Książki pisane przez syna Franka, Briana Herberta oraz Kevina J. Andersona inaczej się czyta niż napisane przez niego samego. To kwestia ilości warstw historycznych czy przygodowych czy ideologicznych, w "Diunie" i kolejnych jest tego więcej, tu nie tak dużo.
"Księżniczka Diuny" jest opowieścią o dwóch kobietach ważnych dla Paula Atrydy oraz planety Arrakis. Tyle że to opowieść tocząca się przed wydarzeniami opisanymi w "Diunie" i Atrydy tam ani śladu. I dobrze.
Chani, Fremenka, przemierza pustynię, by ją dogłębnie poznać i zrozumieć. Irulana, najstarsza córka Imperatora daje się poznać jako wykształcona i inteligentna przyszła władczyni. Kontrast między nimi jest uderzający, a jednak są podobne: silne, niezależne, inteligentne.
W tej powieści prym wiodą kobiety, oprócz tych już wymienionych poznajemy także matkę Chani, czyli Farulę, cztery młodsze siostry Irulany (jak wiadomo fanom Diuny, Imperator nie miał syna, tylko pięć córek: Irulana, Wensicja, Halice, Josifa i Rugia), pojawia się też matka wielebna Gaius Helena Mohiam (jak zwykle wyniosła i odpychająca), a także Maldisi, buntowniczka przeciw rządom Imperatora. Doprawdy, ten tom powinien nazywać się "Księżniczki Diuny". Oprócz kobiet są też tajemnice, zamach stanu, walki o władzę - dzieje się!
To interesująca historia, ale trochę uwiera mnie język tej powieści (a może to kwestia tłumaczenia?), mocno spłaszczony, bez finezji. Czytam teraz "Dzieci Diuny" i czasem muszę się nagimnastykować nad jakimś fragmentem, a w "Księżniczce Diuny" nic nie muszę, wszystko samo przychodziło. Dla niektórych to może być zaleta, a mnie też początkowo była, ale przestała. Czujcie się ostrzeżeni, miłośnicy oryginalnej Diuny.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu Rebis.
"Księżniczka Diuny" Brian Herbert, Kevin J. Anderson, przełożył Andrzej Jankowski, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz