poniedziałek, 27 czerwca 2016

"Macierzyństwo bez Photoshopa" antologia


Słyszeliście o projekcie "Macierzyństwo bez lukru"? Akcja, która już od kilku lat stara się jakby odczarować macierzyństwo. Narosło wokół tego stanu mnóstwo mitów, wyobrażeń, oczekiwań - nic dziwnego więc, że ta czy owa mama mogła poczuć się zagubiona. Sama byłam zagubiona, a jakże - najbardziej, jak przychodziło do rozprawiania się z przesądami, stereotypami, a czasem wręcz niewiedzą lekarską na temat karmienia naturalnego.

W tym natomiast wydaniu "Macierzyństwa" autorki i autorzy pochylili się nad problemem wyglądu kobiecego ciała po porodzie. Bo nie zawsze jest idealne to ciało, prawda? Na brzuchu zostaje wałeczek tłuszczu, na udach rozstępy, a biust też nadmierną jędrnością nie grzeszy. Mamy dwie drogi, drogie mamy. Zaakceptować albo poprawić. Polubić swoje wałeczki albo też wziąć się za siebie, by je zniwelować - najważniejsze, by być w zgodzie z sobą.



To właśnie mówią autorki i autorzy książki; każdy z nich ma swoje zdanie i potrafi je sensownie uargumentować.

Jednak gdy chciałam pisząc tę notkę uderzyć w bardziej osobiste nuty, tak jak to zrobiła na przykład Sardegna - jakoś nie potrafiłam, nie do końca wychodziło mi utożsamianie się z poglądami zawartymi w poszczególnych tekstach. Powody były dwa.

Po pierwsze, mnóstwo osób przywołuje obrazy matek idealnych widocznych w telewizji czy prasie, matek uśmiechniętych po zęby mądrości, szczuplutkich i zadbanych, matek, na widok których momentalnie wpada się w kompleksy. Prawdę mówiąc, nie zauważałam takich mamuś w tv, prasy nie czytam, toteż nie miałam tych "wzorców", żeby w kompleksy wpadać.

Po drugie - mam dość specyficzne macierzyństwo. Po urodzeniu drugiego dziecka okazało się, że z bardzo licznego grona matek Polek przeszłam do mniej licznej grupy matek dzieci niepełnosprawnych (tu piszę o córce). To bardzo zmienia optykę życia, zapewniam. Pisałam o tym w recenzji książki "Nie mażę się, ale marzę o...".

Mimo iż nie identyfikuję się w pełni z autorkami książki, to i tak ją mocno polecam, bo napisana prosto z serca.  To widać.

Dziękuję wydawcy za egzemplarz i gorąco pozdrawiam Janka! Piękny tekst.

"Macierzyństwo bez Photoshopa" antologia, Sensus, Gliwice, 2016.

6 komentarzy:

  1. Janek dziękuje i życzy powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ukłonem przybijam piątkę :) I pozdrowienia dla żony!

      Usuń
  2. Ja chcę najpierw poznać wcześniejsze wydania, a później na pewno zabiorę się za te najnowsze.

    P.S. Zapraszam do mnie na najnowszą recenzję Awarii małżeńskiej (mam problemy z aktualizacją postów, które nie pokazują najnowszych recenzji, więc informuję, że jednak coś się pojawiło ;-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jedno z wcześniejszych, ale wciąż nie przeczytane, muszę odkurzyć czytnik.

      Usuń
  3. Bardzo chciałabym mieć, muszę się zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak? To zaglądaj do mnie, niedługo będzie do wygrania :)

      Usuń