piątek, 11 grudnia 2009

"Tajny agent" Joseph Conrad


Wyjeżdżając na urlop przejrzałam półki w poszukiwaniu czegoś do zabrania na plażę. Wzrok padł na kolekcję Gazety Wyborczej, numer 36 to właśnie „Tajny agent” Conrada. Jeszcze nie czytałam, no to biorę.
Na podstawie niejasnego wpisu z wstępu wydedukowałam, że Conrad napisał wydał tę powieść w 1907 roku. To bardzo dawno temu...
Książka opatrzona jest krótkim wstępem pióra samego autora. Wstępem trochę usprawiedliwiająco-wyjaśniającym. Zapewne po publikacji odezwały się w światku literackim jakieś głosy czy to oburzenia, czy krytyki, że aż autor odczuł potrzebę wyjaśnienia swoich intencji.
Wstęp, mimo że krótki, zdradził mi również fabułę książki, na co początkowo się trochę zżymałam, bo wolę sama dochodzić do sedna – kartka za kartką, rozdział za rozdziałem. W miarę czytania stwierdziłam jednak, że znajomość fabuły nie przeszkadza aż tak bardzo. Conrad nie skupia się na faktach, skupia się na ludziach, ich postępkach, motywacji. Na tym, co w ludziach popycha ich w jedną czy drugą stronę, zagląda im w dusze i stara się nam je jak najdokładniej opisać, byśmy widzieli bohaterów jego książki dokładnie tak, jak on ich widzi. Cóż więc widzimy razem z Conradem?
Tajnego agenta obcego mocarstwa, pana Verloc, przebywającego od wielu lat w Londynie, zasiedziałego, można by rzec, żonatego, prowadzącego sklep. Przykładny obywatel. Widzimy jego znajomych, anarchistów i rewolucjonistów, parada osobowości. Widzimy jego żonę Winnie, milczącą spokojną osobę, oddaną bez reszty rodzinie. Rodzinie, czyli bratu, niedorozwiniętemu chłopakowi (którym opiekuje się od najmłodszych lat); matce, schorowanej wdowie; mężowi – który ocalił ich wszystkich przed losem ciemnym i pełnym ubóstwa. Winnie ma w sercu taką właśnie hierarchię, choć sama czasami nie jest pewna, czy matka i mąż nie zajmują tam równych pozycji, za to brat zawsze jest na pierwszym miejscu. Widzimy matkę Winnie, duszą i sercem oddaną córce i synowi. Do tego stopnia, że z własnej woli idzie ona do przytułku, aby jej dzieci, ale przede wszystkim mąż jej córki nie czuł ciężaru związanego z jej obecnością w domu. Widzimy Steve’a, owego niedorozwiniętego umysłowo brata Winnie, młodzieńca o mentalności dziecka, wiodącego spokojne życie pod skrzydłami siostry i matki.
I w to spokojne, mieszczańskie życie kilkorga ludzi wdziera się pan Vladimir, dyplomata, z szatańską uciechą rzuca pana Verloc w wir wydarzeń. Przebiegle steruje tajnym agentem, kilkoma słowami zmuszając go do przedsięwzięcia drastycznych kroków. Kroków gwałtownych, trochę szalonych, kroków, które rozwalą cały ten zapyziały światek rodziny Verloc w drobny mak.
I na tym powinnam skończyć, by siłą rozpędu nie przejść do opisywania wydarzeń. Wystrzegajmy się spoilerów. Nawet jeśli chodzi o książki, których nikt nie czyta – bo nie wątpię, że „Tajny agent” do nich należy. To taka staroświecka ksiażka – westchnęłam sobie po przeczytaniu. Nie bardzo takie lubię, przyznam się szczerze. Ale nie mogę powiedzieć, że nie lubię „Tajnego agenta”, tak samo nie mogę powiedzieć, że go lubię. Ani to, ani to. Ale przeczytać warto było.
P.S. Po przeczytaniu notki na biblionetce zwątpiłam w to, czy tajnym agentem był Verloc. Może jednak Vladimir? A Verloc to tylko mierny policyjny konfident...
P.S.2. W Darłówku jest ulica Conrada. Z tym, że na budynku wisi tabliczka z „Conrada”, a na słupku z „Konrada”. Niepotrzebne skreślić. Heh.

Tajny agent [Joseph Conrad]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

1 komentarz:

  1. Mnie Conrad kojarzy się przede wszystkim z owymi "marynarskimi" (jak ja to nazywam) utworami.
    Ani "Lord Jim", ani "Jądro ciemności" nie należały do mych ulubionych lektur i to nie tylko ze względu na to, że musiałam je czytać w liceum.
    Jakoś porównania Conrada nie bardzo do mnie trafiają, nie bardzo potrafię odnaleźć się w wykreowanym przez niego świecie.
    Dlatego bardzo zaskoczyłaś mnie tą recenzją. Nie słyszałam o "Tajnym agencie", a z chęcią bym go przeczytała, by dać jeszcze jedną szansę Conradowi.
    Jeśli nie ma tam nic o morzu i marynarzach to na pewno sięgnę po tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń