sobota, 18 listopada 2017

"Tam, gdzie rosły mirabelki" Jan Mazur


 To będzie karkołomne zadanie: napisać o komiksie, którego tematyka jest mi tak obca, jak na przykład uprawa ananasów w Indiach. "Tam, gdzie rosły mirabelki" to komiks opowiadający o kawałku z życia blokersów. Tak się ich nazywa, prawda? Młodych chłopców z ludzkich mrowisk, którym nie bardzo chce się uczyć, nie bardzo chce się pracować, a rozrywki to browarek z kolegami pod śliwką czy inne trunki gdzieś w osiedlowym barze.

Czy więc "Tam, gdzie rosły mirabelki" to zbiór scenek opartych na stereotypach?
Otóż właśnie nie! Pod tymi browarkami kryje się prawdziwe życie: jeden z kumpli studiuje, inny pracuje gdzieś, może na śmieciówce, bo ma rodzinę na utrzymaniu, jeszcze inny próbuje poukładać sobie życie osobiste. Gdzieś tam pod skórą kłębi się frustracja i rozgoryczenie, na wciąż rosnące ceny, na brak perspektyw, na szarość życia. Z tego mogą się wykluwać różne wybory życiowe, na przykład znany nam wszystkim tumiwisizm albo wpasowanie się w ideały narodowościowe, albo jeszcze coś innego.

Piszę sobie i piszę, aż zdałam sobie sprawę, że nie wiem, o czym piszę. Wiem tyle, ile wyczytałam z komiksu, a to bardzo mało. Właściwie wcale nie jestem pewna swoich interpretacji, to świat zbyt odległy od mojego, no, może z wyjątkiem jednego punktu. Gdy jeden z bohaterów komiksu uległ wypadkowi i stał się niepełnosprawny, nasze światy się zetknęły. Zajrzałam przez to miejsce zetknięcia i nie powiem, spodobało mi się to, co zobaczyłam i zdziwiło jednocześnie to, że spodobało. Ależ to zakręcone! Ale niech już tak zostanie, bo nie umiem inaczej.

Rysunki są proste, schematyczne i wyglądają odrobinę jak rysunki mojego ośmiolatka. Właściwie to na odwrót. Pokażę kiedyś Krzysiowi, żeby widział, że można narysować jednocześnie schematycznych i indywidualnych ludzi. Choć przyznam się też, że bohaterowie komiksu mylili mi się przynajmniej do połowy. Najwyraźniej nie zwracam uwagi na szczegóły. A tam przecież, jak się przyjrzeć, jest nieziemska precyzja! Widziałam, jak się rysuje taką postać.

"Tam, gdzie rosły mirabelki" to komiks, dla którego wypełzłam ze swojej strefy komfortu komiksowego i okazało się, że nic mnie nie nie zabiło ani nie spadło na głowę.

Polecam więc i wam, też wypełzajcie!



 "Tam gdzie rosły mirabelki" Jan Mazur, Wydawnictwo Komiksowe, 2017.

5 komentarzy:

  1. Komiksy jakoś od dawno nie goszczą w moich rękach, ale kto wie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W komiksach niestety zaległości :( Ze względu na ceny nie nabywam, a biblio jakoś przestało rozszerzać ofertę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, trudno żądać od biblioteki, by nabywała nieco mniej poczytne pozycje.

      Usuń
    2. A powinna! Ja w swojej walczę o mniej oczywiste tytuły. Jasnym jest, że na półki musi trafić i Steel i Michalak, i kryminały i romanse, ale biblio, to wg mnie nie tylko konieczność schlebiania gustom większości :P

      Usuń