sobota, 28 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle

Na szczęście tu już nie ma przymiotnika "ulubiona", dzięki czemu mogę z czystym sumieniem i niezachwianym przekonaniem wymienić "Wiedźmina". Taka spieprzona ekranizacja to wyjątkowa rzadkość.


piątek, 27 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano

I tu miałam pewien problem, bo jak zaczęłam myśleć o książkach i filmach, okazało się, że często nie pamiętam, co było pierwsze dla mnie, książka czy film.
Jeśli przyjąć zasadę, że pierwsza ma być książka, to z żalem muszę wykluczyć mojego ukochanego "Władcę pierścieni" i "Blade runnera", jak również "Dom duchów" czy "Imię róży" czy jeszcze mnóstwo innych.

Zostaje nieśmiertelna "Ania z Zielonego Wzgórza", "Persepolis", "Wierność w stereo" oraz "Dzień Szakala".

Wybieram "Dzień Szakala".
 

czwartek, 26 kwietnia 2012

"Reading is cool" wg Agnes

Kolejny dzień z książkami przesuwam, bo się muszę nad nim zastanowić, tymczasem zamieszczam odpowiedzi na pytania, które mi zadała Agata Adelajda w łańcuszku :)

O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Nie mam ulubionej pory, jak się ma dwójkę dzieci, to się wyrywa każdy wolny kawałek dnia. I wyrywam. Ale właściwie mogę powiedzieć, że jest ulubiona okoliczność: spacery z Marianką i audiobook w uszach.

Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Fantastykę, szczególnie s-f.

Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś? 
Jednocześnie przyszły dwie. "Trzynasta opowieść" Diane Setterfield, efekt wymiany na biblionetce, oraz prezent od  Charliego: "Uwikłanie" Zygmunta Miłoszewskiego.

Co czytałaś ostatnio?
Czytałam i przeczytałam, czy czytałam, ale jeszcze nie skończyłam? Jeśli to pierwsze, to "Piaskowa Góra" Joanny Bator w wersji audio, a jeśli drugie, to "Pieśni dalekiej ziemi" Clarke'a.

Co czytasz obecnie?
Ha, tak to jest, jak się czyta i odpowiada nie patrząc ciut do przodu. Więc "Pieśni..". A w słuchawkach najnowsza Marinina "Za wszystko trzeba płacić" (egzemplarz recenzyjny z Biblioteki Akustycznej).

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?
Zakładki, oczywiście! Plus moje ulubione samoprzylepne karteczki do zaznaczania ciekawych fragmentów.

E-book czy adiobook?
Audiobook, zdecydowanie. Do e-booków nie mam czytnika.

Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
To łatwe, proszę klik. Czyli "Dzieci z Bullerbyn".

Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Pirxa i Anię Shirley.   


Do zabawy zapraszam trzy pierwsze osoby, które dopiszą komentarz pod tą notką! :) 

A tymi osobami są:
- guciamal
- TomekSzymek
- Książkozaur

środa, 25 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach

Myślałam z początku o Cejrowskim, bo nieźle pisze, ale mimo wszystko to bardziej showman niż pisarz. A Fiedler jest sympatyczniejszy. I pisze w ciekawy sposób, bardzo lubię jego książki, a najbardziej chyba "Gorąca wieś Ambinanitelo" - o Madagaskarze, który miał być polską kolonią.


wtorek, 24 kwietnia 2012

"Al Hakima" Claudie Fayein - poznałam tajemnice haremu!


Książka z własnej półki, jedna z tych, co to pobrane z podaja nie świecą nowością i nie przyciągają wzroku. Coś musi się stać, żeby po nie sięgnąć, w tym przypadku była to wizyta mamy, która wypatrzyła ją na regale i wzięła do czytania. po czym zostawiła na wierzchu, z komentarzem, że wcale udane.

Zaczęłam czytać i na dzień dobry zgrzyt - oczy mi zaprotestowały. Ponad czterdziestoletnie strony uczciwie już pożółkły, a do tego drobna czcionka, ach, ta oszczędność papieru w zamierzchłych czasach. O rany, jak to się źle czyta, niewygodnie, pomyślałam. No ale skoro mama dała rade, to i ja dam. Tyle że mama wspomagała się okularami do czytania, a ja niczym. Dałam radę!

Książka ma ciekawy podtytuł "Poznałam tajemnice haremu" - przyciągający, obliczony na zainteresowanie czytelników. Dziś to by było na okładce wielką czcionką i jaskrawymi literami, prawda?

Claudie Fayein to francuska lekarka, która wyjeżdża pracować do Jemenu, na kontrakt. Jej książka jest relacją z pobytu w Jemenie, naprawdę szczegółową i bogatą. Autorka pisze o wszystkim: o podróży; o tym, jak się w Jemenie mieszka; że trzeba mieć tłumacza nie tylko ze względu na barierę językową, konieczny jest też powóz z woźnicą; o ważnych ludziach, z którymi należy się poznać i utrzymywać dobre stosunki; o szpitalach, gdzie brakuje leków, ale nie brakuje chorych; o zwyczajach, obyczajach, religii, małżeństwach, o zabytkach, o haremie (ale bez pikantnych szczegółów).  Czyli rzeczywiście o wszystkim, czego doświadczyła, co widziała, słyszała i czuła. Szkoda, że całość nie jest ilustrowana zdjęciami, Fayein przyznaje, że robiła ich całkiem sporo.

Muszę bardzo pochwalić to, że autorka ustrzegła się przed manierą wyższości Europejczyka nad nie-Europejczykami. Nie ocenia, nie osądza, przyjmuje do wiadomości to, że różnice kulturowe istnieją i tyle. A jeśli już osądza, to nie kulturę, a ludzkie przywary i wady. Jak choćby to:
"Miałam więc wygłosić formalny wykład o regulacji urodzin. [...] Wiedziałam, że nie dostanie się tu krążków anglosaskich. Więc metoda Ogino?Dzięki stosowaniu jej Francji przestało niewątpliwie zagrażać wyludnienie. Ale kobiety tutejsze, mając do dyspozycji beit et me, mogłyby z łatwością stosować odpowiednie przepłukiwania. Wyjaśniłam więc moim słuchaczkom, na czym rzecz polega... ale niewiasty nie były wcale zachwycone. Przeciwnie, okazały wyraźną niechęć i rozczarowanie. To kłopotliwy zabieg, zbyt męczący dla leniwej kobiety Wschodu!" [1].

Czasem trafiałam w tekście na coś, co uderzało trafnością spostrzeżeń:
"Przydzielono mi w szpitalu jako pomocnicę młodą Francuzkę, która przeszła na wiarę mahometańską i przyjęła imię Nażiba. Mieszkała w Sanie od niedawna. Przyjechała tu, nie chcąc rozłączyć się ze swoim mężem, robotnikiem arabskim, który zatęsknił za ojczyzną. Takie sprawy zawsze źle się kończą i Nażiba była nieszczęśliwa"[2].
Ha, no proszę, pewne rzeczy się nie zmieniają, ileż to już książek napisano na ten temat, poczynając od "Tylko razem z córką". Tragedie w mieszanych małżeństwach były, są i będą.

A propos tragedii:
"Niespodziewanie doniesiono mi o śmierci dziecka. Jeszcze w przeddzień było zupełnie zdrowe. Ale ciotka, która się nim opiekowała, musiała wrócić do roboty. Trudno jej pogodzić pielęgnację noworodka z pracą w książęcym domu. Więc maluch umarł"[3].
Przeczytałam te pięć zdań, zatrzymałam się, przemyślałam je sobie i mowę mi odebrało na dłuższą chwilę. 


---
[1] "Al Hakima" Claudie Fayein, przełożyła Julia Matuszewska. Iskry 1967, s.197
[2] Tamże, s.112
[3] Tamże, s. 125

30 dni z książkami - Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej

To wyjątkowo proste. W żadnym stopniu nie czuję się upoważniona do wyboru lektur, więc żadnej książki nie podam. :)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa

Mnóstwo mam takich.

"Fortele Jonatana Koota" Janusza Przymanowskiego, "Wakacje w Borkach" Jadwigi Korczakowskiej, "Dziadek do Orzechów" E.T.A. Hoffmanna, "Chatka Puchatka" A.A. Milne'a, "Najmilsi" Ewy Szelburg-Zarembiny, "Puc, Bursztyn i goście" Jana Grabowskiego, "Przygody Filonka Bezogonka" Gösty Knutssona, "Mała zła czarownica" Václava Čtvrteka, "Gelsomino w Krainie Kłamczuchów" Gianniego Rodari....

Ale ta najukochańsza z najukochańszych to "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren.


niedziela, 22 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas


O, to proste i wcale nie musiałam się zastanawiać. "Kobieta z wydm" Abe Kobo. Malutka, cieniutka książeczka, a czytałam ją z trudem, małymi porcjami, a w połowie w ogóle musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę, bo bym się normalnie udusiła. Piaskiem wydmowym. Więcej w notce tutaj.

Jest jeszcze druga książka, którą to z powodów bardzo osobistych odłożyłam na półkę w połowie czytania i chyba już do niej nie wrócę. To "Jeździec polski" Moliny.

30 dni z książkami - Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem

Czytaniem wcale nie zaraziłam się przez jakąś książkę. Czytaniem zaraziłam się przez jedzenie. I proszę mi się tu nie śmiać i nie oburzać, że przy jedzeniu się nie czyta, bo właśnie się czyta, niezależnie co na ten temat mówi savoir vivre.

Obiady w moim domu rodzinnym wyglądały tak, że wokół dużego, okrągłego stołu zasiadaliśmy i każdy zapodawał sobie przed talerz słowo drukowane. Tata gazetę, my książki. Podkradaliśmy sobie wzajemnie cukierniczki, bo na nich znakomicie się opierało książkę, odpowiednia wysokość dawała optymalny kąt nachylenia tomu. Jak komuś zabrakło cukierniczki (były tylko dwie), to kombinował, co by tu podetkać innego.

No i jak tu się nie zarazić czytaniem, jak przykład idzie z góry? I przez pokolenia! Proszę zajrzeć :)

Wyżej obraz Gustava Wentzla z 1885 roku - "Śniadanie II", źródło.

sobota, 21 kwietnia 2012

"Synowie boga" M.D. Lachlan


O mamuniu, jak ja się przy tym męczyłam. Ale po kolei.

To książka fantasy, która wzięła sobie na warsztat jeden z nordyckich mitów i go opisała. Tfu, autor sobie wziął, nie książka. Mit traktuje o bogu Odynie, któremu coś się śni, a jak bogu coś się śni, to sen staje się jawą (ech, przywilej bogów); oraz o braciach bliźniakach rozdzielonych w dzieciństwie. Jeden z braci zostaje księciem, drugi skandynawskim Mowglim, co się wychowuje z wilkami. Ich losy mają się połączyć: braci, boga, pewnej dziewczyny i jeszcze kilku osób, po czym coś ma się zdarzyć. No i się zdarza. Zanim się zdarzy, śledzimy losy braci, ich dziewczyny (no jakoś tak jedną mieli) i pewnej naćpanej czarownicy.

Nudne to wszystko. Pewnie byłoby inaczej, gdybym choć trochę była obeznana z mitologią nordycką, ale nie jestem, a powieść żadną miarą nie zdołała mnie tą mitologią zainteresować.

Polubić bohaterów powieści też nie dałam rady. Dziewczyna, acz miła, to trochę nijaka, acz gwoli sprawiedliwości to właśnie z jej ust pada ciekawe stwierdzenie, które sobie wynotowałam:
"Adisla przytuliła go i po raz pierwszy w życiu zrozumiała uczucia kobiet na nabrzeżu, życzących mężom pomyślności na wojnie. Pomiarkowała, czego potrzeba mężczyznom w takich chwilach - nie przypomnień o miłości, którą zostawiają, nie usilnych próśb, by dbali o siebie czy życzeń powodzenia. Mężczyźnie podczas bitwy trzeba odwagi, a nie myśli, że jego śmierć przysporzy innym zgryzot czy goryczy" [*].

 Czarownica, jak już pisałam, wiecznie w jakimś transie, a bracia, hmm... Pierwszy, książę imieniem Wali, aspiruje do miana sprytnego, ale jest po prostu naiwny i przynudza. No i co z niego za Wiking, który woli sadzić marchewkę niż palić, rabować, gwałcić i zabijać?
Jego brat, wilkolud (nie mylić z wielkoludem) Feileg zdawał się mieć zadatki na bardziej wyrazistą postać, ale przyczepił się do dziewczyny brata i od tego czasu całkiem zszedł na ludzi.

Język powieści jest stylizowany na archaiczny - nie jestem przeciwna takim literackim zabiegom,  ale tu mi to jakoś przeszkadzało. Jakoś? Cholernie mi przeszkadzało! Po którymś przeczytanym w tekście "atoli" zaczęłam mieć alergię na to słowo, niebawem dołączyły do niego "azali", "aliści" i "jednakowoż".

Ponoć autor jest komikiem, jeśli to prawda, to w "Synach boga" bardzo starannie to ukrywał.

Czemu to w ogóle skończyła? Żeby zobaczyć, jak kończy się mit.


---
[*] "Synowie boga" M.D. Lachlan, przełożył Kamil Lesiew, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, s. 221

piątek, 20 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie


No litości, to było sto lat temu! Jak ktoś takie rzeczy pamięta, to tej osobie cześć i chwała. Ja mam sklerozę, wybiórczą, bo za to pamiętam, którą literę jako pierwszą nauczyłam się samodzielnie czytać, może być w zamian?

To była litera "N".

czwartek, 19 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana


Mnóstwo Chmielewskiej: "Lesio", "Wszystko czerwone", "Całe zdanie nieboszczyka", "Upiorny legat", "Boczne drogi", "Nawiedzony dom", "Większy kawałek świata".
Tey oczywiście: "Bartłomiej Farrar" i "Tam piaski śpiewają".
Kryminały Joe Alexa obracałam na okrągło. 
Z fantastyki Lema "Niezwyciężony" i Bułyczowa "Przełęcz. Osada". No i Strugaccy - "Ślimak na zboczu".

I jeszcze mnóstwo innych, których już nie wymieniam, bo za dużo by tego było.

środa, 18 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być


Bestseller, czyli książka najlepiej się sprzedająca. Tu miałam problem, bo jak tu wyrokować, która powinna się dobrze sprzedawać, a która nie, rynek sam to reguluje przecież.
No dobrze, to może znów sięgnę do biblionetki i wyłowię książki, które oceniłam najwyższą oceną, szóstką,  i które są mało znane, czyli mają mniej niż 20 ocen.

Wyszła z tego poniższa lista, po myślniku liczba osób, które przeczytały daną książkę.


Lars Gustafsson "Śmierć pszczelarza" - 19
Marek Oramus "Rozmyślania nad tlenem" - 17
Jadwiga Korczakowska "Wakacje w Borkach" - 16
Bill Watterson "Wszędzie leżą skarby" - 14
Horia Stancu "Asklepios" - 14
Eduard Pittich, Dušan Kalmančok - "Niebo na dłoni" - 13
Gieorgij Szach "Nie było smutniejszej historii na świecie" - 11
Agustín Gómez-Arcos "Anna Nie" - 4
Ludwik Górski "Krople na start" - 2 

No i którą wybrać? A, nie będę wybierać, niechby wszystkie były tymi bestsellerami.

"Alicja w Krainie Czarów" Lewis Carroll - ekstra wydanie od Wilgi


Czy to książka dla dzieci, czy dla dorosłych, do tej pory nie rozstrzygnięto, zdania są podzielone i niech tak zostanie.

Jednak w przypadku tego egzemplarza nie ma żadnych wątpliwości - jest dla wszystkich, a przede wszystkim dla estetów. Małym dzieciom spodobają się otwierane drzwiczki szafek, znikający kot z Cheshire czy rosnąco/malejąca Alicja. Mój synek na przykład uwielbia znikać kota. I pojawiać go.
Starsze dzieci zapewne chętnie będą szukać ukrytych w książce kluczyków i rozwiązywać zagadki. A dorosłych (wszystkich! i dzieci też!) zachwycą ilustracje. Mnie intrygowały postacie Alicji, Królowej, przedziwnej Gąsienicy - ach, te twarze! Krzysztof zaś, dwuipółletni brzdąc, wyszukuje na każdej kartce drobiażdżki - biedronka, mysz w serze, malutki ślimaczek, czy wachlarz Królika.

To prze, prze, prześliczne wydanie, tak staranne, tak kolorowe. Oczy się śmieją. I - wierzcie lub nie - miałam tę książkę w rękach kilkanaście razy, a wcale jej nie przeczytałam w całości, tylko fragmenty. Bo od tekstu odciągają mnie te ilustracje, te smaczki i sztuczki. Ale co tam, od tekstu mam całkiem inne wydane, leży gdzieś na półce.


"Alicja w Krainie Czarów" Lewis Carroll, opowiedziała Bogumiła Kaniewska. ilustracje Zdenko Bašić, wydawnictwo Wilga, Warszawa 2011

Alicja w krainie czarów [Lewis Carroll]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

wtorek, 17 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć

Tu nie miałam absolutnie żadnych wahań i  wątpliwości, przeczytałam tylko ten punkt i od pierwszego kopa wiedziałam, co to za książka.

Kolega kiedyś mi pożyczył stosik książek, wśród których znalazła się "Tęcza grawitacji" Pynchona. Zanim zaczęłam to czytać, zajrzałam na biblionetkę, a tam wysoka średnia ocena (oho, dobrze, myślę sobie), żadnych recenzji (jaka szkoda, myślę sobie), nota wydawcy zaś głosi min.:

Pynchon tworzy wizjonerski, niemal mistyczny opis wstrząsanej ostatnimi gorączkowymi konwulsjami, odurzonej, znarkotyzowanej wojenną paranoją Europy, poprzez którą kontynuuje swą obłędną odyseję William Slothrop, amerykański oficer, starając się w okupowanych Niemczech odnaleźć superrakierę V-2. Komizm przeplata się podczas jego wędrówki z grozą, obscena z religijnymi uniesieniami, intryga szpiegowska z poezją.  

Tu sobie pomyślałam, no właśnie, nic sobie nie pomyślałam, bo nie zrozumiałam, toteż zaczęłam czytać. I tak sobie czytam, czytam, czytam... i niby każde słowo z osobna rozumiem, nawet i całe zdanie rozumiem też, ale niech no tylko zamknę książkę i nic nie wiem z tego, co czytałam. A już nie daj Boże jak zakładka wypadnie, za diabła nie dojdę, w jakim miejscu skończyłam.
No ale jakże tak oddawać nieprzeczytane, nie uchodzi (takie wtedy miałam podejście, za wszelką cenę), toteż podczytywałam po kawałeczku, to w, pardą, wucecie, to w łóżku przed spaniem. Okazało się, że ta książka to najlepszy środek nasenny świata, góra  dwie strony i spałam słodko jak niemowlę. Jakby istniał punkt "Dzień xx - Książka, która usypia" - "Tęcza grawitacji" pobiłaby wszystkie inne na głowę.

No i nie przebrnęłam, policzyłam, że w tempie dwie strony na dzień (a to absolutne maksimum, często odpadałam po jednej, a zdarzało się i po pół) czytałabym to pół roku. Ludzie złoci.
Tak.

Książka, przez którą trudno przebrnąć, to "Tęcza grawitacji"

niedziela, 15 kwietnia 2012

Dziś nie o książkach


Tylko rodzinnie będzie - dziś bowiem były chrzciny Marianki. Pogoda co prawda nie dopisała, ale cała reszta owszem. Dziecię większość uroczystości przespało, protestując tylko od czasu do czasu przeciwko zbyt głośnym śpiewom chóralnym, bo przeszkadzały jej w drzemce. Zaprotestowała też energicznie przeciwko polewaniu wodą, co słyszeli wszyscy. Dziwne, bo kąpiel uwielbia.

Aparat dałam siostrzenicy, zrobiła cztery zdjęcia, wyjątkowo ciemne, bo z daleka (jedno do obejrzenia na fb), po czym akumulatorki wyzionęły ducha. W ferworze zajęć przeróżnych zapomniałam naładować, ech. Trudno.

Toteż zdjęcie ilustrujące posta pochodzi sprzed dni kilku, Marianka w bujaku, wypoczęta, nakarmiona i radosna.
Wiecie, że się ślicznie uśmiecha? Mój cukiereczek.
:)

sobota, 14 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz

Moje pierwsze skojarzenie to "Chata wuja Toma", bo pamiętam, że to była pierwsza książka, przy której płakałam. Zapamiętałam to, bo czymś nowym było dla mnie odkrycie, że czytanie może wzbudzać tak silne emocje. A inne? "Rilla ze Złotego Brzegu" Montgomery i śmierć Waltera, o rany, spłaczę się zawsze przy tym, zawsze. I Basia Sienkiewiczowska nad zwłokami męża - chlip, chlip. Mika Waltari też mnie wzrusza, "Egipcjaninem Sinuhe" oraz "Mikaelem" - o, właśnie, otworzyłam sobie ebooka, żeby sprawdzić czy to "Mikael" czy "Czarny Anioł", poczytałam o Barbarze oskarżonej o czary i już mi się oczy spociły. "Błękitny zamek" Montgomery - przy tym też płakałam. Tak jak i przy "Diossosie" Makowieckiego... No i jak tu wybrać jedną? Niech będzie ta pierwsza.
Tak.

Książka, przy której płaczę, to "Chata wuja Toma"

piątek, 13 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 5 - Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność

Kolejny dzień to:

Dzień 5 - Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność

Non-fiction, czyli literatura faktu, tak?  Za Kopalińskim:

    non-fiction [wym. ...fikszn] dzieło lit. pisane prozą i nie będące powieścią, nowelą ani opowiadaniem.

"Labirynt nad morzem" się kwalifikuje? Ani powieść, ani nowela, ani opowiadanie. Och, nawet jakby się nie kwalifikowało, ta książka, a właściwie książki, bezapelacyjnie wygrywają w tej kategorii. Czytałam to z zachwytem, stronę za stroną. Zresztą zajrzyjcie do recenzji, nieporadnej bo nieporadnej ale oddającej moje odczucia po lekturze. Cudo, mówię wam, cudo! To jest klasa sama w sobie.
Tak.

Książka, a właściwie książki non-ficiton, których czytanie sprawiło mi niekłamaną przyjemność, to trylogia "Labirynt nad morzem", "Barbarzyńca w ogrodzie" i "Martwa natura z wędzidłem"


czwartek, 12 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu

Kolejny dzień to:

Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu

Wyprowadziłam się z domu, jak miałam 15 lat, toteż książek z tej kategorii zrazu zaczęłam szukać w literaturze dziecięcej, jakieś "Dzieci z Bullerbyn", jakieś "Anie z Zielonego" czy inne "Kubusie Puchatki", czy nawet sięgając głębiej - "Chcę mieć przyjaciela" z serii "Poczytaj mi mamo".

Jednak wciąż jakoś czułam, że to nie to, że te książki kojarzą mi się bardziej z wiekiem, z dzieciństwem, nie z domem. Sięgnęłam głębiej. Znalazłam "Wir pamięci" Edmunda Wnuka-Lipińskiego. Książka z gatunku science fiction z nurtem socjologicznym, wątkami politycznymi i kryminalnymi - z pewnością nie była zbyt odpowiednią lekturą dla dziesięciolatki, ale to mi wcale nie przeszkadzało jej przeczytać bez większego zrozumienia, ale za to  z przyjemnością. Czytałam ją w stodole. Och, nie, nie wyganiano mnie z domu, to był po prostu etap "domków na drzewie" - gdzie mogłam, urządzałam sobie tajne kąciki, gdzie mogłam po prostu posiedzieć, czytać, układać swoje skarby w rodzaju kolorowych szkiełek. Miałam domek na drzewie, własnoręcznie zbudowany szałas, kącik na strychu... no i właśnie skrytkę w stodole, na minipięterku nad śrutownikiem, zapach siana i ziarna wiercił w nosie, ale uwielbiałam to poczucie odosobnienia oraz znakomity widok na całe podwórko. Siedziałam przy okienku i czytałam "Wir pamięci", starając się ją pojąć (do licha, muszę to sobie przypomnieć, no), czytałam też inne książki,  gazety, ukrywałam się przed siostrami, albo też ukrywałam się z siostrami przed rodzicami.

Pewnego letniego dnia stodoła się spaliła, to dość traumatyczne wspomnienie, więc nie ma co się nad tym rozwodzić. Ale po całym tym zamieszaniu związanym z pożarem uświadomiłam sobie,  że razem ze stodołą, na minipięterku spaliła się ta książka.
Odtąd, myśląc o "Wirze pamięci", zawsze myślę o minipięterku, stodole, gospodarstwie, podwórku - to wszystko, co na wsi składa się na pojęcie "dom".
Tak


Książka, która przypomina mi o domu to "Wir pamięci"

środa, 11 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła

Kolejny dzień to:

Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła

Oj, tu się mocno zastanawiałam, ale jak już pomyślałam o tej właśnie książce, wiedziałam, że to to. "Vatran Auraio" Marka S. Huberatha zaskakuje podczas czytania jak diabli. I zadziwia tak, że buzia się sama rozwiera.
Tak.

Książka, która mnie kompletnie zaskoczyła to "Vatran Auraio"


wtorek, 10 kwietnia 2012

"Męka twórcza. Z życia psychosomatycznego intelektualistów" Barbara Łopieńska


Chciałam przeczytać, bardzo chciałam, ale nie byłam w stanie. Przekartkowałam tylko. Za bardzo intelektualni ci wszyscy intelektualiści. Psyche i soma. Hm. Upajanie się samym sobą, wywiady i rozmowy... Ja za prosta jestem, a może i za głupia na takie książki, nie rozumiem tych intelektualnych dysput.

Tylko Marka Bieńczyka dało się czytać. I cytować:
"Jest to najbardziej rewolucyjne w dziejach świata powiedzenie*: wszyscy jesteśmy bezwzględnie równi, wszyscy mamy rację, gdy poruszamy się w sferze wyłącznie zmysłowej - kolorów, zapachów, smaków. Kiedy jednak rozmawiamy o literaturze, to powiedzenie już tak sprawnie nie zadziała, będziemy raczej wartościować, coś jest głupsze,  a coś mądrzejsze, ktoś bredzi, a ktoś nie"[1].
* De gustibus non est disputandum

"Już w XIX wieku mówiono, że burgund jest muzyczny. E.T.A. Hoffmann je pił i partyturę swojego bohatera, kapelmistrza Kreislera**,  zraszał właśnie burgundem"[2].
** Chodzi o "Kota Mruczysława"

A reszta to... mówić hadko. Szkoda, bo po "Książkach i ludziach" miałam wysokie oczekiwania i wielkie nadzieje.

Męka więc może być nie tylko twórcza, ale i odtwórcza, czyli to czytelnik się męczy czytając. Jak ja.

---
[1] "Męka twórcza. Z życia psychosomatycznego intelektualistów" Barbara Łopieńska, W.A.B., Warszawa 2004, s. 121
[2] Tamże, s. 130

30 dni z książkami - Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej

Kolejny dzień to:

Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej

Tu się zawahałam  - lubię najmniej czy nie lubię w ogóle? Czy to jest to samo? Uznałam że tak, po czym ponownie uruchomiłam biblionetkę, tym razem przyglądając się ocenom najniższym. Przy czym nie chodzi o książki, których nie dokończyłam, bo się znudziłam, bo mnie nie porwało - chodzi o całkiem konkretne odczucia związane z książką - niechęć. I co my tu mamy:

Antologię "Balsam dla duszy miłośnika kotów"  - i podejrzewam, że wszystkie inne z tej serii - nie lubię, bo nabijają czytelnika w butelkę, obiecują jakieś ukojenie, a serwują miałkie, bezwartościowe teksty, czyste oszukaństwo! Nie lubię!

"Zew Cthulhu" Lovecrafta - nie lubię horrorów, a ten szczególnie jakoś mnie zniechęcił, ale to dlatego, że jeden z moich znajomych uparcie i złośliwie go we mnie wpiera i wciska. Nie lubię!

 Ale naj, naj, najbardziej nie lubię książki "Zwał" Sławomira Shuty - bo to brzydka, napisana brzydkim językiem książka o brzydkich aspektach życia. Odpychająca, odrzucająca, wywołująca u mnie uczucie silnej niechęci książka. Nie lubię!
Tak

Książka, którą lubię najmniej to "Zwał". 

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

30 dni z książkami - Dzień 1 - Twoja ulubiona książka

Słyszeliście o nowym wyzwaniu? Przeczytałam o nim u Prowincjonalnej Nauczycielki, a że interesujące i zmuszające do przemyśleń, zdecydowałam się na udział.  Oto plon przemyśleń na temat:

Dzień 1 - Twoja ulubiona książka


Każdy, kto zabrał się za to wyzwanie, wie doskonale, że wydłubanie jednej ulubionej z wielu jest potwornie trudne. No może nie każdy, ale większość, a ja nie jestem wyjątkiem.  Zaczęłam więc myśleć intenywnie,  a potem poszłam na moją ulubioną stronę książkową, czyli biblionetkę, wyświetliłam sobie  ocenione książki, posortowałam według ocen i zaczęłam przeglądać te najwyżej ocenione, szukając tych, które lubię szczególnie.

O proszę, "Niezwyciężony" Lema - uwielbiam, to zetkniecie ludzi z mechanizmami i co z tego wynika, to będzie ta książka!
Ale zaraz potem były "Opowieści o pilocie Pirxie" też Lema,  przecież to lubię bardziej, a tak naprawę to lubię samego Pirxa, kadeta, pilota, komandora, oblatanego i otrzaskanego w kosmocie człowieka, wciąż człowieka.
Idę jednak dalej, bo jeszcze nie dotarłam do końca alfabetu i proszę, kolejny ukochany tytuł "Piknik na skraju drogi" Strugackich. Tak, to będzie to, postać Reda, stalkera, łażącego po strefie, wryła mi się w pamięć...
Moment, zaraz, jak Strugaccy, to przecież nie do pobicia jest "Ślimak na zboczu"! Wielowymiarowa, zagadkowa, tajemnicza i wymykająca się wszelkim prawidłom książka, która na dodatek świetnie się czyta.
Nie, to wszystko wyżej nieprawda, ulubioną jest "Tam piaski śpiewają" Josephine Tey  - to będzie ta ulubiona!
Potem wzrok mi pada na "Wszystko czerwone" Chmielewskiej i przypominam sobie lampę, nogi, Edka, sok pomarańczowy w lodówce i duńskiego policjanta o niewymawialnym nazwisku i już wiem, że te powyższe to takie wszystko poważne, a ta jest wesoła i ta winna mieć etykietkę ulubionej.

Po czym docieram prawie do końca alfabetu i widzę. "Zawsze jakieś jutro" Janiny Wieczerskiej.  Zastygłam. Przypomniałam sobie Joasię, Marka, Wrocław w ich tle,  klasę X humanistyczną, prace społeczne, paczki z domu przysyłane Joasi i drgnęło mi serce. To nie jest jakoś bardzo wybitna książka, ot, historia z życia, zwyczajni ludzie, młodzi, radośni, czasem posępni - a zapadła we mnie trwale i nieodwołalnie.
Tak.
Ulubioną książką jest "Zawsze jakieś jutro"



A wszystkie dni wyglądają tak:
Dzień 1 - Twoja ulubiona książka
Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej
Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła
Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu
Dzień 5 - Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność
Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz
Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć
Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być
Dzień 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana
Dzień 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie
Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem
Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas
Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa
Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej
Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach
Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano
Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle
Dzień 18 - Twoja ukochana książka, która już nie można kupić
Dzień 19 - Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat
Dzień 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych
Dzień 21 - Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś
Dzień 22 - Ulubiona seria wydawnicza
Dzień 23 - Ulubiony romans
Dzień 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem
Dzień 25 - Ulubiona autobiografia/biografia
Dzień 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana
Dzień 27 - Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała
Dzień 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz
Dzień 29 - Autor, którego omijasz
Dzień 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdawajka - losowajka - szczęśliwy zwycięzca!

Losowajka uskuteczniona za pomocą nieocenionej strony random.org okazała się szczęśliwą dla osoby, która wpisała się jako czwarta z rzędu. Jest to

lilybeth

Gratulacje! Na dole strony strony, po lewej, jest adres do mnie, pod który należy podać dane do wysyłki. Jeszcze raz gratuluję, wszystkim dziękuję za udział :)

środa, 4 kwietnia 2012

"Tupcio Chrupcio. Dbam o zęby" Anna Casalis - bo o zęby trzeba dbać!


Lubimy Tupcia Chrupcia. Fajny myszak z niego. I jak każde dziecko - lubi on słodycze, które mama wydziela mu z umiarem, napominając przy tym, by nie zapomniał umyć zębów, bo próchnica  tylko czyha za progiem. Ale co tam napominanie, które tak łatwo puścić mimo uszu. Porządny, ładny przykład próchnicy podziała o wiele skuteczniej. Tak się składa, że przyjaciel Tupcia, Borys, dysponuje takim przykładem: śliczna, mała dziurka w zębie. W dodatku dziurka daje znać o sobie bólem w znakomicie dobranym (pod względem pedagogicznym) momencie, czyli rankiem, tuż po tym, jak chłopcy urządzili sobie piżama party. Opychali się przy tym ciasteczkami, w głębokiej pogardzie mając mycie zębów. Na szczęście dla Borysa istnieją dentyści, a Tupcio już nie zapomina o myciu zębów.
Muszę dodać, że gdy pierwszy raz przeczytałam synowi  tę właśnie historię o Tupciu, następnego dnia umył zęby jakieś osiemnaście razy. Świadczy to znakomicie o książce, prawda?

"Tupcio Chrupcio. Dbam o zęby" Anna Casalis, tekst polski Eliza Piotrowska, ilustracje Marco Campanella, wydawnictwo Wilga 2010.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Rozdawajka - losowajka!


Uwaga uwaga, dziś książka do wzięcia! Oto "Synowie boga" autorstwa M.D.Lachlana - rzecz o królu wikingów, jego synach i jego wilkach.
Znakomita recenzja Eruany - tutaj do poczytania.

Żeby się zgłosić, trzeba się zgłosić, wpisując w komentarzu pod tą notką, że się zgłasza. Zgłaszać się można do końca czwartku, piątego kwietnia, do północy. Po czym nastąpi losowanie, a szczęśliwa osoba, która zostanie wylosowana, zgłosić się winna na maila (widoczny na dole strony).

Pozdrawiam i powodzenia życzę!