poniedziałek, 6 lipca 2009

"Upadek sombrera" Richard Brautigan


Ciekawy pomysł na książkę. Powieść składa się z dwóch przeplatających się z sobą wątków, przy czym jeden wynika z drugiego. W pokoju siedzi pisarz, próbując sklecić jakieś zdanie w nowo tworzonej powieści. Nie wychodzi, więc wyrywa kartkę z maszyny, gniecie w kulkę i wrzuca do kosza. I od tego momentu akcja idzie już dwoma torami: w koszu na śmieci, gdzie bohaterowie właśnie pisanej powieści ożywają, miasteczko przez nich zamieszkane staje się areną przedziwnych wydarzeń, zapoczątkowanych upadkiem z nieba sombrera (skąd się wzięło, dlaczego jest czarne i lodowato zimne?); drugim wątkiem zaś są losy pisarza, przygnębionego odejściem od niego kochanki - plączą się tu wspomnienia o niej z opisami bezsensownnego miotania się autora, nie może on bowiem znaleźć sobie miejsca jako samotny, opuszczony facet. To, co dzieje się w wyimaginowanym miasteczku, poraża rozmachem. Opis rozruchów, strzelanin, potyczek policji z mieszkańcami jest kolorowy, plastyczny, miejscami okrutny, a miejscami wręcz śmieszny.Tragikomedia! Niezwykła wyobraźnia autora wręcz bucha z kart. A to wszystko w koszu na śmieci - choć przyznam, że akcja tak gna do przodu, że o koszu się zapomina, naprawdę. Podobały mi się te kawałki książki, rysowane mocną, nieco karykaturalną kreską.
Ale wątek pisarza, acz niewątpliwie bardzo osobisty, jest chaotyczny, chwiejny i niezbyt dla mnie zrozumiały. Czyżby to jakaś próba aubiograficznego rozliczenia się z przeszłością? Niestety, nie trafiło to do mnie, a może nie zrozumiałam.
Ps. Sombrero było białe.
I jeszcze cytat z książki:
"W odpowiedzi na odstrzelenie ucha kierowniczce biblioteki miejskiej tłum zaatakował policjanta i dosłownie rozerwał go na strzępy. Ponadto wyciągnięto jego kolegę z samochodu i też się z nim rozprawiono, przed śmiercią zdążył wszakże postrzelić trzy osoby, w tym kierowniczkę biblioteki. Strzelano do niej po raz drugi w ciągu ostatnich pięciu minut.Kula odstrzeliła jej drugie ucho.Miasteczko miało obecnie kierowniczkę biblioteki bez uszu. Mało które miasteczko zniosłoby coś takiego - to nie należało do wyjątków."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz