sobota, 12 lutego 2011

"Kot, który przyszedł na śniadanie" L.J.Braun (ale te śniadania to naprawdę coś!)

Śniadania u Lori:
- Naleśniki z orzechowym nadzieniem polane syropem klonowym oraz parówki z indyka albo omlet ze szczypiorkiem i estragonem oraz wątróbki drobiowe saute.
- Suflet z szynki i jajka ze świeżym ananasem albo wafle z serem ricotta i truskawki.
- Jajka po benedyktyńsku z sosem holenderskim lub placki kukurydziane z kiełbasą i sokiem jabłkowym.
- Wędzony łosoś i jajecznica lub zapiekanka z ziemniakami i szynką polana gęstym słodkim sosem.
- Suchary z szynką w sosie serowym albo dorsz w cieście i jajecznica.
- Siekana peklowana wołowina i jajka gotowane bez skorupki albo mamałyga z kiełbaskami w sosie.
- Naleśniki z orzechami  i paszteciki z kiełbasą domowej roboty lub bułeczki faszerowane mieloną wołowiną.
- Francuskie tosty z masłem jabłkowym i paskami bekonu, jajka gotowane w wodzie bez skorupek i wołowina konserwowa.

Zadałam sobie trud wypisania tych śniadań serwowanych na Wyspie Śniadaniowej, gdzie wybrał się Qwilleran, bo urzekają. Solidne, różnorodne, bogate. Chociaż nie zawsze dla mnie zrozumiałe - wątróbki na śniadanie? Dorsz w cieście? Zapiekanka z ziemniakami? To solidne dania, według mnie odpowiednie na obiad, ale pewnie są ludzie, którzy lubią sobie zdrowo podjeść na dobre rozpoczęcie dnia.
Tak jak Qwill, który, gdy tylko ma okazję, zamawia z tych śniadań obydwa komplety (większość ludzi bierze jeden zestaw), bo lubi jeść. Wiadomo, to Qwill.

Sama intryga kryminalna schodzi tu prawie całkowicie na dalszy plan. Na wyspie, dotąd spokojnej, buduje się kurort dla turystów. Rdzenni mieszkańcy nie są zadowoleni z gwaru, śmieci, spalin i ogólnego rozgardiaszu - zresztą, wcale nie jestem zdziwiona.  Qwill przypływa na wyspę wraz z kotami, aby powęszyć w sprawie dziwnych incydentów: łódź na przystani wylatuje w powietrze, ginie jej właściciel, ktoś topi się w basenie hotelowym, jeszcze ktoś inny umiera po spożyciu zatrutego kurczaka. Wszystko z osobna to przypadki, ale razem wygląda to bardzo podejrzanie. No i niby Q. rozwiązuje zagadkę, ale jako tak - nieprzekonująco. Woli włóczyć się po wyspie, poznawać coraz to nowych ludzi, grać z Koko w domino i obżerać się śniadaniami.
Ale i tak go lubię.

4/6.

2 komentarze:

  1. Zgłodniałam. A dopiero co jadłam śniadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawi mnie ta książka, ale widzę, że będę się musiała za nią zabrać z pełnym żoładkiem ;).

    OdpowiedzUsuń