czwartek, 11 lutego 2021

"Żywica" Ane Riel - audiobook


Wypożyczyłam tego audiobooka przypadkiem, ale tak naprawdę nie ma przypadków. Dwa tygodnie wcześniej dostałam propozycję przyłączenia się do akcji promowania duńskiej literatury, która w Polsce jest znana raczej średnio (bez oszukiwania potrafiłam wymienić tylko Andersena i Blixen). I nagle okazuje się, że audiobook wyszukany przez bibliotekarkę (nie możemy wchodzić między regały) jest autorstwa duńskiej pisarki, Ane Riel!

"Żywica" jest opowieścią ubraną dla niepoznaki w szatki thrillera, ale to coś więcej. Co prawda początek zabrzmiał jak thriller, gdy narratorka Liv (dziewczynka mniej więcej siedmioletnia, o czym dowiedziałam się później) opowiada, jak w święta Bożego Narodzenia jej tato zabił babcię. Spalili ją potem razem, za budynkiem gospodarczym, dokładając drew i pilnując ognia. Brzmi upiornie, ale Liv opowiada o tym bez szczególnych emocji, przecież babcia musiała zginąć, tak powiedział tata. I już wiemy, że zaszło tu jakieś potężne wynaturzenie, przestawienie pojęć dobra i zła, gwałt zadany młodej, ufnej naturze. 

Cofnijmy się zatem i zobaczmy, jak to się stało.

Na Głowie, czyli samym końcu półwyspu, żyje rodzina z dwójką synów, ojciec stolarz umiera zostawiając warsztat synom, jeden z nich porzuca matkę i brata i wyjeżdża bez śladu. Drugi przejmuje interes i jakoś sobie radzi z życiem. Z powodu podupadającej na zdrowiu matki przyjmuje dziewczynę do pomocy w obejściu, zakochuje się w niej z wzajemnością i pobierają się. I to jest piękne. Mniej to, że matka okazuje się tą najgorszą teściową z opowieści krążących po całym  świecie, dziewczyna (Marie) rodzi bliźnięta, z których jedno ulega wypadkowi i umiera. To jest ten moment, w którym rak zła zaczął  toczyć tę rodzinę i doprowadził do tego, że głowa rodziny, czyli ojciec, zabija babcię, zawala stosami rupieci dom i obejście, a kilkuletnią córkę uczy, jak kraść drobiazgi i jedzenie z podwórek i piwnic sąsiadów. Matka zaś, monstrualnie otyła, uwięzła na piętrze domu, jest całkowicie uzależniona od na wpół szalonego męża i małej dziewczynki.

 To przepis na katastrofę. Choć podczas słuchania z całej siły chce się, by katastrofa nie nastąpiła, to ta nieuchronność wisi w powietrzu jak gradowa chmura. Ane Riel potrafi sugestywnie budować napięcie w fantastyczny sposób, który nie podaje okropności na tacy, ale ledwo sugeruje ich istnienie, czyniąc je tym samym tym bardziej złowrogimi. Byłam zachwycona, przerażona, zasmucona. 

Polecam zdecydowanie, a ja Ane Riel zapamiętam na długo.

 

"Żywica" Ane Riel, tłumaczenie Joanna Cymbrykiewicz, czyta Mirella Rogoza-Biel, Zysk i S-ka, 2020.

3 komentarze:

  1. Słyszałam już nieco o tej historii i być może dam jej kiedyś szansę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się ciekawie :) Ja polecam "Księgę Dwóch Dróg", nie da się obok niej przejść obojętnie :)

    OdpowiedzUsuń