Stalogy - japoński notatnik. Mam słabość do japońskich wyrobów papierniczych, ten notes jednak nie wpisał się na listę ulubionych, ale o tym potem.
Stalogy - to słowo kryje w sobie stationery, standard & technology. Z tego, co wyczytałam na ich stronie, twórcy przywiązują wagę do tradycji, do właściwego używania rzeczy, do harmonii i prostoty. Nie stronią jednak od nowoczesnej technologii, starając się połączyć to wszystko w spójną całość.
Dane techniczne
- format A5
- okładka czarna, elastyczna
- papier cieniutki
- ilość stron: 192
- liniatura: kratka 4 mm z dodatkowymi bajerami
- zaokrąglone brzegi
Wrażenia estetyczne
Klasyczny design - czarna okładka, niewielkie złote litery wybite na okładce, zaokrąglone brzegi. Ma być ładnie i praktycznie, woła ten notatnik. Wzrok przyciąga jaskrawożółta obwoluta z mnóstwem informacji, ale przecież obwolutę się wcześniej czy później zdejmuje. Szara wyklejka - to coś, co się zdarza bardzo rzadko w notesach z miękką okładką. Szara liniatura, elegancko. Śmiało można pochwalić się takim notatnikiem na biznesowym spotkaniu.
Wrażenia z użytkowania
Mimo że wielbię japońskie wyroby papiernicze, Stalogy nie wielbię. Zacznę jednak od pozytywów tego notatnika.
Po pierwsze, bardzo fajny, piórolubny papier, cieniutki trochę jak Tomoe River (ale nie aż tak bardzo), pozytywnie przyjmujący atrament, byle nie było go zbyt wiele. Jak jest więcej, przebija na drugą stronę. Bywa też, że pojedyncze atramenty (np Taccia) odrobinę pajączkują.
Szara kratka nie przyjmuje atramentu (chodzi o zadruk), ale linie są tak cienkie, że widać to jedynie pod lupą (czy to normalne, że piszę w notesie, a potem przez lupę oglądam, co napisałam? oczywiście, że tak!).
Kratka jest niewielka, 4x4 mm. Czyli zdecydowanie dla miłośników drobnych stalówek. Każda strona ma też na górze nadrukowane cyfry do zaznaczenia miesiąca, dnia oraz czy mamy dziś piątek, czy inny dzień tygodnia. Z boku zaś zamieszczono tzw. timeline, od godziny zero do dwudziestej czwartej.
I to jest genialne, zarówno daty, jak i oś czasu obejmująca całą dobę, bo przecież można być aktywnych w najróżniejszych porach dnia. Jednak to, że wydrukowano to mikroskopijną czcionką o grubości pajęczej nici świadczy o dwóch rzeczach: o doskonałej jakości wydruku oraz skreśleniu z klienteli osób ze słabszym wzrokiem. Smuteczek dla mnie, bo żeby porządnie obejrzeć te nadrukowane dobra, musiałam sięgnąć po lupę.
Nie podoba mi się też nieco ciasne szycie notatnika, nie rozkłada się on idealnie na płasko.
Robią za to wrażenie ślicznie zaokrąglone brzegi (dzięki temu szczegółowi notes się nie zniszczy w torebce, wiedzcie to, dziewczyny!), no i ta szara wyklejka, którą można sobie zagospodarować na stronę tytułową.
Robi wrażenie też to, że ten notatnik przy tylu stronach jest taki cienki!
Podsumowanie
Bardzo ładny i dopracowany produkt. Niestety, w pełni wykorzystają go tylko bystrookie osoby. Reszta albo kupi sobie lupę i doczepi do notesu, albo machnie ręką na planer i timeline. Pióromaniacy, wybierajcie stalówki XF, F i suche M.
Zdjęcia
|
Notes rozłożony
|
|
Detale na okładce
|
|
Planer |
|
Próbki pisma z przodu
|
|
Próbki pisma z tyłu
|
|
Obwoluta z przodu
|
|
Zaokrąglone rogi
|
|
Timeline początek
|
|
Timeline koniec
|
|
Obwoluta z tyłu
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz