wtorek, 21 sierpnia 2018
"13. anioł" Anna Kańtoch - audiobook
Sporo książek Anny Kańtoch już przeczytałam, ale ta jest pierwsza wysłuchana. Nie wyszło dobrze, niestety, przy czym zastrzeżenia mam do siebie jako słuchaczki, a nie do książki. Wyjaśnię, no oczywiście, ale najpierw trochę o książce.
Dzieje się to wszystko, co się dzieje, w mieście Getteim, położonym na środku jeziora o nazwie przeze mnie zapomnianej. To specyficzne położenie wynikło z próby obejścia zakazu wydanego przez aniołów: mianowicie mieszkańcy Zachodniego brzegu jeziora nie mogą przechodzić na brzeg Wschodni i wice versa. Budowa miasta na środku jeziora to sprytny pomysł, ale po 50 latach aniołowie mają dość grania im na nosie i postanawiają, że Getteim zostanie zniszczone. Będzie to poprzedzone znakami typu biblijnego. Aniołowie oznajmiają o tym młodzieńcowi Mericowi Tyrenowi, ten zaś chce ocalić miasto, znajdując zaginionego anioła Joela, trzynastego członka rady aniołów, który może zawetować decyzję o zagładzie.
Meric wynajmuje prywatnego detektywa Nataniela oraz jego partnerkę Aelis (kobietę, która dzięki domieszce krwi elfickiej wygląda jak dziewczynka). Biorą się wszyscy do pracy, szukają anioła, przepowiedziane znaki następują jeden po drugim, a w mieście dzieją się dziwne rzeczy: jakieś duchy widoczne tylko na zdjęciach, dzieci bez pamięci znajdowane na ulicach, a po jakimś czasie popełniające samobójstwo i inne cudactwa.
Samo miasto też jest niezwykłe, ale wam o nim nie opowiem. Ponieważ zdarzył się właśnie taki przypadek (chyba pierwszy raz!), że książkę, którą wysłuchałam, wolałabym przeczytać. Absolutnie nie mam zastrzeżeń do lektora, wręcz przeciwnie, Sławomir Holland czyta świetnie: wyraźnie, z ładną intonacją. Bardzo mi się to jego czytanie podobało. Zastrzeżenia mam do siebie, bo nie wysłuchałam tej książki dość uważnie. Końcówka roku szkolnego nie sprzyja skupieniu się na lekturze, krótkie odcinki jazdy samochodem (słucham wyłącznie w samochodzie) trochę mi rwały fabułę na kawałki i mam wrażenie, że całe tło gdzieś mi umknęło! Skupiłam się jedynie na śledzeniu wątku kryminalno-poszukiwawczego, żeby się nie zgubić ze szczętem, a reszta... mówić hadko.
Gdybym o tym wiedziała wcześniej, sięgnęłabym po wersję papierową, ta książka zasługuje na więcej mojej uwagi.
[Niniejszy post bierze udział w konkursie łańcuszkowym ŚBK, więcej informacji tutaj: klik]
"13. anioł" Anna Kańtoch, czyta Sławomir Holland, Heraclon International Sp. z o.o., 2014.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja na razie audiobooki mam z głowy. Zmieniłem auto i okazało się, że fabryczny CD nie obsługuje MP3 :( Okazało się na dodatek przed dłuższym wyjazdem, podczas którego chcieliśmy posłuchać PTerry'ego. Zgranie płyty na telefon i użycie głośniczka BT były rozważane, ale biorąc pod uwagę spory hałas podczas podróżowania szybszymi drogami uznaliśmy, że nie zdałby egzaminu :) A krótkie odcinki jak się człowiek wciągnie w książkę są zabójcze. Potem siedzi człowiek w samochodzie pod chałupą i wygląda dziwnie :P
OdpowiedzUsuńNo weź nie żartuj, to jakieś CD starszego typu? w sumie fakt, u mojego męża w aucie też tylko audio łyka. O matko, wytargałabym od razu.
UsuńHehe, też dosłuchujesz do końca rozdziału? Ja objeżdżałam sobie wolniutko osiedle, ale tylko jak miałam już tyci - tyci do końca całej książki :)
Niestety, auto ma zabudowany panel i nie wstawi się tam zwykłego grajka. Albo inaczej wstawi, ale bardzo drogi zamiennik. Myślę o tzw. cyfrowej zmieniarce, bo bez książek dalsze podróże są do kitu.
UsuńA Makłowicza to nawet nie rozdziały dokańczałem, ale wręcz półgodzinne seanse sobie serwowałem pod domem. Ale okolica odludna, to co mi tam. pod blokiem pewnie byłbym komentowany :D
No, ja pod blokiem to tylko 5 minut ;) Więcej nie, bo faktycznie, dziwnie tak.
Usuń