Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dan Simmons. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dan Simmons. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 czerwca 2023

"Piąty kier" Dan Simmons


 Jakimi drogami krążyły myśli autora, że zdecydował  się w jednej  książce zamieścić pisarza  Henry'ego Jamesa (autora min. "Portretu damy", "Domu na placu Waszyngtona" czy "Bostończyków") oraz Sherlocka Holmesa? Do  tego jednego z nich usiłuje wepchnąć do Sekwany i uśmiercić, zaś drugiemu każe powątpiewać w  swoje istnienie. Co właściwie jest prawdą,  ale nie godzi się,  by bohater literacki  na kartach powieści zyskiwał  samoświadomość. Ba,  ten pierwszy, czyli Henry James, ma  jeszcze inną teorię na temat roli Sherlocka:
" - Uważam... że jest pan  osobą... niepoczytalną... udającą fikcyjną postać Sherlocka Holmesa udającego fikcyjnego odkrywcę nazwiskiem Jan Sigerson.
 - A niech mnie! - zawołał Holmes,  ponownie wyjmując fajkę z ust i uśmiechając się szeroko. - Bardzo dobrze, panie James. Naprawdę doskonale. Ta hipoteza jest dużo bardziej sensowna niż moja...  o znaczy, że ja w ogóle nie istnieję poza tymi drobnymi - uniósł książkę - utworami literackimi". [s. 134]

środa, 1 marca 2023

"Abominacja" Dan Simmons


 Książka o górach, o zdobywaniu Mount Everestu, z mocno sensacyjną historią w środku. Zaczyna się absolutnie fantastycznym wstępem, gdzie autor opisuje swoje spotkanie z Johnem Perrym, człowiekiem śniegu, lodu i gór. To górnolotne, ale tak jest, opisywany Perry uczestniczył w wielu wyprawach polarnych, w tym wyprawie ratowniczej, za którą został zesłany niemalże do więzienia. Muszę to  opisać, muszę, bo się uduszę. Admirał Richard Byrd, przebywając w małym lichym domku na stacji meteorologicznej Advance Base, niemalże się tam zaczadził. Perry i inni dotarli do niego z ratunkiem, zaś w "podziękowaniu" admirał nie mogąc znieść, że inni widzieli go w stanie wymagającym ratunku (chora ambicja?), skierował Perry'ego na wyprawę badawczą do tej samej chatki, z której go odratowali.  Cały wic polegał  na tym, że zadaniem Johna miała być obserwacja kolonii pingwinów, które właśnie się wyniosły. Mógł sobie obserwować kamienie.  

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

"Letnia noc" Dan Simmons - audiobook


 Skusiłam się na audiobooka, zachęcona znanym mi nazwiskiem autora, no i trochę źle na tym wyszłam. Na szczęście tylko trochę. Simmons to niewątpliwie wyjątkowo utalentowany pisarz, rzecz w tym, że "Letnia noc" to rasowy horror, a więc gatunek mocno odległy od moich upodobań. Muszę jednak przyznać, że w miejscach, w których autor nie próbuje straszyć, jest po prostu znakomicie.  

sobota, 29 sierpnia 2015

"Terror" Dan Simmons. Wszyscy zginęli.


Dan Simmons umie pisać i to naprawdę dobrze - piszę to tak tytułem wstępu, jak ktoś nie ma ochoty na czytanie notki, może sobie odpuścić i przejść od razu do czytania książki.

Autor w "Terrorze" wziął na warsztat wyprawę badawczą z 1845 roku. Wyprawa ta miała na celu znalezienie drogi morskiej z jednego punktu na kuli ziemskiej do drugiego punktu.  Że spłycam? Ależ w gruncie rzeczy to do tego się sprowadzało. Tak samo zdobywanie biegunów: chodziło o to, żeby w pewien punkt wbić tyczkę z flagą, najlepiej przed wszystkimi innymi.

Wyprawa statków "Terror" i "Erebus" owiana była tajemnicą. Wypłynęli i zaginęli. Co się z nimi stało? Ze statkami i z załogą? Dan Simmons próbuje na to pytanie odpowiedzieć. Z posłowia (napisanego przez dr hab. Grzegorza Rachlewicza) dowiedziałam się, że przy pisaniu porządnie i rzetelnie podparł się najnowszymi odkryciami i niepodważalnymi faktami. To zaś, czego nie wiedział - wymyślił. Tym sposobem książka zupełnie naturalnie rozdzieliła się na dwie warstwy, wzajemnie się przenikające.

Pierwsza z nich to opowieść o żegludze wśród lodów, pełna dat, nazwisk i szczegółów. Nie twierdzę, że jestem podbiegunowym ekspertem, ale parę książek już czytałam o tych lodowych krainach - i muszę przyznać, że autor bardzo dobrze oddał realia tej wyprawy. Zimno, które zabija, głód, który zabija... chciałam tu rzucić jakimś przerażającym faktem z życia na lodzie, ale to nie tak. Trzeba przeczytać książkę, żeby to poczuć.

Druga płaszczyzna to warstwa nadprzyrodzona. Ludzie z obu statków wciąż mają do czynienia z groźną bestią. Myślałam na początku, że to strach tak wyolbrzymił białego niedźwiedzia. Simmons pewnie chciał, żeby czytelnik tak myślał (tak, ja też się dałam złapać), ale stopniowo pokazuje coraz więcej, sięga do prastarych wierzeń Eskimosów (dziś nazywanych Innuitami) i usiłuje nas przekonać, że to zły duch w cielesnej, namacalnej powłoce. Takie to było dziwne dla mnie, że czytałam z zapartym tchem, choć nie wierzyłam w to, co czytam.

Czy książka odpowiada na pytanie, co się stało z ludźmi ze statków? Właściwie to tak. Wszyscy zginęli. Czy wiadomo, w jaki sposób? Z zimna, głodu, od samobójczej kuli czy zjedzeni przez kamratów? Sprytnie autor pozostawił otwarte wszystkie te furtki. Do tego wymyślił wielką bramę, którą przeszedł jeden z bohaterów powieści, komandor Crozier, bramę równie efektowną, co nieprawdopodobną. Świetne zagranie.

Podobała mi się struktura powieści. Co i rusz narratorem jest ktoś inny z załogi statku. Dzięki temu można poznać punkt widzenia  i oficerów, i zwykłych majtków. Ich marzenia i pragnienia, różne, jak różni są ludzie. "Terror" nabrał dzięki temu głębi. Widzę tu pewne podobieństwo do opowieści  Księdza czy Uczonego czy Żołnierza z "Hyperiona".

Na tle wspaniałej, porywającej powieści jakże blado wypadło posłowie. Nudne i przegadane. Czytajcie je na początku, żeby potem było tylko lepiej. A na koniec (wisienka!) zostawcie sobie zdjęcia i ilustracje. Zwróćcie uwagę na notatkę z 25 kwietnia 1848 roku, podpisaną przez Croziera i Fitzjamesa. Jakby duchy odezwały się do mnie z głębi przeszłości. Przejmujące.

Bardzo dziękuję za książkę wydawnictwu Vesper!

P.S. Zaznaczyłam sobie cudny cytat, ale zamieścił go już zacofany w lekturze, więc dam może inny. Smakowity.
"- Czytałem tego amerykańskiego autora - powiedział Bridgens.
- Jakiego amerykańskiego autora?
- Tego, który podsunął biednemu Dickiemu Aylmore'owi pomysł na niezwykłą dekorację i przez którego Dickie zebrał potem baty. Nazywa się Poe, jeśli mnie pamięć nie myli. Pisze bardzo dziwne, melancholijne i ponure rzeczy, powiedziałbym, że miejscami wręcz makabryczne. W gruncie rzeczy niezbyt dobre, ale bardzo amerykańskie, jeśli wiesz, co mam na myśli. Nie czytałem jednak tego opowiadania, które sprowadziło na nas tyle nieszczęść".*

---
* -  "Terror"  Dan Simmons, przełożył Janusz Ochab, Wydawnictwo Vesper, Czerwonak, 2015, s. 313.


niedziela, 20 lipca 2014

"Olimp" Dan Simmons - do powtórki


Jest takie przykazanie "nie kradnij". Złamałam. Biję się w piersi i przyznaję do winy. Skradłam "Olimp" z chomika i załadowałam na czytnik. Czytanie trochę mi się przeciągnęło, bo jak skończyłam, to się okazało, że nie skończyłam całości,  tylko pierwszy tom.
Drugi tom dał mi popalić, piracka wersja aż roiła się od błędów powstałych przy konwersji na mobi, a może i wcześniej, przy OCR. Rzuciłabym, ale pech chciał, że tom drugi jest ciekawszy niż pierwszy, gładko były poprowadzone wątki (w pierwszym tomie mocno zaplątane), ładnie pokazywał wszystkie  światy, no i zgrabnie wszystko zakończył.

Znacie wojnę trojańską? Każdy zna. W "Olimpie" wojna trwa nadal, bogowie wspierają obie strony, hm, tylko bogowie jacyś inny, bo wcale nie nieśmiertelni. I Troja jakaś inna, i bieg wydarzeń... no i skąd w tym wszystkim scholiasta Hockenberry, człowiek z XX-wiecznej Anglii, tylko kopia zrobiona przez... (nie mogę zdradzić).

Inny wątek - ludzie na ziemi skupili się w ufortyfikowanych miejscach, broniąc się przed wojniksami, robotami, które kiedyś służyły ludziom, a teraz tych ludzi bezlitośnie mordują. Jak żyć, jak przeżyć, panie premierze?

Są jeszcze statki kosmiczne pilotowane przez istoty, które ludźmi nie są, ale są pełne człowieczeństwa; są dziury w czasoprzestrzeni, jest niezniszczalny na poziomie kwantowym Achilles wędrujący przez wymiary i usychający z miłości; jest złowrogie bóstwo żerujące na negatywnych emocjach, jest czarodziej Prospero. Pomieszane z poplątanym.

Sama nie wiem, czemu nie sięgnęłam wcześniej po "Ilion" tegoż autora, może wtedy wszystko byłoby dla mnie jaśniejsze? Tak czy siak, kiedyś to przeczytam jeszcze raz, bo mam nieodparte wrażenie, że ta powieść podobna jest do "Welinu", który zyskał tak wiele przy drugim czytaniu, że to aż nieprawdopodobne. Dodatkowo zachęca mnie świetna mieszanka odwołań do literatury oraz twardej fantastyki. Hej, będzie się działo :)

"Olimp" Dan Simmons, przekład Wojciech Szypuła. 

P.S. Porzeczki się skończyły. Zaczynają się papierówki.

Olimp [Dan Simmons]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

wtorek, 14 maja 2013

"Hyperion" i "Zagłada Hyperiona" - cytaty

"Przede wszystkim rozumiem teraz potrzebę wiary - czystej, ślepej, nic sobie nie robiącej z rozumnych argumentów - gdyż wiem, że tylko ona pozwala przetrwać w nieskończonym, dzikim oceanie wszechświata, rządzonym nieczułymi prawami i całkowicie obojętnym na los małych, myślących istotek, które go zamieszkują". Z opowieści Księdza.
Świetne. I znakomicie mi korespondowało z przeczytaną niedługo przed Hyperionem "Kantyczką dla Leibowitza". Wierzę w Boga, więc przetrwam we wszechświecie.


"Najwięcej radości sprawiało mi korzystanie z datasfery - niemal bez przerwy żądałem jakichś informacji, ani na chwilę nie przerywając połączenia. Stałem się tak samo uzależniony od dopływu danych, jak Stado Karibu od narkotyków i stymulatorów. Bez trudu mogłem sobie wyobrazić starego don Baltazara, jak przewraca się w grobie widząc, że zarzuciłem przyjemność powolnego zapamiętywania na rzecz przelotnej rozkoszy natychmiastowego dostępu do implantowanej wszechwiedzy". Z opowieści Poety.
To z kolei przywiodło mi na myśl opowiadanie Lema z tomu "Opowieści o pilocie Pirxie" pod tytułem "Ananke" - tam też autor opisał zachłyśnięcie się danymi, zadławienie informacjami, uzależnienie od ciągłęgo napływu nowych liczb, cyfr, słów. To było s-f, a przecież już wchodzi w życie. Kto to, zaraz, chyba Dukaj pisał o tym, że długich tekstów nikt nie czyta. Pokolenie Google'a wyławia informacje jak rybki, komu by się chciało zgłębiać jakieś zagadnienie, od czego jest Internet?...

"Instynktownie zawsze wyczuwała, iż sens ludzkiego istnienia nie zawiera się w jego punktach kulminacyjnych, utrwalonych w pamięci niczym daty obwiedzione w kalendarzu czerwoną obwódką, lecz w jednostajnym, nie mającym początku ani końca przepływie drobnych zdarzeń, takich jak spokojne weekendowe wieczory, które każdy z członków rodziny spędzał w ulubiony przez siebie sposób, i zwyczajne rozmowy, o których natychmiast zapominano - jednak suma tych niezliczonych godzin tworzyła całość nie tylko niezmiernie ważną, ale wręcz wieczną". Z opowieści Uczonego.
To bardzo optymistyczny fragment

"- Słyszałem legendę, według której zrobił to Kowboj Gibson, jeszcze przed odłączeniem się Centrum - wymamrotał". Z opowieści. Detektywa.
Hej, czyż to nie jest bardzo czytelne i oczywiste nawiązanie do "Neuromancera" Williama Gibsona? Zresztą Simmons czerpie garściami z cyberpunku, więc właściwie to nic dziwnego.

"Początkowo moja rola polegała na tym, żeby przekonać kolonistów, iż Hegemonia naprawdę pragnie im pomóc w tym, co najlepiej potrafią, to znaczy w niszczeniu miejscowych form życia". Z opowieści Konsula.
To z kolei jest charakterystyczny rys wielu powieści s-f. Ludzkość bardzo lubi psuć i niszczyć, beztrosko rabuje, co tylko może - więc jak już zrabuje, idzie dalej, w Kosmos.

"[...] moim zdaniem Intruzi osiągnęli to, o czym ludzkość od kilkuset lat może tylko marzyć: rozwój. Podczas gdy my wegetujemy w ciasnych granicach archaicznych kultur, wzorowanych na kulturze Starej Ziemi, oni odkryli zupełnie nowe wymiary estetyki, etyki, nauk biologicznych, sztuki oraz wszystkiego, co musi zmieniać się i rosnąć, by obrazować przemiany zachodzące w ludzkiej duszy.
Nazywamy ich barbarzyńcami, podczas gdy to my trzymamy się kurczowo Sieci niczym Wizygoci, którzy przycupnęli nieśmiało w ruinach Rzymu i uznali się za w pełni ucywilizowanych".
Z opowieści Konsula.
Oto wizja Obcych.

"- Najwyższy Intelekt... - powtórzyłam, wydmuchując dym. - Aha. Więc TechnoCentrum stara się zbudować Boga?
- Tak."

TechnoCentrum nazywa to Najwyższym Intelektem. To tak, jak Adams budował Superkomputer, żeby uzyskać Odpowiedź Ostateczną. Czy SI zazdroszczą ludziom wiary?




"Centrum bez względu na to gdzie się znajduje
pasożytuje na rodzaju ludzkim/
wykorzystuje neurony każdego delikatnego umysłu
w dążeniu do Najwyższego Intelektu/
konstruowaliśmy więc waszą cywilizację ostrożnie
tak aby/
jak chomiki w klatce/
jak młynki modlitewne buddystów/
wasze małe mózgi myląc
służyły naszym celom"

Przerażające.



"Spojrzałem na niego z ukosa. W innych czasach, na Starej Ziemi, można by wziąć go za opata jakiegoś klasztoru, którego członkowie poświęcają się ocaleniu resztek tradycyjnej przeszłości. Popatrzyłem jeszcze na potężne gmaszysko archiwum i stwierdziłem, że moje skojarzenie nie odbiega wiele od rzeczywistości."
Proszę, znów nawiązanie do "Kantyczki..."


"Z jasnością, która stłumiła w nim ból i smutek, nagle zrozumiał, dlaczego Abraham zgodził się poświęcić Izaaka, gdy Bóg rozkazał mu to zrobić.
To nie był wcale przejaw posłuszeństwa.
Nie chodziło nawet o przedłożenie miłości do Boga ponad miłość ojcowską.
To Abraham sprawdzał Boga.
W ostatniej chwili rezygnując z ofiary i wstrzymując nóż, Bóg zasłużył w oczach Abrahama i jego potomstwa na stanie się ich Bogiem.
Sol aż zadrżał na myśl, że gdyby Abraham podjął jakiekolwiek próby oszukania Boga, mógł zburzyć przymierze tej potężnej siły z rodzajem ludzkim. Abraham musiał w głębi serca postanowić, że zabije chłopca".



niedziela, 12 maja 2013

"Zagłada Hyperiona" Dan Simmons - brawo dla autora


Zważywszy na to, że "Hyperion" kończy się, jak się kończy (patrz poprzednia notka), trzeba było złapać się za "Zagładę Hyperiona", żeby się dowiedzieć, co dalej. Przeczytałam i dowiedziałam się.

"Zagłada..." jest bardziej militarna i upływa pod znakiem wojny z Intruzami oraz z SIecią. Hegemonia została zaatakowana Rojem czy też raczej Rojami Intruzów. Mimo rozbudowanego systemu obserwacyjnego oraz szalonych odległości pomiędzy planetami - ludzie są totalnie zaskoczeni.

Przywódczyni Senatu, Meina Gladstone, próbuje wygrać te wojnę dla trzydziestu miliardów ludzi. A Joseph Severn jej towarzyszy. Jest cyfrową osobowością, repliką postaci poety Johna Keatsa, już drugą. Pierwsza wciąż tkwi w głowie pani detektyw poznanej przeze mnie w pierwszym tomie. Istnieje pewne połączenie między tymi świadomościami, raczej jednostronne. Gdy Severn śpi, śni o Keatsie i o pielgrzymach na Hyperionie, dlatego Meina trzyma go przy sobie. Informacja to cenna rzecz. TechnoCentrum też to wie i z upodobaniem faszeruje Senat fałszywkami, głównie dotyczącymi Intruzów.

Tymczasem na Hyperionie pielgrzymi zmagają się z okolicznościami przyrody, własnymi bólami  i lękami oraz oczywiście Chyżwarem, który okazuje się... a nie, nie powiem. Zmagają się indywidualnie i grupowo w konfiguracjach dość przypadkowych. To próby, które można zdać lub nie. Umrzeć lub nie. Lub zmartwychwstać. Cóż za bogactwo możliwości.

I tak to sobie leci dwutorowo, aż w końcu wątki się połączą, a pielgrzymi odniosą zwycięstwo lub porażkę. Podobało mi się. Wyobraźnię autor ma sporą, a co więcej, potrafi ją przelać na papier i urzec czytelnika. Potrafi pisać różnymi stylami (to akurat a propos tych sześciu opowieści z poprzedniego tomu). Potrafi poruszać ciekawe zagadnienia. Słowem - brawo!


sobota, 11 maja 2013

"Hyperion" Dan Simmons - czyli motyw pielgrzymki wciąż żywy


Przeczytałam na początku marca, teraz jest początek maja, upłynęły dwa miesiące, jakże mam teraz pisać recenzję, skoro tyle wrażeń mi uciekło z pamięci?

Ech. Po kolei.
Książka jest zapisem pielgrzymki. Zbiera się grupka siedmioro pielgrzymów, wsiadają na drzewostatek (żywa, roślinna struktura zdolna wędrować przez kosmos) i lecą na planetę Hyperion, żeby dotrzeć do świątyni Chyżwara. Tam każdy z pielgrzymów przedstawi swoją prośbę z nadzieję, że zostanie spełniona. Po drodze każdy opowiada swoją historię, rzekomo po to, żeby znaleźć jakiś wspólny mianownik, opracować jakiś plan i zwiększyć swoje szanse. Bo ten Chyżwar to żadna tam stalkerowska Złota Kula. To bóstwo, maszyna, poduszka nabijana sztyletami. To coś. Nieprzyjemnego. Kto i kiedy wpadł na to, że on spełnia jakieś życzenia i że tych życzących sobie coś musi być dokładnie siedmioro, nie wiem. A nie, już wiem, autor tak sobie wymyślił i tak ma być. No bo tak samo Baum wykoncypował sobie, że mała dziewuszka przez całą książkę ma dreptać do czarodzieja, a Tolkien, że jakąś tam obrączkę trzeba wrzucić do wulkanu.

Przy czytaniu streszczałam sobie historie pielgrzymów.
1. Opowieść Księdza.
Ksiądz kiedyś eskortował na planetę Hyperion drugiego księdza, banitę. Wygnaniec przedarł się przez groźne lasy ogniste, by zbadać małą społeczność z niegdyś rozbitego tam kosmolotu. Społeczność jest zdominowana i zmieniana przez pasożytnicze, wrośnięte w ciało krzyżokształty. Ksiądz banita też dostaje swój krzyżokształt, po czym umiera na ognistym drzewie przez siedem lat (wrost nie pozwala umrzeć nosicielowi), a młody ksiądz go znajduje i dorabia się własnego pasożyta.
2. Opowieść Żołnierza
Żołnierz spotyka kobietę na symulowanym polu bitwy i przeżywa z nią wyjątkowo rozkoszne chwile. Powtarza się to, gdy żołnierz osiąga spektakularny sukces w walce lub jest wyjątkowo okrutny. W końcu żołnierz trafia na planetę Hyperion, gdzie znów spotyka się z kobietą, a w kulminacyjnym momencie kobietę zastępuje Chyżwar.
3. Opowieść Poety
Bogaty młodzieniec upada na samo dno. Potem pisze "Pieśni" i osiąga sukces, osiada na laurach i traci wenę. By ją odnaleźć, przyłącza się do króla Billa i przenosi na Hyperiona. Wena odnajduje się w postaci morderczego Chyżwara; póki giną z jego rąk ludzie, póty poeta pisze. Dopiero kiedy ginie król, poeta ucieka z planety.
4 Opowieść Uczonego
Córka uczonego, Rachela, jako archeolog wpada w zawirowania czasu na Hyperionie w grobowcach czasu i zaczyna żyć do tyłu (codziennie jest o jeden dzień młodsza). Gdy już tylko kilka miesięcy dzieli ja od zniknięcia/narodzin, ojciec przywozi ją na Hyperiona, by szukać tam pomocy.
5. Opowieść Detektywa
Do pani detektyw zgłasza się człowiek-nieczłowiek, aby znalazła jego mordercę, zginął bowiem na jakąś minutę. Zakochują się w sobie, uciekają przez światy, w końcu on ginie, a ona jedzie na Hyperiona z pamięcią czy też jego świadomością w głowie, w specjalnym dysku. Jest w ciąży.
6. Opowieść Konsula
Tej opowieści nie streściłam na bieżąco, teraz już nie potrafię. Dość, że było tam o dyplomacji, o Hegemonii obejmującej swoim zasięgiem coraz to nowe planety, o Intruzach zagrażających ludziom, o sztucznych inteligencjach, o spisku, zdradzie, a nawet dwóch zdradach.
7. Siódmej opowieści nie ma, bo siódmy pielgrzym niespodziewanie zniknął i nikt nie wie, co się z nim stało.

Pielgrzmi wędrują więc do Chyżwara licząc na cudy. O, przepraszam, pisałam o zabobonie, ale okazało się, że i SI, czyli TechnoCentrum potwierdza, iż to miejsce, ta planeta, te świątynie - wprowadzają pewien chaos, pewnien niepoliczalny i nieobliczalny czynnik do ich ściśle cyfrowego i uporządkowanego świata zer i jedynek. Można by powiedzieć - wielkość urojoną. Czy to dlatego, że grobowce czasu cofają się w czasie? A co z cudami? Co z Intruzami? Co z pielgrzymami? Co z Chyżwarem? Co z SI, siecią, Technocentrum, datasferą? Co z transmiterami, na których opiera się łączność w Hegemonii? Co z Hegemonią? Co z Bogiem?

Z Bogiem to jest tak, że ludzie go mają i w niego wierzą. A SI im zazdroszczą i też chcą mieć takiego. Przedziwne. Boga potrzebują, a ludzi nie potrzebują, ups, czy nie za dużo zdradzam? A gdzieżby tam, motam, ile tylko się da. Sama to ledwo ogarniam.

Chciałam jeszcze napisać o drugim tomie, bo zabrałam się do niego natychmiast po skończeniu pierwszego (jak się nie zabrać, skoro tom pierwszy kończy się tak: "Zamiast jeden za drugim, sześcioro ludzi szło szeroką ławą.[...] Wciąż śpiewając głośno i nie oglądając się za siebie, maszerowali równym krokiem, wchodząc coraz głębiej w dolinę"), ale to może zostawię sobie na następny raz. I parę smakowitych cytatów, co to mi się podobają, też zamieszczę. Mniam, mniam.

Hyperion [Dan Simmons, Wojciech Szypuła]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE