niedziela, 6 stycznia 2019

"Stara Słaboniowa i spiekładuchy" Joanna Łańcucka

Stara Słaboniowa - krzepka, posunięta w latach staruszka ze wsi Capówka: zielarka, czarownica, a może święta?
Od lat wdowa, najbliższą rodzinę ma w mieście (gdzie stanowczo jej nie po drodze), kurczowo trzyma się swojego spłachetka ziemi, krowy i kota Mruczka. Żyje, gotuje zupę, piecze babkę drożdżową, a w wolnych chwilach, których ma dużo, rozgląda się po wsi, opierając o płot.



Od czasu do czasu zdarza się, że do Słaboniowej  przychodzi ktoś z problemem albo problem sam przychodzi do babki. Wtedy ujawnia się moc staruszki: zna się ona na tym, o czym wszyscy we wsi już zapomnieli albo nie chcą pamiętać. To słowiańskie demony: czarty, upiory, zmory czy strzygi. Wszystkie te demony przedstawione są przerażająco realistycznie, czy to będzie bies gwałcący niewiasty, czy zmora wysysająca krew z ludzi, czy też strzyga rozrywająca ciała na strzępy. O tym się niby wie, ale autorka opisuje to z całą mocą, na jaką ją stać. Efekt osiągnęła porażający, potem te upiory wyłażą z kart książki i panoszą się po kątach, cholerniki jedne.

Rozprawianie się z demonami swoją drogą, ale losy samej Teofili Słaboniowej są nie mniej interesujące, a może nawet bardziej. Być może to dlatego, że przedstawione są nie wprost, a mocno tajemniczo. Trochę się domyślałam, trochę dedukowałam, a to zdecydowanie nadawało barw powieści.

Kolejna zaleta to przedstawienie wioskowej społeczności: raz jako całości, raz jako poszczególnych jednostek. Kto czytał bądź oglądał "Chłopów", ten wie, że to dwa różne organizmy. Plotki i pomówienia szeptane po kątach potrafią zmienić tę społeczność w monolit, a potrafią też, jak za dotknięciem różdżki, rozkruszyć ją na kawałeczki. Brzydcy są ci ludzie wioskowi. Zawzięci, zabobonni, przesądni, łatwo ulegający manipulacjom. Jeśli ktoś ma w sobie jakieś okruchy dobra, to równocześnie przedstawiany jest jako miękki i spolegliwy, którego tylko stara Słaboniowa potrafi twardą, kościstą ręką za kark złapać i potrząsnąć.

Otóż to mi trochę nie grało w tej powieści: że tylko Słaboniowa potrafi, tylko ona ma wiedzę i determinację, tylko taka [SPOILER], co z diabłem kiedyś była w komitywie, potrafi diabła pokonać. Tylko w imię czego? Na pewno nie w imię Boże. Jak więc? Dlaczego ten czart, choć z czasów pogańskich, na krzyż wrażliwy?  Słaboniowa wszak różańcem posługuje się jak bronią.
Ta jedna kwestia trochę mnie przy czytaniu uwierała.

Poza tym to jest świetnie napisana książka, ze szczególnym wskazaniem na świetnie użytą wiejską gwarę, o której autorzy zapominają trochę. Góralska bądź śląska gwara jakoś bardziej obecna jest w polskiej literaturze, a ta wiejska nie.  Dlatego chwalę bardzo! Zdecydowanie polecam tę soczystą i pełnowymiarową powieść.

P.S. Czy ktoś jeszcze miał skojarzenia z Babunią Jagódką czy Tiffany Obolałą?

Książkę przeczytałam dzięki współpracy Śląskich Blogerów Książkowych z wydawnictwem Oficynka.


"Stara Słaboniowa i spiekładuchy" Joanna Łańcucka, Oficynka, Gdańsk 2013.
Stara Słaboniowa i Spiekładuchy [Joanna Łańcucka]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE 

4 komentarze:

  1. Mnie się Słaboniowa podobała bardzo, czemu zresztą dałem wyraz :) Co do braku odporności pogańskich ustrojstw na katolickie gadżety, to wybaczam. W ostatnio czytanej książce wodą święconą skutecznie walczono ze złem wiedzionym ze starożytnego Egiptu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woda święcona dobra na wszystko? ;)
      Spirytusem było kropić, on przynajmniej odkaża starożytne mikroby i pleśnie :P

      Usuń
  2. Może Słaboniowa po prostu chciała świat lepszym uczynić? Choć na chwilkę? :) A co do różańca - tutaj może nie chodzić o sam różaniec, ale o wiarę w jego moc. To jest taki rekwizyt, tak przynajmniej ja to odbieram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czynienie lepszym świata - no racja.
      A co do różańca - och, po prostu nałożyły się tu dwie płaszczyzny duchowe, mnie byłoby wygodniej traktować je oddzielnie, a autorce spodobało się je połączyć. Wolno jej. :)

      Usuń