środa, 10 czerwca 2015

"Pamięć wszystkich słów" Robert M. Wegner


Nie macie pojęcia, jak ja na to czekałam! A może i macie, bo czekaliście tak samo niecierpliwie jak ja.
Jednak jako że miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z wydawcą, czyli z ekipą Powergraphu na Polconie w B-B, dowiedziałam się co nieco o tym, jak się książki pisze, poprawia, sprawdza i redaguje. To procesy wymagające czasu, dokładności  i staranności - warto więc poczekać, żeby dostać coś naprawdę dopracowanego.

Pamiętacie, o czym pisał autor w poprzednich częściach cyklu? Ja niestety nie bardzo. Trochę mi to przeszkadzało na początku, nie umiałam się odnaleźć w powieściowym świecie. Przez jakieś 100 stron. Potem machnęłam ręką i obiecałam sobie, że jak skończę "Pamięć...", to biorę się za cały cykl od początku - i wtedy wszystko, co niejasne, na pewno się wyjaśni.

Ten tom cyklu skupia się na dwóch wątkach i na bohaterach znanych nam już z poprzednich części. Pierwszym jest Altsin, kiedyś złodziej, obecnie mnich, kryjący się w klasztorze w mieście Kamana na wyspie Amoneria. Druga osoba to Deana z plemienia Issaram, która z powodu konfliktu musi udać się na (nieco przydługawą, jak się okaże) pielgrzymkę.


Altsin ma w głowie boga, który bardzo mu się w tej głowie rozpycha i w ogóle chciałby być głównodowodzącym w tej parze. Ale gospodarz mu na to nie pozwala i z całych sił szuka sposobu, by się nieproszonego gościa pozbyć. Ma mu w tym pomóc wiedźma, ale zdaje się, że jedna wiedźma to będzie za mało...
Deana opuszcza wioskę nie tyle z chęci odbycia pielgrzymki, ale by nie musieć wychodzić za mąż za zupełnie obcego jej faceta (ach, te wyroki starszyzny wioskowej czasem są niezbadane). Wędrówka przez pustynię przynosi jej kolejno: porwanie przez bandytów, ucieczkę z współtowarzyszami niedoli, pobyt w mieście w luksusowych warunkach, romans, znów ucieczkę oraz walkę. Plus, jak wisienka na torcie, obserwacja miasta i jego mieszkańców (bodaj najciekawsza część książki). Biblioteka w mieście, ach, cóż za piękna  scena.

Pomiędzy Deaną i Atlsinem plączą się jeszcze bogowie i boginie i półbogowie... cała chmara. Och, jak mnie ten wątek irytował! Był taki mglisty, niejednoznaczny, wrr! Jak rozmawia bóg z bogiem, to tylko po to, żeby im szczęki nie zardzewiały, wiecie?  I dlatego wypowiadają na głos (i do czytelnika) co trzecie zdanie, reszta jest nadawana telepatycznie.
Czy pod koniec tomu wyjaśnia się nieco sprawa z bogami? Trochę, ale nie do końca. Trzeba pamiętać, że to dopiero czwarty tom, nie można za wcześnie rozwiązywać wątków!

Czytam tak sobie i czytam, obserwuję zmagania Atlsina z bogiem i Deany z własnym sercem i coś mi spokoju nie daje. No właśnie, gdzie są Krwawe Szóstki i mój ulubiony rudy porucznik? Na szczęście, objawili się pod koniec, ale chyba tylko po to, żeby nie zawieść wiernych wielbicieli - i znikli.
A ty czekaj, człowieku, na następny tom!

Robert M. Wegner tak pisze powieści, że się w ten jego meekhański świat wpada i zostaje długo. To niebezpieczne. Kilka dni po skończeniu "Pamięci..." jeszcze tam siedziałam i nie umiałam się wydostać. Żadna inna książka, komiks, nic nie wchodziło, Meekhan i koniec! Zastanawiałam się, co mnie tak w tej książce przyciąga. Chyba najbardziej bohaterowie. Są w porządku. Mają czasami za uszami, ale przeważnie są z gatunku takich, co to znienacka nie wsadzą ci kosy pod żebro. Mają wątpliwości czy rozterki, to stan doskonale znany każdemu, ale wszelkie dylematy starają się uczciwie rozstrzygać, w zgodzie z sobą. Podoba mi się to.
Co innego bogowie, ale już od dawna (od greckiej i rzymskiej mitologii poczynając) wiadomo, że to podstępne i dwulicowe bestie.  Za grosz nie można takim wierzyć.
Jeszcze malutkie słówko o języku. Nie ma udziwnień, nie ma wydumanych porównań, nie ma  quasi-zabawnych powiedzonek, jest prosto. Przypomina to sposób pisania braci Strugackich, którzy też nie silili się na cuda wianki językowe, ale to, co napisali, dawało do myślenia. 

Kończę te przydługawe wynurzenia, ale nie rozpaczliwym pytaniem "kiedy następny tom?", bo odpowiedź akurat na to pytanie znam. Byłam na spotkaniu autorskim i się dowiedziałam, że będzie, jak się napisze. Kończę apelem.

Panie Robercie, niech pan pisze! Znakomicie to panu wychodzi!


Kasiu, bardzo dziękuję za książkę. Wydajesz  tak dobre i dobrze zredagowane książki, że tylko pozazdrościć.

"Pamięć wszystkich słów" Robert M. Wegner, Powergraph, Warszawa 2015
Opowieści z meekhańskiego pogranicza: Pamięć wszystkich słów [Robert M. Wegner]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

2 komentarze:

  1. Ano, tak, ja też wsiąkłam i nie mogę się wydostać z tego świata. Bardzo, bardzo żałowałam, że nie mam pod ręką wcześniejszych tomów opowiadań, żeby sobie wszystko odświeżyć... Uwielbiam ten świat, to że wszystko dzieje się gdzieś na peryferiach imperium, że postaci są tak charakterne. Jestem wierną fanką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te poprzednie mam oczywiście, ale... koleżanka poprosiła o pożyczkę. Jak tu odmówić, skoro taka dobra opowieść.

      Usuń