czwartek, 4 października 2012

"Kyś" Tatiana Tołstoj - ale kyś, padam na kolana!


Coś ostatnio mam po drodze z literaturą rosyjską, najpierw "Anna Karenina" Lwa Tołstoja, a teraz "Kyś" Tatiany Tołstoj. Zbieżność nazwisk przypadkowa, ale i Tania sroce spod ogona nie wypadła, bo to wnuczka Aleksego Tołstoja. Miałam okazję przeczytać jego "Aelitę", niezwykłe doznanie, brwi mi podjeżdżały na pół czoła. Z "Kysiem" było podobnie, choć z zupełnie innych powodów, też mi brwi podjeżdżały!

Oto Moskwa lat przyszłych, po jakimś bliżej nieokreślonym kataklizmie, czyli Wybuchu. Właściwie nawet nie Moskwa, tylko osada, która powstała na popiołach stolicy. Oto jej mieszkańcy, których znakomita większość to ludzie urodzeni po Wybuchu, zmutowani, pokancerowani, z dodatkowymi kończynami lub z połową głowy. I powiedzmy sobie szczerze - głupi, ciemni, zahukani i uwstecznieni. Z nielicznymi wyjątkami, żyją bowiem ludzie urodzeni przed Wybuchem, tak zwani Dawni.

Głównym bohaterem jest Benedikt Karpow, syn Dawnej. Jest skrybą i przepisuje na korze brzozowej książki, bajki, opowieści (twórczość Fiodora Kuźmicza, władcy jedynego, niech się sławi imię jego), a przy tym czyta, namiętnie, co tylko mu wpadnie w ręce. Prawdziwych książek pożąda jak kania dżdżu, ale takie są zakazane jako źródło radioaktywnego promieniowania po Wybuchu i konfiskowane natychmiast po wykryciu. Tak, tu Bradbury się kłania i zza rogu kapeluszem macha. W miarę rozwoju akcji okazuje się jednak, że z tymi książkami to nie jest całkiem tak, jak się wydaje. Benedikt z prostego skryby awansuje w hierarchii społecznej (nie ma to jak korzystnie się ożenić i pal sześć to, że zarówno narzeczona, jak i teściowie mają pazury i zdrapują drewnianą podłogę na wiórki, grunt, że ich na tę drewnianą podłogę stać), indoktrynują go z sukcesem, obrasta w piórka, tłuszcz i książki.  Tak, tak, te prawdziwe! Były skryba zdolny jest do wszystkiego, byle tylko zdobyć nowe lektury - do przewrotu, do przemocy, uch, ach! Mole książkowe, przeczytajcie, jaki to zgubny nałóg to czytanie!
 
"Wtedy wszystko w ustach wyschnie, serce wali, oczy całkiem oślepną: widzisz tylko książkę i jak się przewracają kartki, cięgiem przewracają! A co się wokół ciebie dzieje, tego nie widzisz, a jeśli nawet widzisz, to sensu w tym nijakiego! Sens, ot, gdzie jest? W książce! Jeno ona jest prawdziwie żywa, a twoje wyrko, taburet czy izba, teść z teściową abo żona czy tam jej miłośnik - nieżywi są, narysowani, same cienie biegnące! jako od obłoku cień po ziemi przebieży, i nie masz go!" [1]

Losy Benedikta bardzo ciekawe, bo przedstawione są na tle przemian ustrojowych, których on sam jest po części autorem, ale tło, tło!
Prześliczne, rosyjskie do szpiku kości, opisane takim językiem, że aż się zazdrości wyobraźni (halo, panie tłumaczu, jest pan wielki!), plastyczne, choć nie kolorowe, a raczej szaro-mysie tło - jest rewelacyjne. I nieważne, że na myśl przywodzi "Osadę" Bułyczowa, czy społeczność z "Vatran Auraio" Huberatha, gdzieś tam jeszcze z tyłu czaszki przemknął mi Zajdel z Cylindra, wołający "docent, nie gwol, dyrba"; bo nawiązań jest w tej książce mnóstwo i ma się wielką frajdę z ich odnajdywania. Tło, czyli mieszkańcy osady, ich zwyczaje, język, fauna i flora po Wybuchu, rodzaje mutacji, jadłospis, składający się przeważnie z myszy, słowem wszystko, co składa się na zwyczajne życie.
W tym klosny, wygeneraci, świetlaki, chlebioda, robachy, grzybole i wermiszel. Nazwy niby znane, ale jednak nie całkiem. Tak samo jest z życiem we Fiodoro-Kuźmiczowie, niby siermiężne jak średniowieczu, a może raczej w carskiej Rosji, ale czasami całkiem zaskakujące, niezrozumiałe, dziwne.

W tej powieści można znaleźć bardzo wiele, satyrę, paszkwil, gorzkie spostrzeżenia, fantastykę, humor. Do tego wszystkiego czyta się ją po prostu znakomicie!
Na koniec dorzucę jeszcze cudowną scenkę palenia na stosie jednego z Dawnych, Nikity Iwanycza.

"Madej Madejowicz osobiście wtykał rdzę pod chrust, poprawiał polana, zasapał się, aże zaklął:
- Jasny gwint!
- Co tu mówić o gwincie?! - krzyknął Nikita Iwanycz z rozdrażnieniem. - Śrubyście jeszcze nie wynaleźli, łachmyty jedne! I gdzie toto się pcha! Ciemnota, zadufanie, zastój!
- Milcz, Dawny Staruchu! - przerwał mu teść. - Sanitarz Generalny, życie, zdrowie i siła, osobiście, tymi rękami ci usługuje! A przecie wolałbym w domu siedzieć, w cieple! Mógłbyś chociaż podziękować!" [2]

A jakże.

----
[1] "Kyś", Tatiana Tołstoj, przekład i posłowie Jerzy Czech, Wydawnictwo Znak, Kraków 2004, s. 239
[2] Tamże, s. 275

13 komentarzy:

  1. To ja się podlinkuję, choć zdania mamy wielce podobne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tam się dopisałam, no proszę :) A czytałeś to "Wszystko jest iluminacją"?

      Usuń
    2. Nie czytałem, ani nie oglądałem :)

      Usuń
  2. A to ja może u Bazyla o Kysiu czytałam? Bo gdzieś już czytałam na pewno. I chyba w końcu poszukam sobie :)
    Btw jakie tu zmiany! Ostatnio czasu mało, to i po blogach nie mało chodzę i głównie w czytniku czytam, a w czytniku tego nie było widać. Fajnie :)
    Mam tylko taką prośbę, jeśli to nie kłopot - mogłabyś w ustawieniach bloga zmienić wyświetlanie na telefonie? Bo jak czasem chcę z czytnika wejść i poczytać komentarze, to zanim dojdę do właściwego tekstu muszę wszystkie dodatki przewinąć, a na moim telefoniku to jest kilka stron. Chyba że już to zrobiłaś, a ja jeszcze nie wychwyciłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bazyl to takie zwierzę opiniotwórcze, ja od niego tego Kysia wzięłam, znaczy czytałam i do schowka wrzuciłam. I dorwałam!
      Na telefon nic nie robiłam, teraz ustawiłam, w wolnej chwili sprawdź, czy jest ok, dziękuję za zwrócenie uwagi.

      Usuń
    2. Teraz jest bardzo ok. Dziękuję :)

      Usuń
    3. Przeraża mnie moja siła perswazji. A Ty jesteś widomym znakiem, że komentarze w stylu "Dorzucam do schowka", to nie tylko pic na wodę, fotomontaż :D

      Usuń
    4. No oczywiście, że nie pic, jak mówię, że wrzucam do schowka, to wrzucam, a nie tylko mówię ;)

      Usuń
  3. Agnes zaciekawiłaś mnie tą recenzją. I znowu kolejna książka do listy "must read". Wiem, że robię się monotematyczny, ale życia nie starczy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzuć na listę, wrzuć. "Vatran Auraio" też wrzuć :)

      Usuń
  4. Zgadzam się, "Kyś" jest naprawdę świetny! Język pomysłowy i genialny, powieść mądra i humorystyczna, świat stworzony przez autorkę niezwykły. Bardzo, bardzo mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym poczytała coś jeszcze autorki, ale nie bardzo jest co...

      Usuń
  5. Historie o wampirach mnie nie interesują, ale dziękuję, że zajrzałaś.

    OdpowiedzUsuń