piątek, 16 października 2015

"Tylko Maks. Historia z dreszczykiem" Łukasz Orbitowski


Nie będzie to tekst tak dogłębny jak bym chciała, postaram się jedynie skreślić kilka słów z wrażeń z lektury.

Łukasz Orbitowski napisał książkę o Wrocławiu, a właściwie o Hali Stulecia. O tajemnicy drzemiącej w jej murach, o mocy zaklętej pod kopułą. Przez strony powieści przewalają się wojska, palą się światy, giną ludzie. Jeden z bohaterów wiąże z Halą wielkie nadzieje, drugi chciałby przybyć z przeszłości, a trzeci, tak naprawdę główny, trochę się miota między pierwszym i drugim, próbując rozwiązać zagadkę Hali, a ptzy okazji się zakochuje. Wszystko to w nieco sennym, odrealnionym klimacie.

Ciekawa książka, tylko nie ma się do czego uśmiechnąć. Wiem, jak historia z dreszczykiem, to nie uśmiechać się trzeba, tylko drżeć! Ale serio, bohaterowie główni ponurzy, drugoplanowi tak samo, nawet przypadkowi przechodnie smutni nad wyraz.

Obserwację otaczającej go rzeczywistości autor ma opanowaną perfekcyjnie, ale widzi wszystko przez szare okulary.

"Weszli właśnie facet z nosem większym od siebie, bezbarwna dziewczyna ze smutną różą. Naprężeni, wiedli ze sobą niewidzialną kulę żalu. Opadli na krzesła, milcząc, zaczęli znikać dla siebie. Ruda kobieta obok, drobna i sympatyczna, obserwowała ich ze smutkiem".

"Padał mokry śnieg. Mało które miasto dobrze znosiło polską zimę. Nie tę twardą, mieniącą się lodem, nie bożonarodzeniowe piękne kleksy na szybach i białe czapy pokrywające śmietniki, ale szybko topniejącą breję, poczerniały śnieg na parapetach i długie sople zwisające z dachów, w każdej chwili grożące oberwaniem. Wrocław wytrzymywał z godnością to chłodne piekło, a nawet przekuwał go na piękno. Odcinał się bajkowym kolorem kamienic, błyskiem fontann i lamp. Kochliwie łypały witryny sklepów".

"Tylko Maks. Historia z dreszczykiem" Łukasz Orbitowski, Narodowy Instytut Audiowizualny, 2014.

4 komentarze:

  1. A bo Orbit to jest taki smutas :) Trzeba to lubić, bo fakt, że przygnębia ciutkę. Ale ja go lubię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ściągniętą na dysk, tylko jeszcze nieprzeczytaną. Zważywszy moją niechęć do czytania z ekranu komputera, pewnie nieprędko się za nią zabiorę, a skoro klimat melancholijny, tym bardziej brakuje motywacji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, gdybym miała czytać z komputera, też bym się nie zabrała, czytnik jest pod tym względem niezastąpiony.

      Usuń