czwartek, 11 sierpnia 2016

"Funky Koval" Parowski, Rodek, Polch - integral

Jeju, jeju, jakże żałuję, że nie czytałam opowieści o Kovalu, jak byłam nieco młodsza! Niechybnie obdarzyłabym go gorącym uczuciem. Przystojny, męski, wysportowany, no i oczywiście stojący zawsze po słusznej stronie dobra.

Kim właściwie jest Funky Koval? Wiem, że mnóstwo osób, zwłaszcza z mojej grupy wiekowej (40+) prychnie ze wzgardą i powie "Też coś, nie znać Kovala!", ale trudno. Nie dane mi było.

Funky Koval jest idealistą, takim jak James Bond. Zawsze niezłomnie stoi po jasnej stronie mocy, nie daje się uwikłać w jakieś brudne gierki czy szantaże.
Broni Ziemian przed  nimi samymi i przed obcymi. W przyszłości bowiem ludzie odkrywają, że nie są sami w kosmosie. Nie trzeba bać się inwazji, bardziej tego, że sprytniejsza rasa nas wykoleguje, i to koncertowo.

W komiksie dzieje się mnóstwo - zamachy stanu, walki wręcz i powietrzne, wybuchy,  strzelaniny, zasadzki i loty kosmiczne. Księżyc i  inne ciała astralne, tunele przestrzenne, och i ach! Pozaziemska technologia podkręca atmosferę. Funky Koval dwoi się i troi (czasem dosłownie), czasem nie wie, kto jest jego prawdziwym przyjacielem, a kto  wrogiem, ale przecież kto, jak nie on, da sobie radę.

Komiks składa się z czterech części:
1. Bez oddechu (1982-83)
2. Sam przeciw wszystkim (1985-86)
3. Wbrew sobie (1991-92)
4. Wrogie przejęcie (2010-2011)

Ostatnia była napisana po większym odstępie czasu. To widać, bo autorzy przenieśli punkt ciężkości, czyli Kovala w przestrzeń kosmiczną. Miałam wrażenie, że postanowili nieco inaczej poprowadzić jego postać - i mnie ta koncepcja bardzo się podoba. Odczłowieczony nieco Funky - w tym sensie odczłowieczony, że ma dużo szerszą perspektywę niż Ziemianie - jest postacią niejednoznaczną, a przez to bardziej interesującą.

Rysunki w komiksie są... jak to określić... polchowe. Znów spogląda na mnie żona Polcha, da się także znaleźć inne postacie ze sceny fantastycznej, jak Lech Jęczmyk czy Marek Oramus. Jeśli ktoś się martwi, że nie rozpoznał tego czy owego, nie ma problemu, na końcu książki jest ściąga.

Na planszach jest mnóstwo postaci, jest ekspresja, dynamika. Zdarzało się, że byłam nieco oszołomiona podczas czytania,  może to przez nieco przeładowane kadry?
Są drobniutkie błędy w rysunkach, malutkie babolki w literkach, ale i tak całość stoi na bardzo wysokim poziomie.

Fantastyczne są dodatki, a jest ich sporo: wywiady z wszystkimi autorami, chronologia cyklu, wydania zagraniczne, okładki pierwszych wydań komiksu, teksty z kwartalnika "Komiks-Fantastyka", arcyciekawy artykuł o tworzeniu okładek, niewykorzystane sceny, spis autentycznych postaci. Re-we-la-cja!

Dobrze, że Prószyński i Wydawnictwo Komiksowe zajęło się tymi cyklami ("Funky Koval", "Ekspedycja" i "Wiedźmin"), przywracając im świetność. Kiedyś koleżanka pokazała mi dawny zeszyt: kolory i linie wyblakłe, gorzej się oglądało. Wydania zbiorcze można czytać i oglądać z prawdziwą przyjemnością. Mogą to robić nie tylko ci, którzy te cykle znają z dawnych lat, ale wszyscy, którzy lubią komiksy.  Mocno polecam!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Komiksowego, za co serdecznie dziękuję!

Wzdech! 

"Funky Koval" scenariusz Maciej Parowski i Jacek Rodek, rysunki Bogusław Polch, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

2 komentarze:

  1. Brzmi dobrze, ale z wyglądu to taki klasyczny Stallone jest ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, serio Ci go przypomina? Mnie jakoś nie wpadło to do głowy :)

      Usuń