecko siedzące na stosie tomów i czytające książkę.
"Robot Robert" Zofii Staneckiej jest przeznaczony dla dzieci już nieco obytych z czytaniem, książeczka zawiera około 800 słów, ma dłuższe zdania. Jest także naszpikowana po brzegi głoską "r".
Subskrybuj:
Posty (Atom)