Czytam, a właściwie słucham już dziesiątą książkę z tego cyklu i odkryłam, że zaczęłam traktować bohaterów powieści bardzo osobiście. To niepokojące czy normalne? Obawiam się, że to drugie, bo gdy wysłuchałam książki i zasiadłam do notki o niej, odkryłam, że zamiast napisać coś o tym konkretnym kryminale, ja wyrażam swoje zaniepokojenie brakiem jednej z postaci. Ale skoro już to napisałam, to przecież nie będę się wypierać....
To już dziesiąta książka z serii o komisarzu Erlendurze, o tyle nietypowa, że Erlendur w niej w ogóle nie występuje. Nie wiem. co o tym sądzić: nagle odsuwa się czytelnikom sprzed oczu najważniejszą postać z serii! Oj, nie czułam się z tym komfortowo, bo właściwie to komisarz popychał cały ten cykl.
Teraz Sigurdur Oli wysuwa się na pierwszy plan (wcześniej dokładnie tak samo było z jego koleżanką z zespołu Elinborg w "Ciemnej rzece"), prowadząc śledztwo w sprawie napadu i zabójstwa pewnej kobiety. Nie powinien zajmować się tą sprawą, bo w domu ofiary pojawia się nie służbowo, a poproszony przez przyjaciela o odzyskanie kompromitujących zdjęć. Jak wiadomo, w policji nie powinno się łączyć spraw prywatnych i służbowych.
Sigurdur Oli przewijał się jako współtworzący zespół komisarza Erlendura od początku (chyba) serii, nigdy jednak nie wzbudził mojej sympatii. Młody, przebojowy, z dużą dozą pogardy do świata i zerową empatią. Policjantem jest dobrym, ale zabrakło mi czegoś u niego, żeby z zainteresowaniem śledzić jego poczynania. Samo śledztwo skręca w dość nieoczekiwaną stronę ogromnych nadużyć finansowych, prawie niewykrywalnych. Prawie, bo wszędzie słabym ogniwem okazuje się człowiek.
Brak sprawy zaginięcia sprzed lat. Smutno. Zawsze było (tylko teraz nie wyskakujcie mi z dowcipem o Jasiu, co to zawsze miał kompocik). Wszystko przez brak Erlendura, bo to on brał takie zagadki z przeszłości do ponownego rozpatrzenia. Chociaż, właściwie... zagadką z przeszłości dla Sigurdura Olego jest fragment taśmy filmowej, przesłany mu przez kloszarda, więc chyba niesłusznie się czepiam. Notabene, smutność wielka ten film, bo jest o wykorzystywaniu dzieci.
Czyli jak zwykle - książka jest pełna smutku, mroku i podłości ludzkiej, jak to u Indriðasona bywa, tyle że w obecności Erlendura było mi jakoś łatwiej to wchłonąć i nie wpaść w dołek. Sigurdur Oli nie daje takiego wsparcia. Czekam więc niecierpliwie na kolejną część i odnalezienie się Erlendura. Bo przecież się odnajdzie, prawda?...
Lektor Andrzej Ferenc jest fantastyczny i czaruje głosem. Takie chłodne kryminały powinien czytać on i tylko on!
Za możliwość wysłuchania audiobooka dziękuję Bibliotece Akustycznej!
"Czarne powietrza" Arnaldur Indriðason, przełożył Jacek Godek, czyta Andrzej Ferenc, Biblioteka Akustyczna, 2018.
Cykl "Erlendur Sveinsson" tom 10.
To już dziesiąta książka z serii o komisarzu Erlendurze, o tyle nietypowa, że Erlendur w niej w ogóle nie występuje. Nie wiem. co o tym sądzić: nagle odsuwa się czytelnikom sprzed oczu najważniejszą postać z serii! Oj, nie czułam się z tym komfortowo, bo właściwie to komisarz popychał cały ten cykl.
Teraz Sigurdur Oli wysuwa się na pierwszy plan (wcześniej dokładnie tak samo było z jego koleżanką z zespołu Elinborg w "Ciemnej rzece"), prowadząc śledztwo w sprawie napadu i zabójstwa pewnej kobiety. Nie powinien zajmować się tą sprawą, bo w domu ofiary pojawia się nie służbowo, a poproszony przez przyjaciela o odzyskanie kompromitujących zdjęć. Jak wiadomo, w policji nie powinno się łączyć spraw prywatnych i służbowych.
Sigurdur Oli przewijał się jako współtworzący zespół komisarza Erlendura od początku (chyba) serii, nigdy jednak nie wzbudził mojej sympatii. Młody, przebojowy, z dużą dozą pogardy do świata i zerową empatią. Policjantem jest dobrym, ale zabrakło mi czegoś u niego, żeby z zainteresowaniem śledzić jego poczynania. Samo śledztwo skręca w dość nieoczekiwaną stronę ogromnych nadużyć finansowych, prawie niewykrywalnych. Prawie, bo wszędzie słabym ogniwem okazuje się człowiek.
Brak sprawy zaginięcia sprzed lat. Smutno. Zawsze było (tylko teraz nie wyskakujcie mi z dowcipem o Jasiu, co to zawsze miał kompocik). Wszystko przez brak Erlendura, bo to on brał takie zagadki z przeszłości do ponownego rozpatrzenia. Chociaż, właściwie... zagadką z przeszłości dla Sigurdura Olego jest fragment taśmy filmowej, przesłany mu przez kloszarda, więc chyba niesłusznie się czepiam. Notabene, smutność wielka ten film, bo jest o wykorzystywaniu dzieci.
Czyli jak zwykle - książka jest pełna smutku, mroku i podłości ludzkiej, jak to u Indriðasona bywa, tyle że w obecności Erlendura było mi jakoś łatwiej to wchłonąć i nie wpaść w dołek. Sigurdur Oli nie daje takiego wsparcia. Czekam więc niecierpliwie na kolejną część i odnalezienie się Erlendura. Bo przecież się odnajdzie, prawda?...
Lektor Andrzej Ferenc jest fantastyczny i czaruje głosem. Takie chłodne kryminały powinien czytać on i tylko on!
Za możliwość wysłuchania audiobooka dziękuję Bibliotece Akustycznej!
"Czarne powietrza" Arnaldur Indriðason, przełożył Jacek Godek, czyta Andrzej Ferenc, Biblioteka Akustyczna, 2018.
Cykl "Erlendur Sveinsson" tom 10.
Bardzo mnie zaciekawila ta seria. Jaki tytul ma pierwsza czesc? Nie wiem czemu nie mam polskich znakow na komorce :(
OdpowiedzUsuńPierwsza część to "W bagnie". Ale to polska pierwsza część, bo dwie pierwsze części nie zostały przetłumaczone i wydane u nas. Nie wiem, dlaczego.
UsuńA czy będę wiedziała coś o głównym bohaterze, jeśli zacznę od 3 części?
UsuńNo oczywiście! Śmiało zaczynaj, jeśli tylko masz ochotę.
UsuńBardzo lubię powieści autora, chociaż są mocno dołujące.
OdpowiedzUsuńAbsolutna racja! Mimo, że takie chłodne i tam wszyscy są tacy smutni i jest mało słońca i wiecznie zimno, to i tak je lubię.
UsuńKto wie, może i ja się przekonam do audiobooków ?
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Usuń