czwartek, 4 września 2014

[Thorgal] "Kraina Qa" Rosiński, Van Hamme - wyzwanie


Z Thorgalem i jego rodziną to jest tak, że gdy trwają sobie w stagnacji i rodzinnym ciepełku, zaraz zjawia się ktoś, kogo to gryzie w oczy i z całych sił stara się zburzyć sielankę. Tym razem jest to Kriss, urodziwa i bezwzględna łuczniczka (patrz poprzedni tom). Kriss dostała zlecenie na robotę i postanowiła zwerbować sobie do pomocy Thorgala, tylko że posłużyła się kijem, nie marchewką. Porwała mianowicie Jolana, Drewnianą Nogę (też był w poprzednim tomie, ale nic o nim nie pisałam, to taki dobry wujcio) i wywiozła daleko, a Thorgalowi i Tjallowi (bratanek Drewnianej Nogi) oznajmiła, że mają jej pomóc, bo jak nie, to kęsim.
Oczywiście, tym oświadczeniem wzbudziła same ciepłe myśli u zainteresowanych.

Ruszają więc, a po drodze poznają cel wyprawy, mianowicie mają zabić boga. Pikuś. Bóg jest okrutny, chciwy i zaborczy, więc niech im ręka nie zadrży - zdaje się mówić Kriss. W tym samym czasie zakładnicy poznają innego boga, tym razem dobrego i opiekuńczego (tak naprawdę to ludzie, nie bogowie, ale to przecież wiadomo, prawdziwi są tylko wikińscy).

Na uwagę w tym tomie zasługuje Aaricia. Dopiero co stała przy garach i marzyła o drugim dzidziusiu, ale gdy niebezpieczeństwo zajrzało w oczy rodziny, bez wahania ścina długie (niepraktyczne w podróży?) włosy i idzie za mężem. Tylko na ile jej postępowanie podyktowane jest animuszem godnym Wikinga? Czy może jednak to rozpaczliwa odwaga matki walczącej o dziecko?
I, no błagam, po co te krótkie włosy, skoro Thorgal, Tjall i nawet Kriss mają dłuższe?

Ciekawy tom. Grawituje w stronę Azteków, do tego autorzy dołożyli latające statki, transmisje podprogowe i śliczną blond główkę Aaricii. Urywa się za to tak, że nic, tylko łapać się od razu za następny tom.

"Kraina Qa" tom dziesiąty serii Thorgal, scenariusz Jean Van Hamme, rysunki Grzegorz Rosiński, przekład z francuskiego Tadeusz Markowski, "Orbita" Spółka Wydawniczo-Poligraficzna z o.o., Warszawa 1989.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz