środa, 6 lutego 2013

"Nie widać nic. Opowiadanie obrazów" Daniel Arasse


Rzadko mam kontakt ze sztuką, ale to nie przeszkadza jej lubić. Jak tu zresztą nie lubić pięknych rzeczy: obrazów, rzeźb, architektury?
Autor książki "Nie widać nic" też je lubi, ba, przepada za  nimi, uwielbia oglądać obrazy, wzdłuż, wszerz i w poprzek. Wymyśla sobie różne teorie na ich temat, potem z nich rezygnuje, popatrzy na obraz jeszcze raz - i już ma inny jeszcze pomysł na interpretację czy to obrazu, czy to jego części. O tym właśnie jest ta książka.
Mamy kilka rozdziałów, każdy o innym obrazie.

Na przykład "Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana" namalowany przez Tinorettiego ok. 1550 roku. Widać Wenus, widać jej męża Wulkana, ale gdzie jest kochanek, Mars? Skrył się pod łóżkiem, prawie go nie widać, ale przecież hałaśliwie ujadający pies zdradza jego kryjówkę Wulkanowi, czemu go nie wywleka i nie daje, za przeproszeniem, w pysk? Ha, Wulkan nie jest zainteresowany szukaniem Marsa, skupia się zupełnie na czymś innym. Wystarczy spojrzeć na jego odbicie w lustrze.

Kolejny obraz to "Zwiastowanie" z 1470-1472 roku, autorem jest Francesco del Cossa. Zwiastowanie jak malowanie, jest Maria, jest Gabriel, jest sceneria typowa dla średniowiecza (kto by tam wtedy malował, jak to NAPRAWDĘ wyglądało), jest też ślimak. Tego właśnie ślimaka uczepił się Arasse, uczepił, uchwycił, przewiózł się na nim, opukał z każdej strony, aż biedak ledwo dyszał.


Czarnego króla na obrazie  Piotra Bruegela starszego "Pokłon Trzech Króli" z 1564 roku  też się uczepił. To rzeczywiście intrygująca postać, jest tak czarny, że aż trudno go zauważyć, jego, nie ubranie.
"To dziwne, jak słabo w malarstwie widać Murzynów, ich karnacja tworzy często rodzaj "czarnej dziury", w której percepcja się gubi, na korzyść sąsiednich kolorów"[1].
"Kolorem swej skóry Kacper dobitnie manifestował duchową uniwersalność chrześcijańskiego objawienia"[2].


Następny omawiany obraz... wróć, to nie obraz, to postać Magdaleny, Marii z Magdali, grzesznicy o pięknych włosach. Dlaczego nie ma obrazu, dlaczego autor nie przytoczył żadnego przykładu? Czy to znaczy, że mamy sobie sami poszukać? Przecież nie chodzi o to, że nie chce zamieszczać wizerunku kobiety okrytej tylko włosami, skoro na następnych stronach zamieszcza obraz Tycjana z 1538 roku "Wenus z Urbino". Opowiada o tym obrazie długo i skomplikowanie, by wreszcie podsumować:
"Wenus z Urbino narzuca nam właśnie takie przesunięcie, dotyk ustępuje miejsca widzeniu. Służąca na klęczkach dotyka, ale nic nie widzi, my widzimy, ale nie możemy dotknąć, a kobieta na pierwszym planie widzi nas i się dotyka..."[3]


Daniel Arasse zabiera nas jeszcze w podróż po obrazie Velázqueza "Panny dworskie" z 1656 r. O tym obrazie, przedstawiającym rodzinę i dwór Filipa IV napisano już wiele, jak się domyślam. Arasse dokłada cegiełkę od siebie - o czym pisze, nie wiem. Znużył mnie już swoją elokwencją, wielopiętrowymi dygresjami, szczegółową analizą.


Jednakowoż ma zupełną rację ten facet: na obrazy trzeba patrzeć, oglądać po swojemu, nie opierać się na opiniach krytyków. Sztuka jest dla wszystkich, nie dla krytyków. Niech żyją ślimaki.

Książka przeczytana w ramach akcji "podaj książkę dalej".

---

[1] "Nie widać nic. Opowiadanie obrazów" Daniel Arasse, tłumaczyła Anna Arno, Dodo Editor, Kraków 2012, s.54
[2] Tamże, s.70
[3] Tamże, s.126

9 komentarzy:

  1. już jakiś czas temu, u mnie na blogu, Joanna Janowicz przekonywała, że warto tę książke kupić. wówczas nie kupiłem, ale może teraz mi się uda, na świeżo, będę pamiętał...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie na obrazy nauczył patrzeć Kaczmarski, głównie w cyklach "Wojna Postu z karnawałem" i "Muzeum", plus mnóstwo tekstów z innych programów. Breughel, Rembrandt, Holbein, Vermeer, Hals, Caravaggio, Goya, Fiedotow, Malczewski, Michałowski. Nikt nie opowiadał malarstwa jak on.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też... Niesamowite są jego ekfrazy.

      Usuń
    2. A kto pamięta programy Szymona Kobylińskiego w TV? Jak on rysował, ech...

      Usuń
  3. Wygląda intrygująco. Nie wiem, czy przeczytałabym od deski do deski, ale na pewno chętnie bym przejrzała :) Może dopiszę się do listy, jak trochę mi stopnieją domowe stosy. Bo z mojej bibliotece jest, ale niestety tylko w czytelni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko w czytelni? Szkoda? Choć przyznać muszę, że książkę czytało mi się wyjątkowo szybko :)

      Usuń
  4. Coś dla mnie :) Lubię ksiązki, które opowiadają nam o malarstwie, uczą jak należy patrzeć na obrazy. Kiedyś także z tego powodu czytywałem Łysiaka. Chociaż, jak zauważyłaś, każdy powinien odbierać obrazy po swojemu, troszkę o tym napisał Cortazar w "Opowieściach o kronopiach i famach" podająć instrukcje patrzenia na trzy sławne obrazy, oczywiście trochę zwodzi, jak to on. kiedyś odkryłem małó znaną ksiązkę "Na oslep", trochę komedię omyłek, trochę esej o malarstwie Bruegla. Dzięki za ten wpis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli coś dla Ciebie, zachęcam do zgłoszenia się do książki, można się dopisać do kolejki, książka wędruje.

      Usuń