niedziela, 15 czerwca 2014

Maraton kulturalny!

Ależ miałam farta w ten weekend. Zbiegły się mianowicie trzy imprezy, a dzięki wsparciu logistycznemu męża mogłam uczestniczyć w każdej z nich.

1. Pelikan Hub Katowice Poland - czyli spotkanie pióromaniaków pod szyldem Pelikana. Odbyło w Katowicach w kinie Kosmos, w piątek, 13 czerwca, zgromadziło paru ludzi, mnóstwo piór, atramentów, ołówków, notesów... o, właśnie, każdemu uczestnikowi (warunkiem była wcześniejsza rejestracja) Pelikan dał w prezencie notesik żarówiastego zielonego koloru.

Pelikanowe notesy to te mniejsze i bardziej zielone. Te większe to moje prywatne. 


Pióra były oglądane dokładnie
A nawet bardzo dokładnie
Każde można było własnoręcznie wypróbować
Muszę dodać, że udało mi się na tym spotkaniu pożyczyć bardzo ciekawą książkę, dotyczącą powieści "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?" Dicka oraz filmu "Łowca androidów". Do tego dostałam mnóstwo zakładek książkowych.

2. Czerwcowe spotkanie biblioNETkowe (14 czerwca, sobota) - wspaniałe jak każde biblionetkowe spotkanie, pełne książek, rozmów o książkach, wciskania książek, odbierania książek, pakowania książek...  Można by pomyśleć, że jesteśmy nudni, ale nie jesteśmy. Podsumowanie spotkania jest tutaj, można zerknąć i przeczytać.
Zdjęć ze spotkania nie ma, ale za to prezentuję dorodny stosik książkowy.

Te dwie pozycje na samej górze: "Łowca androidów. Słowa i obrazy" oraz "Wśród obcych" to z innych imprez, ale się załapały na wspólne zdjęcie, tak samo pocztówki Pelikana oraz zakładki Parkera. Zresztą zakładki Parkera powędrowały do biblionetkowiczów :)

3. Spotkanie grupy Śląskich Blogerów Książkowych -15 czerwca, niedziela, Gliwice.
Spotkanie przy kawie, czekoladzie i herbacie - ach, jaką mają dobrą herbatę z syropem różanym w Cafe & Collation w Gliwicach!
A po tym, jak już się wysiedzieliśmy, cała grupa udała się na rynek, gdzie trwał w najlepsze Skup Kultury, można było sobie wyczerpać kawałek papieru, kupić książkę za "co łaska", dostać papierowego tulipana i posłuchać koncertu.





Nic nie kupiłam, nic!  Twarda jestem :) Ale za to pożyczyłam od Oli Jo Walton. Ach, no i rozdawałam zakładki Parkera :)

Autorem zdjęć z Pelikan Hub jest Dexter, autorką zdjęć z Gliwic jest Marta, stosik fotografowałam sama.

12 komentarzy:

  1. Uuuuch, ależ się u Ciebie działo! Strasznie zazdroszczę przede wszystkim spotkania w Gliwicach, ale mój czerwiec jest na tyle zakręcony, ze nie dałam rady się zjawić. Do następnego razu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do następnego! Coś przebąkiwano o Katowicach :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Zapomniałam napisać, że na te imprezy jechałam z bolącym gardłem i zatokami :) Nie mogłam za dużo mówić, a uszy mi się tak przytykały, że ledwo sama siebie słyszałam :)

      Usuń
    2. U mnie we wiosce mówią na takich ludzi "zapoliniec". Nie wiem jaka jest feministyczna forma, wybacz :)

      Usuń
    3. Dobrze że nie latawica :P

      Usuń
  3. Nie chciałem komentować bo Ci zazdroszczę :-P Pisałaś „Pelikanem” i jeszcze je oglądałaś bardzo dokładnie. (Świetne zdjęcie:-))
    Ciekawy jestem Twojej opinii o „Wśród obcych”, mam ebooka już długo, wszyscy chwalą pod niebiosa, a ja się nie mogę zdobyć na czytanie, pewnie dlatego, że taka chwalona ;-)
    Ale ja w innej sprawie, widzę jeszcze jedną wspólną książkę. Kiedy czytamy „Fionavarski Gobelin”? Znam, mam i chyba przyszedł czas, żeby jeszcze raz przeczytać i napisać coś;-) Przyjmujesz wyzwanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam wszystkim, co było pod ręką. Pelikan, Pilot, Kaweco, Blackbird, Waterman i co tylko.
      "Wśród obcych" pożyczyłam dlatego, że miałam przy niej zanotowane "książka o książkach". Ale kiedy ją przeczytam?
      Powinnam sobie dać bana na kupowanie, pożyczanie i wygrywanie książek...

      Co do "Fionavarskiego gobelinu": hm... no ciekawa propozycja. Muszę nad nią pomyśleć. Trochę mnie niepokoi ciężar tomiszcza :)

      Usuń
    2. Faktycznie ten "Gobelin" lekko ciężki, ale jakby wznowili osobno każdy tom to byłby lekko, albo i wcale nie lekko, droższy;-)

      Usuń
  4. Agusia, Twojej choroby w ogóle nie było widać. Wprost tryskałaś dobrym humorem i energią :)
    W Gliwicach było bosko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dlatego, że ja wprost uwielbiam takie posiadówki i endorfiny zrobiły swoje :)

      Usuń