piątek, 24 sierpnia 2012

"Królewska krew. Wieża elfów" Michael J. Sullivan - cóż za rozczarowanie


Zacznijmy od fabuły, czy też od szkicu. Oto Riyira (swoją drogą, jak to się do licha wymawia?), czyli duet złodziejski wyjątkowo biegły w swoim fachu, zostaje wplątana w sprawę zabójstwa króla, potem w sprawę uwolnienia złego czarodzieja z więzienia, potem w sprawę zabicia potwornej bestii, następnie zaś w sprawę dotarcia do prastarej wieży elfów. Panowie radzą sobie całkiem nieźle, ale to wszystko, co pozytywnego mogę o tym powiedzieć.

Albowiem cała reszta jest do bani. Świat nakreślony w powieści jest płaski i bez głębszego tła. No dobrze, może to przez oszczędność miejsca, żeby bardziej skoncentrować się na akcji. Ale akcja też jakaś taka bez polotu.
Elementy fantasy są, a jakże. Tysiącletni mag, wieża elfów i bestia, która wygląda jak smok i zachowuje się jak smok, ale nie jest smokiem.
Bohaterowie -  no dobra, ci ujdą. Głównych darzę sympatią, odważna i zdeterminowana wiejska dziewczyna budzi podziw, reszta, hm, no są.

Największą wadą tej powieści jest język. Płaski, płytki, bez polotu, czasem wręcz drewniany. Jakby ktoś pisał wypracowanie na konkurs, gdzie główną nagrodą jest udział w warsztatach wyplatania koszyków w Pcimiu Dolnym. Męczyłam się okrutnie, zgrzytałam zębami, wzdychałam i odkładałam książkę na bok, po czym znów wzdychałam ciężko i brałam ją z powrotem. Skończyłam * to opasłe tomisko, ale srodze się zawiodłam.
Do tego jakieś dziwne błędy rzeczowe: świerszcze (ciepłolubne stworzenia) w temperaturze poniżej zera przenikliwie cykają, jeden z bohaterów dziękuje drugiemu za pewną informację, której nie było, gdzieś tam powtórzone zdanie...

Muszę jednak ostrzec tych, którzy mają chrapkę na tę powieść, a po przeczytaniu powyższego krzywią się i z niechęcią wzruszają ramionami, żeby się broń Boże nie sugerowali moim zdaniem - książkę wziął do ręki mój mąż, a ona rozwarła paszczę, mlasnęła, ciamknęła i wessała go całkiem. Przepadł. Noc zarwał, bo czytał, dopóki nie skończył.. Na moje pełne wątpliwości spojrzenie odrzekł "No co, dużo się dzieje, lubię takie zwroty akcji." W dalszej dyskusji wyszło nam, ,że toporny język może być winą tłumacza, ale nie znam oryginału i nie mnie o tym wyrokować.

Dobrze, że nie czytałam wcześniej zamieszczonej na okładce opinii Grzędowicza, ten bowiem, zapewne nieświadomie, nawiązał do Niecnych Dżentelmenów i pewnie miałabym jeszcze większe oczekiwania i jeszcze większy zawód.

A na stronie 578 czytamy:
"- Chyba mi się to nie spodoba, co? - spytał Hadrian nieszczęsnym głosem.
- Bez dwóch zdań - odparł Royce".

Wytłuszczenie moje.  :)

* Uprzedzając pytania, które lubią się pojawiać "po co tak się męczyłaś?", odpowiem, że po pierwsze, miałam wciąż nadzieję, że będzie lepiej, po drugie, byłam na wakacjach na wsi i zabrałam tylko Martina i Sullivana, nic innego nie miałam do czytania.

"Królewska krew. Wieża elfów" Michael J. Sullivan, przełożył Edward Marek Szmigiel, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

7 komentarzy:

  1. To ja jestem chyba przypadkiem Twojego męża, bo jako prosta, rozrywkowa fantasy książka u mnie się sprawdziła :)
    Btw wiesz, że Sullivan udziela w NF rad młodym pisarzom, jak pisać? I te rady są nawet sensowne. A na zakończenie felietonu swego czasu było hasło, że można sprawdzić, jak on sam te rady realizuje, w jego powieści ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mówiłam, że opinie są rozbieżne, jak widać poniżej, jestem w zdecydowanej mniejszości :)
      O, to Sullivan radzi, nie wiedziałam. NF dawno nie wpadło w łapki.

      Usuń
  2. Wygląda, że mam zbieżne gusta z Twoim mężem, bo mi się podobało i też nocka zarwana była:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, a może to przez kontrast z Martinem to dzieło takie mi się zdało toporne?

      Usuń
  3. Podpiszę się pod tym co mówią dziewczyny: mnie też się podobało. No szału nie było, bo ostatnio złodziei i łotrzyków w literaturze coraz więcej, ale polubiłam bohaterów i czekam na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łotrzyków bardzo lubię, Niecnych Dżentelenów uwielbiam, ale Riyira im do pięt nie sięga.

      Usuń
  4. ciekawe, bo będąc w wmpiku wpadło mi to w ręce i nawet zamiarowałem zakupić, a to taka antyreklama ;D

    OdpowiedzUsuń