poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Marianka w domu


Po wielu dniach jesteśmy już w domu. Operacja się udała, implant wszczepiony. Tydzień w szpitalu, tydzień u babci, znów pojechaliśmy do Kajetan zdjąć szwy i odebrać procesor mowy.

Niestety, przy zdejmowaniu szwów okazało się, że Mariance odnowiło się wysiękowe zapalenie ucha i trzeba było znów zadomowić się na tydzień w szpitalu. Leczenie antybiotykami, czyszczenie. Potem okazało się, że trzeba usunąć dren z ucha, więc mała znów poszła na stół operacyjny.

A co mała przeżyła przy wkłuwaniu wenflonu, nawet nie będę opisywać, bo chcę o tym jak najszybciej zapomnieć.

Ale! Jesteśmy w domu, implant goi się ślicznie, na ucho zapodawam jeszcze antybiotyki, za tydzień kontrola w Kajetanach, a tuż po długiej majówce jedziemy tam na włączenie procesora.

Och, to były długie, trudne dni, mam nadzieję, że następne będą o niebo łatwiejsze. Brakowało mi pisania na blogu, postaram się nadrobić, bo trochę udało mi się przeczytać (Kindle sprawdził się z nawiązką).

Jednocześnie informuję też, że uruchomiłam Mariance subkonto w Fundacji "Zdążyć z pomocą". Jeśli ktoś nie rozliczył jeszcze PIT-a  i nie wie, na jaki cel przeznaczyć 1% swojego podatku, będę wdzięczna za przekazanie tego procenta na leczenie, a przede wszystkim rehabilitację Marianki. Wszelkie dane podam mailowo, kontakt do mnie - agnes.aqnes@gmail.com

Z góry dziękuję!

14 komentarzy:

  1. Dużo zdrowia życzę Twojej córeczce, a Tobie cierpliwości i siły:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kciuki ciągle w użyciu. Dużo zdrówka :D
    PS. Niestety rozliczenie już poszło, ale za rok macie nasz 1% :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się co u Was:) Dobrze, że już w domu.
    O wkłuwaniu wenflonów nawet mi nie mów. Przerabialiśmy to (również szpitalnie) z Młodszym, kiedy był Jeszcze Młodszy i prawie udało mi się już wyprzeć te wspomnienia (dzieci na szczęście zapominają jeszcze szybciej).
    Ściskamy i kciukamy (w sprawie podatku - jak u Bazyla, niestety).

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeszłam trochę w szpitalnych progach z moim młodszym, znam ból matki, kiedy widzie dziecko takie chore. Siły Wam życzę i żeby się wszystko poukładało. Nie rozliczam się w kraju niestety.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnes pierwszy raz czytam o problemach Twojej córeczki. To chyba dlatego, że niestety nie biegam po blogach. PIT rozliczyliśmy, ale 1%podatku poszedł dla niepełnosprawnych w naszym mieście. W takich chwilach doceniam, że moje dzieci są zdrowe i choć Marysia po dwóch wizytach u lekarzy rodzinnych, antybiotyku i dziś u laryngologa dopiero okazało się, że ma korki w uszach - przytkane uszy, to wiem, że za tydzień będzie miała usunięte i wszystko wróci do normy, bo to tylko zator się zrobił. Ściskam Cię wirtualnie i posyłam dobre Anioły.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wielkie uściski. Dobrze, że już jesteście w domu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka to radość powrót do domku po takich doświadczeniach. Witajcie i zdrowiejcie

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniale, że najgorsze za Wami. Teraz oby jak najszybciej wszystko się poukładało i żebyście mogli o tym wszystkim zapomnieć.
    My się już niestety rozliczyliśmy, daaaawno.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiary i wytrwałości w kontaktach ze służbą zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze być w domu. Trzymam za was kciuki. Hej, wszyscy! Czytamy tego bloga i mamy dużo radości. Jest dobra okazja, by się troszkę odwdzięczyć, niekoniecznie 1%. Ziarnko do ziarnka. Poproszę dane na e-mail: anna.cala@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochani, dziękuję za ciepłe słowa i wirtualne uściski. Kiedyś to wszystko pokażę Mariance. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Popłakałam się - trochę z żalu, bo dopiero teraz dotarłam do posta o chorobie Marianki, a trochę z radości, że się udało! I trzymam kciuki i obyście już nie musieli walczyć! (1% już rozdysponowałam, więc nie pomogę)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzymam za Was kciuki! Podatek już w tym roku rozliczony, ale podeślę dane znajomym. Serdecznie pozdrawiam całą rodzinkę!

    OdpowiedzUsuń
  14. Współczuję wszystkiego przez co musiałyście przejść, wkłuwanie wenflonu przeżyłam dwa lata temu, gdy wylądowałam z moją córką w szpitalu, bo się nagle odwodniła - też wolę nie pamiętać.
    Życzę wszystkiego, wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń