sobota, 31 marca 2012

"Przygoda na Tylnej Mariackiej" Witold Turant


Książkę dostałam od Kasi (Kasiu, dziękowałam już, ale się powtórzę: dzięki!), przeczytałam, odłożyłam na półkę. Teraz sobie przypomniałam, że ani słówkiem o niej nie wspomniałam na blogu. Nie, że mi się nie chciało, po prostu nie wiedziałam, co napisać. Toteż pomyślałam, że może niech sam autor przemówi, nie ja - i zdjęłam książkę z półki z zamiarem wyszukania jakichś ciekawych cytatów. Jak już zdjęłam, zaczęłam zastanawiać się, dlaczego ta książka powstała.
To zbiór opowiadań "wspomnieniowych", wszystkie łączy miejsce akcji - Katowice. Opowiadania są różne, czasem metafizyczne (ktoś kiedyś kogoś zamordował i duch ofiary straszy), czasem rubaszne (dwaj kloszardzi wysyłają trzeciego do agencji towarzyskiej), czy też tragikomiczne (gdy uczestnicy prywatki odkryli w trumnie zwłoki babci gospodyni przyjęcia).

Dlaczego zostały zebrane w książkę i wydane? Dowiedziałam się tego po dwóch miesiącach, kiedy to przyjechała do mnie moja mama i zaczęłyśmy rozmawiać na temat krzyży i kapliczek (to jeden z koników mojej mamy); ona przytaczała przeróżne historie z zamierzchłych czasów (wojna, czasy stalinowskie) dotyczących właśnie kapliczek. W pewnym momencie zamyśliła się głęboko i westchnęła "ech, że też człowiek jak był młody, to nie chciał słuchać tych opowieści, teraz już poumierali ludzie i nie ma kogo spytać...". Ja na to "mamo, a może ty byś to spisałam, zanim sama zapomnisz?"

Ocalić od zapomnienia. Otóż to. Właśnie dlatego. Wcale nie chodzi o jakieś wstrząsające historie, zaskakujące i niezwykłe niezwykłości, tylko o okruchy, okruszki życia. Zarzucić wędkę i wyłowić, zanim spadną na dno i przykryją sie mułem niepamięci. To właśnie zrobił Witold Turant. Do tego zrobił to z nostalgią, pięknym, delikatnym językiem (czy aby nie za delikatnym jak na Sląsk i Ślązaków?), barwnie i z uśmiechem.
Gdybym pochodziła zae Śląska, tu wyrosła i spędziła dzieciństwo, z pewnością książka podobałaby mi isę jeszcze bardziej.

"Przygoda na Tylnej Mariackiej" Witold Turant, Oficyna Wydawnicza Branta, Bygdoszcz-Katowice 2009.

1 komentarz:

  1. Lubię opowiadania, reportaże, do tego polskich autorów, tylko ten Śląsk dość daleko...:)

    OdpowiedzUsuń