sobota, 17 sierpnia 2013

"Pieśń Aborygenki" Ros Moriarty - czarna Australia ginie


Ja pierniczę, jaka to jest granda! Wielka granda, świństwo i w ogóle potworność. O czym mówię? O Australii, Aborygenach, rzeziach, zabieraniu ziem, zabieraniu DZIECI i tępieniu na wszelkie,najrozmaitsze sposoby jakichkolwiek śladów kultury aborygeńskiej.

Wyobraź sobie.
Mieszkasz sobie gdzieś spokojnie od pokoleń, pracujesz, zdobywasz jedzenie, wychowujesz dzieci, aż tu nagle zwala ci się na głowę horda białych zbirów. Strzelają i przepędzają cię z twojej ziemi. Kiedy się trochę ucywilizują, już nie strzelają, ale ziemi nie oddają, co więcej, wyznaczają miejsca, gdzie możesz mieszkać, bo cała reszta jest ich, tych białych! W twoim własnym od tysięcy lat kraju! Jakim prawem?
A kiedy zdarzy się, że twoja córka urodzi dziecko ze związku z białym mężczyzną (dobrze, jeśli to związek, a nie gwałt), to bezpardonowo zabierają jej to dziecko, bo nie jest DOŚĆ DOBRĄ MATKĄ i lepiej mu będzie w sierocińcu. Co za podłość (miałam na myśli inne słowo, ale z trudem się pohamowałam). Biali cywilizowani ludzie. Super. Oto na jakich ślicznych podstawach wyrosło państwo tak dziś podziwiane i chwalone. Pfff.

No dobrze, wylałam z siebie oburzenie i żółć, ale czy o tym jest ta książka? Wcale nie. To znaczy, wszystko to, o czym napisałam powyżej, można tam znaleźć. Ale tak naprawdę jest to opowieść kobiety, która wyszła za mąż za Aborygena i tym samym weszła do wielkiej i pojemnej rodziny ludzi, którzy na przekór wszystkiemu próbują zachować jakoś swoją tożsamość. On, jej mąż, jest właśnie takim zabranym dzieckiem (nazywają to "skradzione pokolenia") - ale miał szczęście, odnalazł bowiem swoją matkę, a właściwie ona odnalazła jego. Więzi rodzinne okazały się tak mocne, że kobiety z rodziny Johna Moriarty'ego zaprosiły Ros do wspólnej wędrówki do miejsca, gdzie ma odbyć się Rytuał. Do udziału w Rytuale również została zaproszona, tylko że tego nie wolno jej było opisać, natomiast wędrówkę - jak najbardziej.

Opisała więc tę podróż, przytoczyła opowieści kobiet jej towarzyszących, cofnęła się w czasie, żeby lepiej zrozumieć historię Aborygenów, opowiedziała też o swojej rodzinie: mężu, dzieciach, rodzicach. Wytłumaczyła też, jak to się stało, że sztuka aborygeńska stała się jej zajęciem na pełen etat. Wszystko prosto, jasno, przejrzyście. Poruszająco też.

Naprawdę dobra książka. Miałam wrażenie, że zobaczyłam na chwilę duszę Australii, tej czarnej, odwiecznej, prawdziwej Australii.

I kilka cytatów (numerów stron nie zamieszczam, bo książkę czytałam na czytniku):

"Australia znalazła się w punkcie bez odwrotu. Mądrość, którą Aborygeni pielęgnowali i przekazywali potomnym przez tysiące lat, miała na zawsze zniknąć z pamięci i praktyki codziennego życia. Widmo tego przemijania podsuwało mi wiele niewygodnych pytań. Dlaczego z takim uporem wielu z nas odrzuca to dziedzictwo, uznając za swoją tylko tę Australię, którą stworzyli Brytyjczycy? Uświadomiłam sobie, że zrozumieliśmy wartość rdzennej Australii, dopiero gdy ją utraciliśmy."

"Pochodzące „od Boga” prawo cywilizowania Aborygenów usprawiedliwiało wszystkie nadużycia. Tych, którzy padali od kul karabinów, uważano za podrzędny gatunek, żałosną pozostałość po epoce kamienia, odpadki dziwacznej i bezwartościowej kultury pierwotnej, choć w rzeczywistości byli oni strażnikami najdłuższej i najtrwalszej ludzkiej tradycji."

"Mój nowoczesny, rozsmakowany w wysokiej kulturze kraj nie ma pojęcia, że śpiew kontynentu nadal rozbrzmiewa w jego sercu. My, przybysze, zaledwie musnęliśmy powierzchnię tej ziemi, nie dokopując się do drzemiących pod jej powłoką sił, które karmią i rozbudzają zmysły. Widzimy wschód słońca nieruchomo zawieszony nad oceanem, słuchamy ogłuszającej muzyki cykad, patrzymy na czerwone wydmy pustyni, sycimy wzrok cudami przyrody. Ale sączymy jedynie fizyczne piękno, podczas gdy moglibyśmy chłonąć duszę Australii."

"Po tygodniu ceremonii stało się dla mnie jasne, że prostota, z jaką te kobiety cieszą się życiem, jest następstwem skomplikowanych i długotrwałych duchowych ćwiczeń. Tej pogody uczą rytuały pieśni i tańca, sztuka, astrologia, opowieści, symbole i język sprzed czterdziestu tysięcy lat. Obraz ginącego już świata, który podczas ostatniego dwudziestopięciolecia zaledwie zaczęłam poznawać. Świata, który nowoczesne społeczeństwo już wkrótce – po zaledwie dwustu latach kontaktów – na zawsze zetrze z powierzchni ziemi
."

Pozwoliłam sobie pogrubić to ostatnie zdanie. Jest przygnębiające.


"Pieśń Aborygenki. Podróż w głąb duszy Australii" Ros Moriarty, przełożył Andrzej Wajs, Wydawnictwo Nasza Księgarnia.

Pieśń Aborygenki [Ros Moriarty]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

15 komentarzy:

  1. Naprawdę świetny blog, a ja zapraszam do siebie na imperium lektur :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie by mnie nie powiem co trafiło w trakcie czytania o tym, ale z drugiej strony, jeśli książka wyzwala tyle emocji to warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, nie tylko dla emocji, ale i wielu wiadomości o kawałku świata dla nas raczej mało osiągalnego :)

      Usuń
  3. Lubie książki, które zapewniają dużą dawkę emocji.
    W sumie jednak chyba z lekka obawiam się zapoznać z tą książką : /

    Pozdrawiam, obserwuje i zapraszam do siebie.
    http://naszksiazkowir.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli takie "i chciałabym i boję się", co? ;)

      Usuń
  4. Czytałam tę książkę parę miesięcy temu - podobnie jak Ty byłam wstrząśnięta ogromem krzywd jakie cywilizacja białego człowieka wyrządziła Aborygenom.
    Najbardziej chyba jednak poruszyło mnie to, że pomimo tych wszystkich lat upokorzeń, wyzysku i cierpienia ci ludzie są dosyć pozytywnie nastawieni do białych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, albo pozytywnie, albo obojętnie. Tak. Ale jak się tak zastanowić, negatywne nastawienie nic by im nie dało. Ci ludzie próbują przeżyć swoje życie najlepiej jak potrafią (nie wszyscy niestety, sporo Aborygenów po prostu się stacza, bo tak jest najłatwiej), a współpraca może im w tym pomóc. Czyli co, pragmatyzm?...

      Usuń
  5. Mnie też się książka bardzo podobała. A potem poszła dalej w świat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uświadamiać innych? Bardzo dobra decyzja. Ebooki też można dalej w świat?

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Jeśli tak, to w sumie skąd wiadomo, że przekaże się tylko jednej osobie, jak książkę? A jeśli nie to bylby bardzo duży minus ebooków.

      Usuń
  6. Ciekawa pozycja, nigdy wcześniej jej nie spotkałam. Z chęcią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, jeśli uda Ci się ją znaleźć, przeczytaj.

      Usuń
  7. Obejrzyj sobie "Polowanie na króliki", jeżeli jeszcze tego nie widziałaś: http://www.filmweb.pl/Polowanie.Na.Kroliki/pressbook
    Na mnie ten film zrobił ogromne wrażenie. Temat ten sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie widziałam, ale tytuł znam, bo szperałam po wiki za Aborygenami. Ten tytuł się tam przewijał.
      Czyli do obejrzenia.

      Usuń