sobota, 13 czerwca 2015

[Sława Pawłysz] "Biała śmierć" Kir Bułyczow


Zbieram sobie te opowiadania o Pawłyszu jak grzybki do koszyka. I każde kolejne odkryte sprawia mi frajdę. Co tym razem u Pawłysza słychać?

Ma trzydzieści cztery lata, jest lekarzem pokładowym na statku "Kompas". Ten statek właśnie leży rozbity na planecie Posterunek, a Sława jest jedynym pozostałym przy życiu członkiem załogi, nie licząc tych zahibernowanych.
Ach, jakie dramatyczne okoliczności. Planeta kompletnie nie odwiedzana, statek rozbity tak przemyślnie, że chociaż załoga we śnie ocalała, to obudzić jej nie sposób, bo aparatura wybudzająca padła. Łączności też nie ma - i co teraz? Nawet ziemniaka nie ma.
Mogłoby się wydawać, że to będzie lekcja przetrwania na obcej planecie, ale to przecież Bułyczow, on nie pisze survivalowych poradników, wiem, że wymyśli coś ciekawego.

Pawłysz spostrzega w oddali błyskające światełko, co oznacza jakiś odprysk cywilizacji. Wyrusza więc w drogę do światełka, mniemając, że to jedyna szansa na ratunek. Co kryło się za ognikiem, zaskoczyło Sławę i mnie. Otóż, ktoś tam sobie przeprowadzał rozbudowany eksperyment socjologiczny, zaś Pawłysz wlazł w prace badawcze z butami i jeszcze porządnie podeptał grządki.
Postępował według norm moralnych obecnych w każdym uczciwym człowieku, zaś eksperymentatorzy zarzucili mu niepotrzebne i nieprofesjonalne uleganie emocjom. On ratował istoty, którym groziło niebezpieczeństwo, oni beznamiętnie patrzyli, jak dobór naturalny robi swoje. Konflikt, wydawałoby się, nie do rozwiązania. A jednak działania Pawłysza przynoszą efekty, które naprawdę przydadzą się badaczom, choć sam eksperyment wziął w łeb i dalsze jego kontynuowanie nie ma sensu.

Ciekawe jest to, że autor wmanewrował Pawłysza w sytuację, gdzie spotyka naraz dwie obce rasy: a bardzo wysokim stopniu rozwoju oraz na niskim. Jakoś w ogóle szczegóły dotyczące tych pierwszych wcale Sławy nie interesują. Woli pochylić się nad maluczkimi. Ot, jaki święty Franciszek z niego. Teraz się chyba inaczej pisze, żądni jesteśmy wiedzy i nowinek technicznych, nieprawdaż?

Kwestie społeczne mocno obecne, jak w mojej ulubionej "Osadzie", ale całe opowiadanie, choć ciekawe, jakoś nie powala. Nic nie szkodzi,  i tak lubię Pawłysza.

Dzięki, Ola, za pożyczkę!

"Biała śmierć" Kir Bułyczow, ze zbioru "Galaktyka I", Iskry, Warszawa,  1987

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz