poniedziałek, 4 listopada 2019

"Trylogia ryfterów" Petera Wattsa w pigułce



Miałam właściwie napisać coś na temat "Behemota" (który to miał przyjemność brać udział w aż dwóch wyzwaniach, Stosikowe losowanie i Trójka e-pik), ale już na fb pisałam zniesmaczona:

"Kończę sobie trylogię ryfterów i widzę, że Watts zjada własny ogon. Ugrzązł na dnie oceanu, memła tę bezsensowną wojnę ryfterów i korpów, przykrywa to wszystko nowoczesną gadką i oczekuje, że to łyknę. No ni huhu."

Więc może coś zbiorczo i w wielkim skrócie? To będzie tak:


Tak  dobrze żarło (to o "Rozgwieździe"), aż zdechło (to o "Wirze", zwłaszcza pod koniec), a teraz się rozkłada i trochę śmierdzi (to o "Behemocie"). 
Koniec. 


 

5 komentarzy:

  1. Krótko i na temat. Nigdy tak nie potrafiłem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadko, ale mi się zdarza. Może częściej tak? ;)

      Usuń
    2. Eee, ja tam lubię zagajenia i osobiste wtręty. Inaczej bym nie pisał jak kiedyś pisałem :P

      Usuń
  2. Ech, aż się boję sięgać pod dwa kolejne tomy. Pierwszy czytałem daaaaawno temu, a po kolejne jakoś się nie złożyło.

    OdpowiedzUsuń