Niniejszym ogłaszam, że rozpoczęłam czytanie ponad tysiącstronicowego tomiszcza otrzymanego niegdyś w prezencie, czyli "Księgi wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa". Ponieważ przeczytałam na razie jedno opowiadanie i odłożyłam tomiszcze na później, zamierzam wrażenia z lektury zamieszczać na bieżąco, bo przecież jak dojdę do końca, zapomnę, co było na początku :)
"Studium w szkarłacie" zaczyna się od opisu, jak doszło do tego, że doktor Watson i Sherlock Holmes zamieszkali razem. Dość przypadkowo - zetknął ich ze sobą ich wspólny znajomy, Stanford (były asystent doktora w szpitalu), wiedząc, że obaj poszukują taniego lokum. Wynajmują więc razem mieszkanie (w wyposażeniu jest gospodyni, tego zazdroszczę), a niedługo potem przytrafia im się pierwsza wspólna sprawa.
Podwójne morderstwo odbija się czkawką przeszłości, przy czym czytanie o motywach zbrodni, uprzejmie i drobiazgowo opisanych przez mordercę, zdało mi się daleko ciekawszym zajęciem niż czytanie o tym, jak Holmes rozwikłał zagadkę.
Przejechał się sir Doyle rzetelnie po mormonach, odmalowując ich w barwach taki ciemnych, że aż skóra cierpnie. Sekta! Z guru na czele, nikt nie może się sprzeciwić, całe zgromadzenie bez szemrania podporządkowuje się woli tego najwyższego czy tam Rady Starszych, czy jak to tam zwał. A nieposłuszeństwo karane jest definitywnie - śmiercią.
Toteż na kogoś, kto przeciwstawił się temu systemowi, patrzymy przychylnie, ba, wręcz usprawiedliwiamy zabójstwo. To taki popularny teraz zabieg, prawda? Wyciągnąć na wierzch wszystkie okoliczności łagodzące i usprawiedliwić zbrodniarza trudnym dzieciństwem na przykład... Ale przecież niepotrzebnie się irytuję. Jest różnica pomiędzy okrutnikiem zabijającym dla pieniędzy bez mrugnięcia okiem, a kobietą zabijającą męża dręczyciela. Na tych chyba polega praca wymiaru sprawiedliwości, prawda? Na ocenie wszelkich aspektów popełnionego czynu przed jego osądzeniem... No tak, troszkę odbiegłam od tematu.A "Studium" warto przeczytać, jako wstęp do bogactwa przygód Sherlocka Holmesa i doktora Watsona.

Baardzo,baaaardzo chciałabym dostać taką księgę :) Już kiedyś się na nią "napalałam" :)
OdpowiedzUsuńDla kogoś takiego jak ja, aż wstyd się przyznać ale nie czytałem żadnej powieści o słynnym detektywie, takie tomiszcze byłoby idealnym "narzędziem" do poznania jego przygód :) Z niecierpliwością czekam na kolejne recenzje opowiadań z tejże książki.
OdpowiedzUsuń