Chyba się starzeję. Poprzednie dwie części przygód Bertiego Woostera ubawiły mnie znacznie bardziej. Ta właśnie przeczytana nie pozostawiła zbyt wiele w pamięcii, jeśli chodzi o fabułę. Tak, owszem, pamiętam, że Bertie Jeevesa zwolnił (o zgrozo) z powodu instrumentu muzycznego. Owszem, pamiętam również to, że młody Wooster zatrzymał się w gościnie u przyjaciela, podupadłego arystokraty, pożar domku gościnnego, niewolę na jachcie i tym podobne migawki. Bardziej jednak zapadły mi w pamięć takie rzeczy: "Zostanę tutaj. Przyniesiesz mi kilka kanapek i pół litra wyborowej." (1)
"Zjadłem kanapki, wypiłem wyborową i zapaliłem papierosa, żałując, że nie kazałem Jeevesowi przynieść kawy." (2)
Jakkolwiek Bertie nigdy za kołnierz nie wylewał, trudno mi przyswoić informację, iż wypił pół litra wódki, zakąszając kilkoma kanapkami i nie spadł pod stół. Albo obłędne porównania: "Zwisając w ramionach Chuffy'ego, bulgotała jak dziurawa chłodnica." (3)
No w mordeczkę. Teraz się nie dziwię, że nikt się nie podpisał pod tym jako tłumacz, a jedynie jako redaktor tekstu.
---
(1) P.G. Wodehouse "Dziękuję, Jeeves", redakcja tekstu na podstawie wydania przedwojennego: M. Pawlik - Leniarska, Wydawnictwo Batos, Warszawa 1991/92, s. 48
(2) Tamże, s. 50
(3) Tamże, s. 194
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz