piątek, 23 stycznia 2015

"Chester" Mélanie Watt - cóż za nieznośny kot!


Jeśli macie w domu przedszkolaka czy odrobinę starsze dziecko, które uczy się angielskiego, to "Chester" jest właśnie dla niego. Jeśli macie dziecko nieco młodsze, które angielskiego się nie uczy, to "Chester" też jest dla niego.

"Chester" to bardzo sympatyczna opowieść o myszy, a autorka od czasu do czasu przemyca na kartkach angielskie słówko.
Nie, zaraz. To jest opowiadana przez mysz! I przez kota! Bo wiecie, zaczyna się to wszystko  tak:
"Pewnego razu była sobie mysz. Mieszkała w przytulnym domku na wsi".

Mogłoby się zdawać, że dalej będzie jakoś tak zwyczajnie, ale gdzieżby tam. Pojawia się kot Chester, tłuściutki tricolor z czerwonym pisakiem w łapie i zaczyna wykreślać mysz z książki. Pisze opowiadanie na nowo, umieszczając siebie na pierwszym miejscu. Tak tym denerwuje mysz i autorkę, że zaczynają się odgryzać i wkrótce Chesterowi jest nie do śmiechu. Zamieszanie jest ogromne, kot kłóci się z myszą, Melanie tupie nogą, a Chester dorysowuje jej wąsy i brodę. A pomiędzy jedną i drugą przepychanką dzieci dowiadują się, że słońce to sun, ołówek pencil, a sukienka dress. Fajnie, nie?


Moje dzieci bardzo lubią tę książeczkę, pewnie przez to, że jest zwariowana. I przez Chestera tłuściocha. I jeszcze przez to, że można samemu złapać czerwony mazak, wróć, czerwoną kredkę (nie daję dzieciom mazaków, chyba że suchościeralne, ale to i tak tylko wyjątkowo) i porysować tak jak Chester, czyli po swojemu.

Na końcu książki zamieszczony jest słowniczek. Dołączone są też karty do gry memory, obrazki są podpisane po polsku i po angielsku. Bawiąc uczyć - tutaj to zalecenie jest realizowane w stu procentach.


Bardzo dziękuję Wydawnictwu M za książkę!

 "Chester" Mélanie Watt, tłumaczenie Piotr Zarębski, Wydawnictwo M, Kraków 2010.

4 komentarze: