Po przeczytaniu zerknęłam z ciekawością do neta, cóż to za facet, ten Olaf. Otóż: pisarz i filozof. A powyższe dwie książki są jedyne, jakie wydano w Polsce (napisał więcej), i do tego określają je jako mniej ważne. Uff. W takim razie dobrze, że nie wydano więcej.
Z powyższego można odczytać pewną moją dezaprobatę dla twórcy, a raczej dla twórczości. Owszem. Dlaczego?
Obie książki są do siebie dość podobne. W obu mamy bohatera, który jest "nad". Nadnormalny. Wybitnie inteligentny, posiadający niezwykłe możliwości wynikające prawie tylko i wyłącznie z siły umysłu (ducha mniej). Taki Homo Superior. To znaczy, nie całkiem homo, bo co prawda John to człowiek, ale już Syriusz to pies z niezwykle rozwiniętym umysłem. I ta wybitna jednostka przeciwstawiona jest całemu rodzajomu ludzkiemu, Homo Sapiens. Ludziom. Głupim, bezmyślnym, zawistnym, aroganckim, cherlawym, ułomnym ludziom. Wydźwięk tego porównania jest jeden. Pogarda.
Nie podoba mi się to. Na szczęście obaj kończą marnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz