czwartek, 28 listopada 2013
"Zmierzch" Johan Theorin - gacie mi spadły
Sporo o nim słyszałam, o tym skandynawskim autorze. Głównie od Bookfy - jest jego zagorzałą fanką. Kiedy udało mi się zabrać do jednej z jego powieści, byłam ciekawa, czy facet sprosta moim oczekiwaniom.
Sprostał, z palcem w nosie.
Wiecie, co to Olandia? Sama dotąd nie wiedziałam, a to wyspa w Szwecji, druga co do wielkości po Gotlandii. Najbardziej charakterystyczny dla Olandii okazuje się alvaret - nizina pustynna, porośnięta trawą i jałowcami. Tam ginie pewnego dnia pięcioletni chłopczyk Jens i nigdy się nie odnajduje.
Matka chłopczyka, Julia, ciężko to przeżywa. Jeśli piszę - przeżywa - to nie mam na myśli, że rozpacza, płacze, szaleje, a potem bierze się w garść; tylko że przeżywa to wciąż i wciąż. Jens jest niezagojoną, wiecznie jątrzącą się raną. Nie wiadomo, czy zginął, czy tylko zniknął. Julia nie umie sobie z tym poradzić, mijają dziesiątki lat, a ona pije i bierze zwolnienia lekarskie od psychiatry i wciąż, wciąż, wciąż cierpi.
Kiedy więc z Olandii dzwoni jej ojciec Gerlof z wiadomością, że ma nowe informacje o Jensie, Julia bez namysłu pakuje się i jedzie na wyspę. Tam powieść grawituje w stronę kryminału (wcześniej to był thriller); śledztwo prowadzi Gerlof, Julia i miejscowy policjant, który dobrze pamięta wydarzenia sprzed lat.
A potem? Potem robi się naprawdę emocjonująco i tak już trzyma do końca, a koniec jest taki, że gacie spadają. Gerlof niemal ginie, Julia w końcu dowiaduje się, co stało się z Jensem, a policjant... a, to już sami doczytacie, jeśli będziecie zainteresowani.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zacząłem, ale chyba to był zły moment, bo się poddałem po 20 stronach. Pora wrócić :)
OdpowiedzUsuńPoddanie się źle wróży autorowi na przyszłość. Co będzie, jak się obraził? ;)
UsuńU mnie w kolejce czeka "Święty Psychol" tego autora... A Bookfa skutecznie promuje Theorina :)
OdpowiedzUsuńStartowałam do psychola, z autografem, ale się nie udało. Nie szkodzi, i na niego przyjdzie czas.
UsuńPrzyznam, że posiadam właśnie takowy egzemplarz z autografem. Teraz leży na moim stosie i czeka... Ale miałam fuksa :)
UsuńAch, Ty wygrałaś? No to gratuluję fuksa!
UsuńTo już któryś blog z kolei , na którym czytam pochlebna opinie o tej książce... trzeba się w końcu za nią zabrać skoro wywołuje takie emocje :)
OdpowiedzUsuńNa zimowe wieczory będzie jak znalazł, bardzo klimatyczna książka.
UsuńCzytałam niedawno - Theorin zrobił na mnie wrażenie, ta Olandia...bardzo klimatyczna, mroczna, hermetyczna, świetnie zaplątana zagadka i przemiana Nilsa Kanta w trakcie lektury od człowieka znienawidzonego do...Ciii, bo za dużo powiem. :) Na pewno przeczytam inne jego książki, szkoda, że Ci autorzy (z tej serii książek Czarnego) nie sa tak promowani jak Czarna Seria, oj szkoda.
OdpowiedzUsuńO Nilsie specjalnie nic nie pisałam, żeby zamataczyć i żeby zaskoczenie potencjalnego czytelnika było większe :)
UsuńTeż będę polować na inne powieści Theorina.
Rewelacyjny kryminal, wg mnie najlepszy Theorina. Intryga jest swietna, ale ten klimat... ACH :-).
OdpowiedzUsuńDziękuję, ach i och :)
UsuńJa się ciągle nie mogę do Theorina zabrać, ale że zabrać się warto, to już po tytule tej notki widać ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie też miałam taki długi czas "podejścia", wisiało mi to w schowku i wisiało. Ale jak już się zabrałam, to hoho.
UsuńI na mnie przyjdzie pora :)
Usuń