piątek, 24 lutego 2012

"Krąg Magii. Księga Sandry" Tamora Pierce - lekkie czytadło


Miłe, przyjemne i nieskomplikowane fantasy, idealne dla młodzieży i matek karmiących.

Jest sobie świat, gdzie żyją zwykli ludzie podzieleni na kasty, nad nimi jest arystokracja, obok nich magowie. Oczywiście są szkoły magii dla tych ze szczyptą talentu, ale autorka nie zawracała sobie głowy, by je przybliżyć. Tak samo nie zawracała sobie głowy kastami (wiem, że są Kupcy, to wszystko) czy opisem systemu państwowego, historią, topografią krain czy religią. I właściwie dobrze na tym wyszła, okroiwszy to, o czym pisze, do wątku czworga dzieciaków. Mogła się na tym skupić, no i rzecz dopracować.

Dzieciaki to takie dzieciaki, które coś w sobie mają, ale zrazu nikt nie wie dokładnie co i nie jest to tasiemiec ani owsiki. A jak nie wiadomo, to trzeba wykpić, wyśmiać i wyzwać od odmieńców. Dzieci są więc nieufne i nastroszone jak wkurzone jeżozwierze. Oczywiście okazuje się, że cała czwórka ma w sobie śliczne zarzewia magii, czekające tylko na porządne rozdmuchanie - czego podejmują się doświadczeni, dziś powiedzielibyśmy, indywidualni pedagodzy ze specjalnością pedagogika specjalna. Każde z dzieci jest bowiem ciężko doświadczone przez los i czasami ludzi.

Od momentu, kiedy Sandra, Tris, Daja i Briar (jedyny chłopiec w tej grupce) znajdują się pod szczególną opieką służebnych (niech was nie zwiedzie ta nazwa, to dość wysoki stopień w kręgach magów) Skowronka i Ciernistej Róży oraz maga Niklaren - wszystko układa się doprawdy coraz lepiej. Dzieciaki uczą się medytować, trzymać w ryzach swoją moc, poznają swoją magię, magię innych, wdrażają się do zwyczajnych, codziennych obowiązków i powoli chowają pazurki.

Co za magią dysponują dzieci? Sandra potrafi splatać nici, różnego rodzaju, metaforyczne i magiczne też. Tris wyczuwa wszelkie pogodowe zmiany, wiatry, burze, trzęsienia ziemi i tym podobne. Daja interesuje się metalami i ich obróbką. Briar zaś ma zadatki na maga roślin, one go lubią, a on wyczuwa, co której dolega.

Oczywiście, jak to w takich książkach bywa, nie można żyć wyłącznie sielanką, toteż autorka wymyśliła pewne zagrożenie, które, jak to bywa, jednoczy całą czwórkę i znosi wszelkie pozostałe jeszcze między nimi animozje. Takie trochę toporne to zagrożenie, prawdę mówiąc, ale co tam. Może później będzie lepiej, autorka zapewne zechce stworzyć księgę dla każdego z młodocianych magów, więc pewnie się jeszcze rozkręci.

Ogółem: czytadło, miłe i lekkie.

"Krąg Magii. Księga Sandry" Tamora Pierce, tłumaczenie Jarosław Zachwieja, Wydawnictwo Initium, Kraków 2011.

3 komentarze:

  1. A czy podobne do Wiedźmy Olgi Gromyko? Tam autorka też zbytnio nie przejmowała się dopracowaniem świata, a mimo to całość czytało się naprawdę lekko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Drugi tom już w zeszłym roku był wydany, to "Księga Tris" bodajże...
    A ten tom czytałam i opchnęłam później rodzinnej nastolatce - podobało się jej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Julko, no właśnie Wiedźmy jeszcze nie czytałam, choć od stu lat mam ją w planach - ale Księgę Sandry przyswoiłam z łatwością, więc pewnie to taki typ.

    Anek7 - no proszę, to teraz tylko czekać pozostałych dwóch ksiąg. Ja opchnąć nie mogę, tylko oddać, bo to pożyczone :)

    OdpowiedzUsuń